Ale przecież już wówczas zaistniały zdarzenia, które podważały zasadność istnienia tej dziedziny wiedzy, jako czynnika regulującego określone relacje międzyludzkie.
Należały do nich utrata roli pieniądza, jako powszechnego równoważnika wartości dóbr i różnorakie interwencje zewnętrzne.
W tych okolicznościach zagubione zostały podstawowe prawa rządzące rynkiem bez uwzględniania, których nie można skutecznie poszukiwać optymalnych rozwiązań zarówno w skali globalnej jak i lokalnej.
Żyjemy w świecie rządzonym przez różnego rodzaju układy mające charakter czysto mafijny, niektóre z nich są niezbyt widoczne, ale rozpoznawalne po skutkach.
Wprawdzie istnieje coś takiego jak światowy rynek, który powinien być regulowany na podstawie zawartej w 1947 roku konwencji GATT, ale przecież zamiast rozwijać się w otwartym wówczas kierunku, świat zaczął zamykać się w hermetycznych układach. Przeżyliśmy w takim zamknięciu pół wieku i po obaleniu go wydawało się, że trafimy do normalnego świata normalnej wymiany dóbr.
Tymczasem znaleźliśmy się w nowym układzie zamkniętym, który rządzi się przedziwnymi prawami, wyraźnie niesprzyjającymi rozwojowi gospodarki. Z jednym wszakże wyjątkiem – gospodarki niemieckiej, której wolno wszystko, czego innym, a szczególnie takim jak dawne sowieckie „demoludy”, nie wolno. Może jedynie Czesi na zasadzie „protektoratu” są nieco lepiej traktowani.
We współczesnym świecie aż gęsto od różnego rodzaju przejawów formalnej walki z monopolami, ale równocześnie nigdy jeszcze monopoliści nie zbierali takich żniw jak obecnie. Koronnym przykładem jest ropa naftowa i produkty pochodne, w których monopol dostawcy w postaci Opec’u jest faktycznie wspierany przez największe mocarstwa producenckie i konsumenckie i dlatego ludzkość, czyli my wszyscy konsumenci płacimy absurdalną cenę dochodzącą do 2 dolarów za litr benzyny.
A przecież nie tak dawno jeszcze płacono tyle za baryłkę ropy / około 160 litrów/.
I to dzieje się w sytuacji, kiedy nie ma braku ropy, tylko że ropa podobnie jak niegdyś chleb jest produktem powszechnego zapotrzebowania i zgodnie z podstawowym prawem niegdysiejszej ekonomii nie ulega wahaniom popytu. Chyba, że ktoś jest w stanie zastąpić chleb ciastkami, niestety ropy, jak dotąd, nie daje się zastąpić koniakiem.
Podobne absurdy występują w handlu gazem ziemnym i kilkoma innymi produktami absolutnie niezbędnymi dla współczesnej ludzkiej egzystencji.
Wspomniana konwencja i wiele innych aktów zabraniają handlu dumpingowego, produktami pracy przymusowej i nie opłaconej.
A mimo to na globalną kwotę około 15 bilionów dolarów światowego handlu zagranicznego rocznie, tj. blisko jedną czwartą światowego PKB, przynajmniej jedna trzecia to produkty z formalnie zakazanych w obrocie międzynarodowym metod wytwarzania. I nie obejmuje tego przecież ani handel narkotykami, nielegalny handel bronią, ani „żywym towarem”.
W sumie na skutek rozwinięcia na niebywałą w historii skalę uprawiania takiego procederu upadają w wielu krajach całe dziedziny przemysłu, rośnie deficyt w obrotach międzynarodowych i bezrobocie. Klasycznym przykładem jest Polska, ale również i wiele krajów europejskich, szczególnie tych najbiedniejszych. Administracja UE, która pieczołowicie pilnuje wszelkich narzucanych ograniczeń nie interesuje się zupełnie katastrofalnymi skutkami importu z krajów naruszających podstawowe zasady międzynarodowej wymiany, gdyż zapewne siedzi w kieszeni potężnego lobby importowego zarabiającego ciężkie miliardy na tego rodzaju handlu.
Na ten niezbyt optymistyczny obraz światowej gospodarki nakłada się zagrożenie bodajże największe, a jest nim niczym nie skrępowana produkcja pieniędzy, głównie „z niczego”, gromadzone w ten sposób środki wraz z zasobami pochodzącymi z nielegalnych obrotów stanowią zagrożenie dla normalnej gospodarki operującej w strefie legalnej, mozolnej produkcji i wymiany. Nad światem wisi miecz Damoklesa w postaci chociażby owych 20 czy nawet 30 bilionów dolarów zgromadzonych na tajnych kontach i już chyba niepoliczalna suma „wirtualnego” pieniądza.
Ataki agresywnego pieniądza spowodowały kryzys amerykański, grecki, hiszpański i Bóg wie jeszcze jaki, a w każdym bądź razie stan stałego zagrożenia i nerwowości.
A rozwój gospodarki i wprowadzenie powszechnego dobrobytu wymagają spokoju i stabilizacji, wiedzieli o tym Rzymianie i dlatego dbali o pax romana na całym kontrolowanym przez siebie świecie.
Ten, kto kontroluje, lub aspiruje do kontrolowania współczesnego świata, najwyraźniej nie dorósł do tej roli, nie mamy bowiem chwili spokoju i pewności, że pracą, zapobiegliwością i postępem technicznym uzyskamy pozytywne rezultaty. W każdej chwili możemy spodziewać się dywersji i dlatego musimy być przygotowani do jej odparcia.
Ochrona własnego rynku i finansów stanowi podstawowy obowiązek rządu, a za przykład możemy wziąć praktyki niemieckie stawiające własny interes wyraźnie ponad interesem unijnym czy jakimkolwiek innym.
W odróżnieniu od tego obecne rządy w Polsce reprezentują wobec polskiego narodu interes obcy, unijny czy jakkolwiek go nazwiemy, a stan polskiej gospodarki, w której coraz mniej jest polskiego posiadania i inicjatywy, najlepiej o tym świadczy.
Budowa światowej gospodarki nie wyszła i w tych warunkach pozostaje powrót do wypróbowanych metod ochrony własnej, kontrola celna i przepływów finansowych są ich niezbędnymi środkami.
W tej bezwzględnej walce ostać się mogą jedynie duże organizmy gospodarcze, potrafiące bronić swoich interesów. Europa ma historyczne pozytywne doświadczenia w tworzeniu takiego organizmu, został on jednak zniszczony przez hegemonią unijną, jedynym ratunkiem jest podjęcie próby jego odtworzenia, o czym wielokrotnie już pisałem.
W historii ludzkości kryzysy ekonomiczne występowały, ale ich przyczynami były zdarzenia losowe, lub inne kataklizmy, obecnie mamy do czynienia z kryzysami wywoływanymi celowo, jako metoda osiągania określonych celów niekoniecznie finansowych. Stały się po prostu chorobą naszej cywilizacji i jeżeli nie zastosuje się skutecznego na nie remedium to po prostu ją zniszczą.
The post Koniec ekonomii appeared first on 3obieg.pl.