W Warszawie zakończyła się międzynarodowa konferencja „Mowa nienawiści w debacie publicznej – gdzie spoczywa odpowiedzialność”, czyli – mówiąc wprost – kolejna feta ku czci politycznej poprawności i jedynie słusznej linii ideologicznej okraszona peanami wygłaszanymi w doskonałej nowomowie przez opłaconych z naszych pieniędzy oratorów. Nic nowego pod słońcem, podobne imprezy odbywają się w kółko i na okrągło, postępowi Europejczycy żyć bez nich nie umieją i usychają niczym kwiat na pustyni, jeżeli chociaż raz na miesiąc w czymś podobnym nie wezmą udziału. Nie warto byłoby o tym pisać i pewnie by mi się nie chciało, gdyby nie mały acz nader znaczący szczegół – otóż informację o konferencji znalazłem w „Gazecie Wyborczej” co zapaliło w mojej głowie czerwoną lampkę i podsunęło bardzo nieprawomyślne porównanie: otóż zarówno naziści jak i komuniści brali udział w niejednej konferencji pokojowej, co było o tyle uprawnione, że (zwłaszcza ci drudzy) wkładali w walkę o tenże pokój wszystkie siły własnego przemysłu zbrojeniowego. Kiedy dziennikarze z czerskiej redakcji mówią o mowie nienawiści to odnoszę wrażenie, że widzę Chruszczowa walącego butem w mównicę podczas obrad Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych…
Dobra, zostawmy porównania a zajmijmy się konkretem. Konferencję zorganizowała Rada Europy, nic zatem dziwnego, że głównym jej tematem była homofobia oraz mowa nienawiści skierowana przeciwko osobom „nieheteronormatywnym”. Jedyny przedstawiciel polskiego rządu, minister Michał Boni (wizytówka to zaiste idealna – szef resortu cyfryzacji nie mający pojęcia o komputerach), stwierdził w otwierającym iwent przemówieniu, że do walki z mową nienawiści potrzebne jest „nowe braterstwo” i solidarność ze wszystkimi „innymi”. Na czym miałoby owo braterstwo polegać i kim są ci inni oczywiście nie powiedział, ale nie musiał – po pierwsze polityk nie po to mówi, by coś powiedzieć, a po drugie wszyscy zgromadzeni doskonale się w temacie orientowali. Swoją drogą to zabawne jak bardzo orwellowska rzeczywistość przenika tę naszą, powszednią: do „nowego braterstwa” dodajmy „nową wolność”, przyprawmy „nową równością” i będziemy mieli jasność. To znaczy, oczywista oczywistość, „nową jasność”, w której „wszystkie zwierzęta będą równe, ale niektóre będą równiejsze od innych”. Czym będą się charakteryzować te równiejsze pozostawiam domyślności czytelników, dla ułatwienia tylko dodam, że sierść będą miały tęczową…
Inny uczestnik konferencji, dyrektor Agencji Praw Podstawowych Unii Europejskiej grzmiał z mównicy, że aż osiemdziesiąt trzy procent Polaków dostrzega homofobię w wypowiedziach polityków co przy średniej unijnej na poziomie czterdziestu czterech procent jest rzeczą straszną. Gdyby przeprowadzić matematyczną analizę tych procentów to albo niektórzy z naszych miłościwie nam panujących przedstawicieli gadają wyłącznie o „paleniu pedałów”, albo nawet Robert Biedroń z Anną Grodzką (de domo Krzysiem Bęgowskim) nie są wolni od homo-, trans- i queerfobii. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że każdy z tych homofobicznych polityków ma swoich wyznawców (dziś zwolennik to słowo wymarłe, partie stały się niemal kościołami a ich prezesi są jak papieże – we własnych oczach każdy objęty jest dogmatem nieomylności) to chyba tylko Dobry Bóg sprawia, że parady równości spacerujące od czasu do czasu po naszej ojczystej, umęczonej ziemi nie kończą się scenami znanymi z pewnego obrazu Henryka Siemiradzkiego, z tą tylko różnicą, że zamiast chrześcijan mroki ciemnogrodu rozświetlaliby płonący pederaści.
Może i byłoby śmiesznie, gdyby nie było strasznie. Thornbjorn Jagland stwierdził, że za mowę nienawiści „wszyscy ponosimy odpowiedzialność, bo słowa mają wielką moc i przeradzają się w czyny. Holocaust był możliwy, bo wcześniej za pomocą słów odczłowieczono Żydów. Obojętność w sprawie mowy nienawiści to społeczne samobójstwo. Nie możemy jej zlikwidować, ale możemy ją zmarginalizować”. Cały kłopot w tym, że nie możemy. Bo to właśnie ci, którzy z tak wielkim zapałem chcą nam zamykać gęby najczęściej ową mową nienawiści się posługują i odczłowieczają tych, których nie akceptują. To przecież red. Żakowski nazwał Jarosława Gowina „chwastem politycznym”, to kolega rządowy min. Boniego nawoływał do „dorzynania watahy”, to m.in. „Gazeta Wyborcza”, która z takim zapałem zwalcza mowę nienawiści, nie szczędziła wysiłków by odczłowieczyć Jarosława Kaczyńskiego, co doprowadziło Ryszarda Cybę do ataku na łódzkie biuro Prawa i Sprawiedliwości i zamordowania Marka Rosiaka. Może zatem, drodzy wyznawcy solidarności z innymi i głosiciele „nowego braterstwa”, zanim następnym razem zwołacie swój zlot gwiaździsty uderzycie się w piersi (tym razem własne) i posprzątacie swoje podwórko? Bo jak na razie widzicie źdźbła w cudzych oczach a we własnych macie belki tak ogromne, że nie pozwalają wam dostrzec końca swojego, ustrojonego potężnym gilem nosa…
The post Zwierzęta z tęczowym futerkiem są równiejsze od innych appeared first on 3obieg.pl.