- Popatrz, popatrz…Jaki ty przewidujący się zrobiłeś? – syknęła sarkastycznie Wędkowiec – No prawie wszystko pod kontrolą, poza moją wędką oczywiście! Bo kiedy ja prowadzę dyplomatyczne potyczki z kolonistami, nie ma komu pilnować mojego łowiska i haczyka!
- Dzwoneczek sobie kup, kobieto.
- Sam se nabądź dzwoneczki, skoro ci brak – odparowała Wędkowiec.
- Ja już mam. Codziennie nim dzwonię – uśmiechnąłsię szeroko były małżonek.
- Och! W to akurat, nie wątpię – Wędkowiec wydełą usta i zaczęła manewr walnięcia fochem.
- Hje, hje, hje – śmiał się deko złośliwie eks – A no jasne, wy kobiety macie w głowach tylko jedno.
- To wy macie jedno! – wydarla się na 10 okolicznych stawików, powodując syki przybrzeżnych wędkarzy – Wam w głowie tylko…DZWONIENIE!
- Oj Anusia, Anusia… Przypominam ci, gdzie pracuję. No?! I gdzie ja pracuję? No sama powiedz, gdzie? – zachęcał Wędkowiec patrząc jej prosto w oczy.
- Pracujesz w …tramwaju. – Wędkowiec foszenie postanowiła odłożyć na później i zobaczyć jak dalej rozwinie się ta dziwna akcja.
- Ślicznie. A w tramwaju są …co?
- Drzwi!
- Świetnie… Tak, Anusia, są…Ech. Ale co jeszcze są w tramwajach? – wycedził były małżonek, nie przejmując się ani stylem, ani gramatyką ani nawet ortografią wypowiedzi.
- Nooo… Okna? – zapytała Wędkowiec zupełnie głupowato, ale oczy jej tryskały humorem i pewną dozą przekory.
- Ja zwariuję z tobą – jęknął były mąż – Czyżbym się pomylił myśląc kiedyś, że poślubiłem niezwykle inteligentną kobietę? Żadna inna jej nie dorównywała intelektem…
Tu Wędkowiec spojrzała na byłego spode łba i nieco wyczekująco, więc z pewną dozą nieśmiałości, eks kontynuował wypowiedź.
- Jasne…ani też wdziękiem też nie dorównywała.
- Dzwoneczki są – Wędkowiec walnęła najpiękniejszy uśmiech z cyklu “ależ oczywiście mózg rządzi, na pohybel długim nogom”.
- Noo wreszcie! – ucieszył się były mąż- No więc dzwonię sobie codziennie. A tak…Dzwonię na potęgę, bo ja lubię sowbie tak właśnie podzwonić!
- Ale możesz mi wyjaśnić najważniejszą rzecz? Co to ma wspólnego z wędką?
- A ma…Wędka też może dzwonić. W sklepach są czujniki na wędki. Zostawiasz i zajmujesz się czym innym – o na przykład możesz sobie telefonować do uśmiechniętej śmierci. Taki sprzęt w odpowiedniej chwili będzie cię wdzięcznie i dźwięcznie informował, że jakiś rekin ma ochotę spojrzeć ci w oczki…
- Aaaa…Widzisz, no skąd mogłam wiedzieć, ja dopiero początkuję i nie do końca wiem, co …na rybach dzwoni.
- To już wiesz. AAaa i jeszcze jedno. Na rybach, moja droga, obowiązuje zawieszenie porozwodowej broni.
- Pod warunkiem, że nie będziesz wykorzystywał go do niecnych celów. Ta ziemia jest niczyja! – odparowała Wędkowiec.
- Dobrze. – poddał się bez żadnej walki eks.
- No jasne! Bo zawsze wolałeś jakieś te swoje koleżanki z pracy… Byle miały długie nogi i blond włosy. – eksplodowała nagłym żalem Wędkowiec.
- Nie prawda. Ty to sobie nawymyślałaś. I w ogóle….
- Ale ja jeszcze nie skończyłam! Wszystkie te Kasie, Asie, Basie i Dorotki! A ja w garach, przy domu i gotowanie, pranie i dzieci…
- Kobieto! To z tobą jestem na rybach!!!! – ryknął eks.
- No i co z tego, ale za to ja jestem “była”!!!! – identycznym tonem ryknęła Wędkowiec.
- Żadnej innej na ryby nie zabieram, tylko ciebie!
- A no pewnie, no bo ja przecież się tylko do wędki i szuwarów nadaję! – szarżowała już całkiem nielogicznie i ślepo Wędkowiec, bo w piersiach nagle poczuła wieki żal i smutek. Trzeba było zabić to kretyńskie uczucie krzykiem i złością. Tylko, że złość nie przychodziła…
- Grrrr!!!! – zdenerwował się kompletnie były małżonek – Ja ci to wytłumaczę o-bra-zo-wo! Wiesz co co jest “za tramwaj”?
- Zatramwaj? Nie…
- O ludzie! Autobus, który jedzie zamiast tramwaju – ma taką karteczkę i wozi ludzi, kiedy tramwaj zaliczył awarię, albo zabrakło prądu itd, ect. – denerwował się eks.
- A tak. Ale co to ma do rzeczy?
- Ma. Powiedz mi, czy ten autobus, który ma taką karteczkę, nagle staje się … pięknym tramwajem, wskakuje na tory i dzwoni?
- Nie no… Dalej jest autobusem, jeździ po asfalcie, klaksoni i tylko przez chwilę ma odpowiednią etykietkę.
- Cuuudooownie! – uradował się były małżonek – No. To każda moja koleżanka w porównaniu z tobą to taki “zatramwaj”.
Nad brzegiem jezioka zapanowała przez chwilę kompletna cisza.
- Wiesz… To zawieszenie broni nie jest takie głupie- cicho wybąkała Wędkowiec – A dalej to zobaczymy. Za dwa dni wracają dzieci. Zacznie się znów rok szkolny i szara codzienność.
- Będzie dobrze. Zobaczysz. A teraz zbiermy wędki i robale i haczyki. A jak masz ochotę na rybną kolację, to zapraszam do sklepu.
CDN…
Źródło: Osobiste doświadczenia autorki.
The post Baba na rybach i… zatramwaje (odc. 7) appeared first on 3obieg.pl.