Łączy się to na ogół z moralizatorską nauką na przyszłość, czy też po prostu przestrzeganiem by czegoś nie robić. Tak się sprawy mają w rodzinie. Ku powszechnemu nieszczęściu, pewna znaczna grupa ludzi żąda, by podobnie działało państwo wobec swoich obywateli. Domagają się oni zmniejszenia odpowiedzialności za swoje działania w sferze gospodarczej, z czym proporcjonalnie idzie ograniczenie wolności – bo skoro skarb państwa odpowiada finansowo za niepowodzenia firmy pana X, to nie pozwoli panu X zbytnio ryzykować. Sądzę że takie myślenie jest przejawem niedorozwoju umysłowego. Nie byłoby w tym może nic destrukcyjnego, gdyby zwolennicy interwencjonizmu gospodarczego nie narzucali swojej woli ogółowi obywateli i istniałaby możliwość opuszczenia „wielkiej państwowej rodziny”, swoistej emancypacji z którą wiązałoby się uwolnienie od ograniczeń narzucanych przez quasi-rodzinę i zrzeczeniem się praw-ekspektatyw do zapomogi w razie niepowodzenia. Na to jednak się nie zanosi, ponieważ niedorozwinięci umysłowo interwencjoniści sądzą, że inni ludzie mają podobnie ułomną psychikę i być może nawet w dobrej wierze ograniczają wolność osobnikom wyżej od nich rozwiniętym.
Tekst ukazał się pierwotnie na stronie junta.pl.