Mam przed sobą nową książkę, postanowiłam się pobawić w recenzenta na łamach portalu i streścić ją w ciekawy sposób. Intryguje mnie już sam tytuł, podczas mojego kilkuminutowego buszowania w koszu sklepowym od razu rzucił mi się w oczy. Ten tytuł to PIASKI AMONA, autor Valerio Massimo Manfredi. Zapraszam was do podróży w głąb książki Włoskiego badacza świata antycznego, wykładowcy uniwersyteckiego, naukowca i archeologa pasjonata. Piaski Amona to kolejna powieść o wyprawach genialnego przywódcy państwa macedońskiego Aleksandra Wielkiego. Mnie osobiście ten pan fascynuje od dawna. Jego potęga była niewiarygodna wręcz Boska, bo przecież istniały przesłanki że Aleksander jest synem Boga i posiada nadludzkie moce. W takim klimacie chowała go mama.
Rozdział Pierwszy!
Aleksander odwrócił się, by ze szczytu wzgórza spojrzeć na plażę i podziwiać spektakl, który od tysiąca już lat wydawał się niemal jednakowy- setki okrętów ustawionych wzdłuż brzegu i tysiące , tysiące wojowników. Tym razem jednak gród leżący za jego plecami, Ilion, sukcesor antycznej Troi, nie przygotowywał się do dziesięcioletniego oblężenia, ale przeciwnie, otwierał bramy, żeby powitać potomka Achillesa i Priama. Aleksander dostrzegł towarzyszy, którzy konno wspinali się w jego stronę, więc ścisnął kolanami boki Bucefała, kierując go ku świątyni. Pragnął sam i pierwszy wejść do pradawnego sanktuarium Ateny trojańskiej. Powierzył rumaka słudze i przekroczył próg budowli. We wnętrzu zanurzonym w półcieniu połyskiwały niewyraźne kształty i przedmioty o nieostrych konturach. Aleksander musiał przyzwyczaić wzrok, który jeszcze przed chwilą oślepiało niebo Troady, lśniące od słońca w zenicie.
Starożytną budowlę wypełniały relikwie i broń, przypominające wojnę homerycką- epopeję dziesięcioletniego oblężenia murów, które wznieśli bogowie. Na każdej z tych pamiątek nadwątlonych przez czas, takich jak lira Parysa czy zbroja Achillesa z olbrzymią, rzeźbioną tarczą, widniała jakaś dedykacja, jakiś napis.
Aleksander rozejrzał się wokół, wodząc spojrzeniem po tych cennych przedmiotach, które dzięki jakimś niewidzialnym dłoniom zachowały przez wieki swój blask i wzbudzały zainteresowanie wiernych. Wisiały na kolumnach, na ścianach naosu, zwieszały się z belek sufitu. Które z nich były autentyczne, a które stanowiły owoc przebiegłości kapłanów, ich chęci zysku?
W tej samej chwili poczuł, że owej bezładnej masie, przypominającej raczej towary stłoczone na targowisku niż wyposażenie sanktuarium, jedyne i prawdziwe było tylko jego uwielbienie dla starożytnego ślepego poety, bezgraniczny podziw dla herosów obróconych w popiół przez czas i niezliczone wydarzenia, które rozegrały się między dwoma brzegami cieśnin. Przybył tu niespodziewanie, podobnie jak jego ojciec Filip, który pewnego dnia wkroczył do świątyni Apollona w Delfach, mimo że nikt go nie oczekiwał. Aleksander usłyszał ciche kroki, więc ukrył się za kolumną w pobliżu posągu bóstwa. Był to olbrzymi wizerunek Ateny, wyrzeźbiony w kamieniu i pomalowany na kolorowo, w rynsztunku z prawdziwego metalu. Statua była sztywna i surowa, wykuta z jednego bloku ciemnego kamienia, a jej oczy z masy perłowej w niezwykły sposób wyróżniały się na tle twarzy pociemniałej od upływu lat i dymu lamp wotywnych. Podeszła do niej dziewczyna odziana w śnieżnobiały peplos z włosami ukrytymi pod czepkiem tego samego koloru, dzierżąc w jednej dłoni kubełek, w drugiej zaś gąbkę. Weszła na piedestał i zaczęła przecierać gąbką powierzchnię rzeźby, roznosząc pod wysokimi wiązarami dachu mocny, przenikliwy zapach aloesu i nardu. Aleksander zbliżył się do niej bezszelestnie i spytał:
- Kim jesteś?
Dziewczyna drgnęła i upuściła kubełek, który odbił się od podłogi, a następnie potoczył daleko, zatrzymując się na jednej z kolumn.
- Nie bój się- uspokajał władca- Jestem tylko pielgrzymem, który pragnie złożyć hołd bogini. Kim jesteś? Jak się nazywasz?
- Mam na imię Daunia i jestem świętą niewolnicą- odpowiedziała dziewczyna, onieśmielona wyglądem Aleksandra, który w niczym nie przypominał zwykłego pielgrzyma. Spod jego płaszcza połyskiwał pancerz i nagolenniki, a przy każdym wykonywanym ruchu, dawał się słyszeć brzęk pasa kolczugi spływającej na napierśnik. ATENA
- Święta niewolnica? W niczym jej nie przypominasz. Masz piękne, arystokratyczne rysy twarzy i dumne spojrzenie.
- Pewnie jesteś przyzwyczajony do wyglądu świętych niewolnic Afrodyty. Zanim staną się one świętymi, są zwykłymi niewolnicami, niewolnicami męskich żądzy.
- A ty nie?- zapytał Aleksander, podnosząc z ziemi kubełek.?
- Ja jestem dziewicą. Jak bogini. Słyszałeś kiedyś o mieście kobiet? Pochodzę właśnie stamtąd.
Mówiła z charakterystycznym akcentem, którego władca nigdy przedtem nie słyszał.
- Nie wiedziałem nawet, że takie miasto istnieje. Gdzie ono leży?
W Italii. Nazywa Lokris, a mieszka w nim jedynie kobieca arystokracja. Zostało założone przez sto rodów wywodzących się od kobiet, które zbiegły ze swej pierwotnej ojczyzny- Lokrydy. Wszystkie one owdowiały i jak wieść niesie, połączyły się ze swoimi niewolnikami.
- Dlaczego przybyłaś tutaj, do tak odległego kraju?
- Aby odpokutować za występek.
- Występek? Jaki występek mogła popełnić tak młoda dziewczyna?
- Nie Ja. Tysiąc lat temu nasz pradawny heros, Ajas syn Ojleusa , w noc upadku Troi zgwałcił księżniczkę Kasandrę, córkę Priama, właśnie w tym miejscu, na piedestale podtrzymującym święte Palladion, czyli cudowny wizerunek Ateny, który spadł z nieba.
LOKRIS!
Od tamtej Lokryjczycy płacą za to świętokradztwo, składając w ofierze dwie panny ze szlachetnego rodu, które przez cały rok służą w sanktuarium bogini. Aleksander potrząsnął głową, jakby nie wierzył własnym uszom. Rozejrzał się wokół, gdy tymczasem na zewnątrz świątyni dał się słyszeć odgłos wielu końskich kopyt. Nadjechali jego towarzysze. Po chwili wszedł kapłan, który natychmiast zorientował się, kto przed nim stoi, i złożył głęboki pokłon.
- Witaj panie! Żałuję, że nas nie uprzedziłeś o swej wizycie. Zgotowalibyśmy ci zupełnie inne powitanie. Dał znak dziewczynie, by odeszła, lecz Aleksander kazał jej zostać.
- Podoba mi się sposób, w jaki mnie przyjęto- przyznał- Ta dziewczyna opowiedziała mi nadzwyczajną historię, w którą trudno mi uwierzyć. Słyszałem ż w waszej świątyni przechowywane są relikwie z wojny trojańskiej, czy to prawda?
- Jak najbardziej. Rzeźba, którą widzisz, to święte Paladion, wykonane na wzór pradawnego posągu Ateny, który spadł z nieba, czyniąc niezwyciężonym miasto mające go w posiadaniu.
W tej samej chwili nadeszli Hefajstion, Ptolemeusz, Perdikkas i Seleukos.
- Gdzie się znajduje oryginalny posąg?- spytał Hefajstion, zbliżywszy się do rozmawiających.
- Niektórzy sądzą, że wykradł go Diomedes, by następnie przenieść do Argos. Inni twierdzą, że to Odyseusz, przybywszy do Italii, podarował posąg królowi Latinusowi. Według kolejnej wersji Eneasz umieścił Paladion w pewnej świątyni niedaleko Rzymu, gdzie znajduje się do dziś.
MAPA PTOLEMEUSZA! Krótko mówiąc, wiele miast chełpi się posiadaniem oryginału.
- Nie dziwię się!- zauważył Seleukos.- Takie przeświadczenie lub przepowiednia rodzi zdarzenie.
- Czym się prawdziwe Palladion od innych posągów?- spytał Aleksander.
- Autentyczny posąg Ateny- oznajmił kapłan uroczystym tonem – jest zdolny zamknąć oczy i poruszyć włócznią.
- To nie takie trudne- skomentował Ptolemeusz- Każdy inżynier naszego wojska potrafiłby skonstruować podobną zabawkę.
Kapłan spiorunował go spojrzeniem, a król potrząsnął głową.
- Czy istnieje coś, w co wierzysz, Ptolemeuszu?
- Oczywiście- odpowiedział młodzieniec, opierając dłoń o gardę miecza.- Właśnie to.- Następnie, kładąc rękę na ramieniu Aleksandra, dodał:- I przyjaźń.
- Musicie wiedzieć- ciągnął dalej kapłan- że wszystkie przedmioty, które widzicie, czczone są w tych świętych murach od niepamiętnych już czasów, a tumulusy usypane wzdłuż rzeki kryją prochy Achillesa, Patroklesa i Ajasa.
Dał się słyszeć odgłos kroków i po chwili do zwiedzających słynne sanktuarium dołączył Kallistenes.
- Co o tym sądzisz, Kallistenesie?- zapytał Ptolemeusz, wychodząc mu na spotkanie i biorąc pod ramię.-Czy dałbyś wiarę, że jest to autentyczna zbroja Achillesa, a tam, na kolumnie, zawieszono prawdziwą lirę Parysa?- Dotknął strun, wydobywając z nich matowy, fałszywy akord.
Aleksander zdawał się ich nie słuchać. Przyglądał się młodej Lokryjce, zajętej dolewaniem wonnej oliwy do lamp.
- GNIEW ACHILLESA! obraz Francois- Leon Benouville, rok 1847
Patrzył na jej doskonałe kształty widoczne pod przeźroczystym, lekkim peplosem, i starał się odgadnąć tajemnicę błyszczącą w jej niepewnym, uległym spojrzeniu.
- To wszystko nie ma najmniejszego znaczenia, dobrze o tym wiecie- odpowiedział Kallistenes.- W świątyni Dioskurów w Sparcie można zobaczyć jajo, z którego ponoć wykluły się bliźnięta, bracia Heleny. Sądzę jednak, że jest to raczej jajo strusia, libijskiego ptaka wysokości konia. Nasze świątynie pełne są podobnych relikwii. Liczy się to, w co ludzie chcą wierzyć, ponieważ pragną wierzyć i marzyć.- To mówiąc, odwrócił się w kierunku Aleksandra.
Król zbliżył się do olbrzymich panopii z brązu, zdobionych cyną i srebrem, i musnął palcami tarczę z rzędami reliefów, przedstawiających sceny opisane przez Homera, oraz hełm przystrojony piórami.
- Skąd wzięła się tutaj ta zbroja?- spytał kapłana.
- Przywiózł ją Odyseusz, którego męczyły wyrzuty sumienia po tym, jak uzurpował sobie prawo do zbroi należnej Ajasowi. Złożył ją więc na grobie bohatera jako dar wotywny, błagając o możliwość powrotu do Itaki. Rynsztunek przeniesiono następnie do tego sanktuarium. Aleksander stanął obok kapłana.
- Wiesz, kim jestem?
- Tak. Jesteś Aleksander, król macedoński.
- Właśnie. Od strony matki jestem w prostej linii potomkiem Pyrrusa, syna Achillesa, założyciela dynastii Epiru, czyli spadkobiercą Achillesa. Dlatego też ta zbroja powinna należeć do mnie. Chcę ją mieć.
Kapłan zbladł.
- Panie…….
- Jak to?- Ptolemeusz uśmiechnął się szyderczo.- Mamy uwierzyć, że jest to autentyczna lira Parysa i zbroja Achillesa, którą osobiście wykonał bóg Hefajstos, podczas gdy ty nie dajesz wiary, że nasz król jest w prostej linii następcą Achillesa, syna Peleusa? HEFAJSTOS!
- Ależ nie- wyjąkał kapłan.- Chodzi o to, że są to święte przedmioty, których nie można…..
- Bzdury- wtrącił Perdikkas.- Każesz wykonać drugą taką zbroję. Nikt nie zauważy różnicy. Naszemu władcy potrzebny jest ten rynsztunek, a ponieważ należał on do jego przodka….- Rozłożył ramiona, jakby chciał powiedzieć:,, Spuścizna to spuścizna,,.
- Każcie przenieść zbroję do obozu. Zostanie umieszczona na placu , niczym sztandar ……………RESZTA DRODZY CZYTELNICY , PO POŁUDNIU DO….ciao…a presto
zdjęcia : Wikipedia!
E UNA BELLA GIORNATA, C’E IL SOLE
……przed walką, by mogli ją obejrzeć żołnierze – rozkazał Aleksander.- A teraz wracamy, koniec wizyty!
Wychodzili powoli, małymi grupkami, rozglądając się wokół i podziwiając nieprzebrane mnóstwo, przedmiotów wiszących na kolumnach i ścianach budowli.
Kapłan zauważył, że Aleksander śledzi wzrokiem dziewczynę, która skierowała się do bocznego wyjścia świątyni.
- Co wieczór, po zachodzie słońca, kąpie się w morzu w pobliżu ujścia Skamandra- szepnął mu do ucha.
Król nie odpowiedział i wyszedł. W chwilę później, stojąc na progu świątyni, kapłan dostrzegł, jak władca wskakuje na konia i oddala się w kierunku obozu nad brzegiem morza. Obóz roił się od ludzi niczym gigantyczne mrowisko.
Pamiętam małe białe miasto w ostrym świetle dnia
Południe puste i wypalone słońcem aż do dna.
Leniwy czas w uliczkę tę prowadził nas.
Kafejka i chłodne wino, które krąży z rąk do rąk.
W kwadracie cienia, w cichym natchnieniu trwał taneczny krąg.
Południa czas połączył nas ostatni raz.
Zorba i ty wszystko w pustkę odpłynęło,
Wino i ty, to co było już minęło.
Zorba i ty, słońce miłość wypaliło
Na wspomnienia pył.
Zorba i ty, jeszcze w sercu rytm południa.
Wino i ty, znikła gdzieś nadzieja złudna.
Zorba i ty…….SZANOWNI CZYTELNICY ZAPRASZAM:http://www.tekstowo.pl/piosenka,anna_german,greckie_wino.html
Aleksander dostrzegł ją, kiedy szybkim, pewnym krokiem szła w ciemności, wzdłuż lewego brzegu rzeki, i zatrzymała się w miejscu, gdzie, wody Skamandra łączyły się z falami morza.