Quantcast
Channel: 3obieg.pl – Serwis informacyjny dziennikarstwa obywatelskiego.
Viewing all 16410 articles
Browse latest View live

Postkomuniści i 4 czerwca -trudno o większe szyderstwo z prawdy

$
0
0

okrągły stółPostkomuniści-dawni ideolodzy i wyznawcy obłędnej filozofii marksistowsko-leninowskiej. Przeróżnej maści aktywiści: PZPR-u, ZSMP, ZSL-u, ZMW. Gdzie teraz realizują swój wilczy pęd do władzy? Do jakich środowisk przenikają? W jakie szaty i nowe piórka się stroją?
Bez wątpienia pełno ich w SLD i PSL-u, to jednak normalne. Swój ciągnie do swego. Jednak są i tacy, którzy wchodzą do prawicowych środowisk. Skrywają się wtedy za maskami demokratów, liberałów, narodowców. „Gruba kreska” Mazowieckiego, brak dekomunizacji- podparte filozofią relatywizmu, sprawiają, że zanika podstawowy podział na dobro i zło. W takim świecie dawni towarzysze czują się bezpiecznie i komfortowo. A przecież wielu z nich, aż do 1989 r. trwało na straży bandyckiego systemu.

To oni w stanie wojennym zwalczali nas, my ich. Zbrojne komunistyczne formacje działały na ich rozkazy i realizowały ich plany. Dzisiaj świętują razem z „konstruktywną” opozycja upadek komunizmu? Powołują się na wartości europejskie i nadużywają słowa- tolerancja. Sami nigdy nie przebierali w środkach, nigdy nie wykazali się żadną tolerancją. Byli włodarzami PRL-u stosując dyktat siły, kłamstwa i manipulacji. Nie mieli skrupułów, żeby zdradzić swój własny naród. Teraz zmienili poglądy, tak szybko jak zmienia się rękawiczki i nawet szydzą z komuny, nie zdając sobie sprawy z tego, ze szydzą z samych siebie. Trudno o większe szyderstwo z prawdy.

W kontraktowych wyborach w 1989 roku, wchodzili do Sejmu i obejmowali najwyższe stanowiska w państwie, bez społecznego mandatu. Nie przeszli demokratycznych procedur, dostali się tam za pomocą kontraktu i haniebnych umów przy Okrągłym Stole i w Magdalence. Ordynacja wyborcza, wtedy stworzona na zamówienie i przez następne lata wielokrotnie „dopasowywana”, sprawiła, że trwają tak do dnia dzisiejszego. Zaliczając jedną kadencje za drugą.
Nie tylko postkomuniści, ale również inni politycy tzw. Okrągłego Stołu, pozostają w najwyższych strukturach władzy, nieprzerwanie od 1989 r. Nawet nikłe, prawie żadne poparcie społeczne, nie eliminuje ich z polityki. Zawdzięczają to proporcjonalnej ordynacji wyborczej, z licznymi progami, wymaganiami, które skutecznie eliminują innych spoza UKŁADU.

W 2012 roku, prof. Jerzy Przystawa zadał sobie trud przejrzenia poparcia, jakiego udzielili wyborcy posłom obecnej kadencji. A zatem jak wygląda Sejm Rzeczpospolitej, jeśli popatrzymy nań przez lupę kryterium zaufania społecznego? Jacy ludzie w nim zasiadają?

Na 460 posłów – 65 %, (297 posłów), nie uzyskało nawet 2 % poparcia wyborców w swoich okręgach wyborczych, a więc nie uzyskali nawet poparcia 1 na 50 wyborców! Prawie 20 % (85 posłów) nie przekroczyło poparcia 1 %, a więc nie uzyskali zaufania wyborców nawet 1 na 100! Np. wicemarszałek sejmu, p. Wanda Nowicka uzyskała w wyborach zaledwie 7065 głosów, znacznie poniżej 1 % wyborców. Na cały Sejm tylko 6 posłów (dosłownie sześciu) może pochwalić się poparciem przekraczającym 10 % wyborców. Wśród tych 6 nie ma nawet liderów partii politycznych, którzy nieprzerwanie od 1991 roku, zasiadają w Sejmie. Czy to jest szok? Nie, liczby te nie są wyjątkowe. Podobnie było we wszystkich poprzednich kadencjach od roku 1991.

Z tego i tez innych powodów byli komuniści maja się dobrze. Jest im teraz o wiele lepiej niż za komuny. Celnie to ujął, już w 1995 roku, w swojej książce pt. „ Kołtun się jeży”- Wojciech Cejrowski:

„…. Towarzysz Oleksy na przykład, kiedy był sekretarzem w Białej Podlaskiej, to był chudy i dopiero teraz upasł się, że ledwo na oczy widzi. Jemu za komuny było gorzej niż dzisiaj. Albo towarzysz Sekuła- za komuny skrzydeł nie mógł rozwinąć, bo wszyscy byliśmy biedni, dopiero dzisiaj ma szanse robić potężne przekręty. Za komuny miał gorzej, no, bo co mógł wtedy przekręcić, jakiś marny przydział na samochód albo kafelki, kilka kartek na benzynę…”

Nasze sumienia zawsze będą domagać się osądzenia zła. Upływ czasu jest nieistotny. Instytut Wisenthala, już tyle lat tropi oprawców z II wojny światowej i oddaje w ręce sprawiedliwości. Nikogo to nie dziwi i nie oburza. Nie możemy sobie pozwolić, żeby zasypywano podział na dobro i zło. Nie wolno zapomnieć o zbrodniach. Ta krew i te groby w wielu sercach są wciąż świeże. Relatywizowanie dobra, prawdy, honoru jest drogą na manowce. Budowaniem domu na piasku. Jeśli tego nie zrobimy to nie dziwmy się, że co rusz wyciągają i gloryfikują jakiegoś stalinowca typy Bauman, z Jaruzelskiego robią bohatera narodowego, a już zdeprawowane bandy wynarodowionych renegatów w święta państwowe wrzeszczą: „dymać orła białego”.

Niedługo kolejna hucpa z okazji 4 czerwca, 25- lecia III RP czy PRL-bis. Smutny to dzień, w którym tak wielu straciło marzenia o wolnym kraju, sprawiedliwości. Jednak jest i pozytywne spostrzeżenie. Co rok, coraz bardziej i dla coraz większej liczby obywateli, ten dzień, cuchnie zdrady zapachem.
Albert Łyjak


25 lat wolności, czyli remanent w lodówce

$
0
0

25_lat_wolności_1

http://www.galerialiber.pl/polityka/542/25-lat-wolnosci.html

Zanim się jeszcze na dobre zaczęło to całe propagandowe widowisko związane z 25-leciem tzw. wolności my już jesteśmy zmęczeni. Niemniej wyboru nie ma, skoro już po szyję jesteśmy w tym unurzani. Trzeba się jakoś wygrzebać. Najlepiej obroną poprzez atak. Jednym ze wskaźników naszej świetnej kondycji materialnej po ostatnim ćwierćwieczu ma być ponoć zawartość naszej lodówki. Zobaczmy więc, jaki wolnościowy dorobek skrywa nasza: 6 jajek, 20 dag. kawałek sera żółtego, połówka opakowania sera białego, pół okrągłego pudełka serków topionych (4 szt.). Jakieś słoikowe śledzie w oleju, pół kostki masła, jakaś pasta, czy też pasztet mały, kilkudniowy kawałek chyba szynki, trochę warzyw (pomidorki, ogórek niecały, chyba kilka rzodkiewek, coś jakby zielona cebulka albo szczypiorek, sałata pocięta na kawałki w plastyku i w słoiku czarne oliwki kupione tydzień temu). Do tego karton mleka, woda mineralna. W zamrażarce lodówkowej, bo tej odrębnej nie posiadamy chyba jakiś kawałek mięsa i przygotowanych w roku ubiegłym parę mrożonek, czyli jakieś maliny, agrest i porzeczka. Do tego lód oczywiście. Na stole pod kloszem chleb wczorajszy albo i starszy. Gdzieś po szafkach, gdyby iść dalej torebka (może dwie) mąki, cukry, kaszy, paczka makaronu, kawa i herbata. No i to chyba wszystko.

Ech w głowie się od tego dobrobytu kręci. Chyba upichcimy z tego jakieś danie haute cuisine, ot chociażby jajecznicę z trzech jaj, nie bacząc, że to 50% naszych zapasów, do tego chleb z masłem i relacją na żywo z wizyty Obamy, który doceni zalety naszego postępu na drodze wolności, dobrobytu, demokracji i wiary w opiekuńczą politykę rządzących, którzy na co dzień z troską pochylają się nad naszymi kłopotami.

Zaraz, jak tylko medialna zawieruch ustąpi będziemy mogli się znowu skupić na tym, co jest naszym popisem mistrzowskim: na czym tu jeszcze oszczędzić? Jak prasa i radio donosi ciągle na tym polu mamy wiele do zrobienia. Prawdziwi czempioni tej dyscypliny potrafią ponoć, w ramach oszczędności powiesić się nawet na sznurówce. Czekamy na kolejnych rekordzistów.

Z pozdrowieniami red. nacz. Liber

Jakub Lesiński o długu publicznym. Wystapienie młodych w sejmie

Przyczyny rosnącej popularności MDM

$
0
0

Z danych przedstawionych niedawno przez Bank Gospodarstwa Krajowego wynika, że zainteresowanie programem mieszkania dla młodych z każdym miesiącem konsekwentnie rośnie.

Jak twierdz specjaliści, powodów tego stanu rzeczy jest kilka. Jednym z nich jest dołączanie do programu MDM kolejnych banków. Obecnie w programie uczestniczy aż 10 instytucji kredytujących, przyjmujących wnioski o rządowe wsparcie. Ostatnią instytucją, która poszerzyła swoją ofertę o kredyty hipoteczne wspierane środkami z programu MDM był Euro Bank. Rozszerzająca się lista banków uczestniczących w programie generuje coraz większą konkurencję, której owocem są coraz atrakcyjniejsze warunki kredytów.

Bardzo istotny wpływ na wzrost zainteresowania programem mieszkania dla młodych miało również podwyższenie limitów cenowych w wielu miastach. Dzięki temu oferta mieszkań z rynku pierwotnego, które mogą być dofinansowane ze środków rządowych znacznie się powiększyła. Wystarczy spojrzeć na liczby. W miastach, w których limit cenowy wzrósł nastąpił dynamiczny wzrost liczby mieszkań dostępnych w ramach programu MDM.

W zestawieniu opublikowanym przez portal rynekpierwotny.com porównano ilość mieszkań dostępnych w ramach rządowego wsparcia w październiku i kwietniu 2014 roku.

Najwyższymi wynikami mogą pochwalić się takie miasta, jak Wrocław, w którym wartość zmian sięgnęła 159 %, Kraków z wynikiem 110 %, Katowice – 85 %. Nieco poniżej czołówki uplasowały się Warszawa – 59 %, Poznań 53 % i Gdańsk zaledwie 16 %. Najgorzej wypadła w tym rankingu Łódź, tam bowiem ilość dostępnych mieszkań w ramach MDM spadła aż o 27 %.

Mieszkania dla Młodych to rządowy program, który ma za zadanie wspierać osoby w wieku do 35 lat w zakupie pierwszej nieruchomości na rynku pierwotnym. Z pomocy mogą skorzystać mogą zarówno osoby pozostające w związku małżeńskim, jak i single. Warto wiedzieć, że posiadanie dzieci pozwala na uzyskanie większej kwoty dopłat.

Więcej informacji na temat rosnącej popularności programu mieszkania dla młodych MDM znajdziesz w artykule na naszym eksperckim blogu.

Polska medycyna turystyczna- usługi za pół darmo.

$
0
0

Polska Turystyka Medyczna. Nasze kliniki oferują światu leczenie za pół darmo. Polski rząd propaguje nasz kraj jako światowej klasy centrum medycyny. Czemu rząd leni wziął sie do roboty? Czyżby szukano ekstra kapitału dla przyszłych prywatyzatorów służby zdrowia?

Świadczenia medyczne są faktycznie za pół darmo, tyle tylko że nie dla Polaków. Tak. Bogata Europa coraz częściej leczy się w u nas. Mamy wysokiej klasy lekarzy, świetnie wyposażone placówki oraz co najważniejsze – niskie ceny. Jaki sens ma promocja naszych zakładów służby zdrowia dla zagranicznych pacjentów, skoro na te same usługi Polacy stoją w kolejkach latami?

Czy czasem nie szuka się zastrzyku kapitału dla tych którzy wkrótce wykupią zadłużone placówki.

An operation in progress at the Carolina Medical Centre in Warsaw, Poland.

To nie scena z filmu science fiction.To sala operacyjne w jednym z warszawskich centrów medycznych. Ile czasu czeka za zabieg w takiej sali Polak? Bo Anglik czy Francuz otrzymuje dostęp do zabiegu natychmiast. U siebie też czeka, a i płaci dwa razy tyle ( i tak zarabia).

Obiekty jakimi dysponujemy w Polsce przyprawiają o zadrość każdego menedżera służby zdrowia w Europie. Nasi lekarze to eksperci z światowej klasy. Ceny są często o połowę niższe co ludzie  muszą zapłacić u siebie w domu. Dlaczego więc nie przyjeżdża do Polski , na rutynowe zabiegi coraz więcej i więcej pacjentów z bogatszej części Europy? Bo przyjeżdża już sporo.

Od wielu lat Polacy- emigranci przyjeżdżali domu na drogie zabiegi dentystyczne, skomplikowane
zabiegi chirurgii plastycznej i na wykonanie procedur takich jak wymiana biodra wykonane za  30% do 60% kosztów,które musieli by płacić w ich nowej  ojczyźnie.

Teraz rząd, którego Premier sam jest zapalonym turysta za pieniądze budżetu państwa, zajął się  promowaniem turystyki medycznej do naszego. Na celowniku są nie, nie Polacy których wygnano  na emigrację i stworzono “luzy” w ośrodkach zdrowia, ale mieszkańcy:Skandynawii, Niemiec, Wielkiej Brytanii no i (tak, tak) Europy Wschodniej. Nasz kochany rząd przypomniał sobie że Polska zlokalizowana jest w samym sercu Europy, jest mnóstwo tanich lotów, tanie noclegi, i sporo atrakcji turystycznych  nie tylko w Warszawie czy Krakowie.To wystarczające atuty aby zachęcić amatorów  turystyki medycznej do Polski.

Dyrektywa UE,która weszła w życie wubiegłym roku daje konsumentom, prawo do korzystania z usług zdrowotnych w innych krajach europejskich, według naszych biurokratów, pomoże uczynić naszą ofertę atrakcyjnąa Polskę mekką turystyki medycznej Europy.  

    

W jednej z bardziej dynamicznych klinice Dentestetica (obrzeżach Krakowa), jeden z właścicieli, mówi swojemu wielojęzycznemu personelowi że ich zadaniem jest “wiercić, wypełniać i wystawiać rachunki” ( ang. drill, fill, and bill ) . Wypracowano tam model biznesowy one-stop-shop coraz powszechniej stosowany w innych polskich klinikach.  Klinika jest “naszpikowana” najnowszymi urządzeniami,co sprawia, że angielski stomatolog pracujący dla Hertfordshire NHS  wygląda przy naszym dentyście jak znachor ze średniowiecza. Taki sprzęt, umożliwia zaoferowanie wykonania nawet najbardziej  zaawansowanej procedury w czasie pięciu dni. Klientz zagranicy oszczędza na zabiegu 2.500 £, więc koszt przelotuRyanair 100£, wygląda jak przypadkowy wydatek.

“Oferujemy klientom kompletny pakiet - odbieramy go na lotnisku i pozostaje one w naszych apartamentach (obok kliniki),”mówi właściciel klinki.” W czasie wolnym od procedury leczenia wykonywanegoprzez pracowników, którzy wysokiej klasy ekspertami w swojej dziedzinie, klientmoże zwiedzać nasze miasto Kraków. Plan leczenia jest całkowicie podporządkowany potrzebom i oczekiwaniom klienta.” Implanty,które  w Wielkiej Brytanii kosztują około 2,500£można w tej firmie otrzymać  poniżej 1000£, natomiast ceramiczne veneers (nakładki na zęby)  za pół ceny jaką trzeba zapłacić w UK czyli 600£.

W dość zapracowanym ”Carolina Medical Centre”, odległym od Warszawy o trzy godziny jazdy pociągiem,prezentują najwyższej klasy skaner MRI. Skaner z którego korzystają nawet najwyższej klasy zawodowi sportowcy. Centrum specjalizuje się w leczeniu urazu więzadła krzyżowego przedniego, który to uraz zakończył karierę wielu piłkarzy i przeprowadziło w ubiegłym roku 266 operacji kolana i 60 wymiany stawu biodrowego. Zazwyczaj kosztuje to około jedną trzecią kosztów leczenia prywatnego w Wielkiej Brytanii.

     

Mimoto,dla prowadzących przychodnie cena nie jest najważniejsza. “Staramy się dostarczyćnajwyższej jakości leczenie, przy tym po możliwieniższej cenie,” mówią. Jeśli chcesz, coś tanio  zawsze znajdziesz inną klinikę,które weźmie mniej. Naszym celem jest zapewnienie najlepszej jakości- ale też i oszczędności. “ 

BliżejWarszawy centrum Medicover ze szwedzkim właścicielem. Niedawno uzyskało miano  międzynarodowego szpitala roku w Polsce. Obiekty znakomite, ale jest cociekawe to brak pacjentów. Francuski dyrektor zarządzający i resztakierownictwa robią wielką grę marketingową.  180-łóżek w najlepszymszpitalu. Minimalny wskaźnik zakażeń bo szpital zaledwie pięcioletni więc łatwy do utrzymania czystości i do czyszczenia”. Do tejpory większość klientów jest spoza Polski głównie  z Norwegii i Szwecji.

    

To nie jest polski zakład leczenia borowinami.

 Program rozwoju turystyki medycznej w Polsce ma oczywiście swoją administrację ( jak może w takim razie  przegrać wybory z PiS-em o 0,31% ?). Podobno w 75% finansowany przez UE.  320.000 ludzi odwiedziło nasz kraj w 2012 r. jako “poszukiwacze zdrowia”. Jeśli ktoś szuka dowodów na to jak unijny moloch szasta pieniędzmi (waszymi też bo Polska okup płaci ) no to bardzo proszę- są na tacy:  42% przyjechało na zabiegi chirurgii plastycznej, zwłaszcza implantów piersi. Czyżby w nowej USSR najważniejsze były nie plecy a cycki ? 9% przybyło na zabiegi związane z otyłością żołądka i nie byli to zapewne mieszkańcy Etiopii i innych głodujących krajów. W Europie kosztuje to 10 000 euro, w Polsce 40% taniej. Także dentystyka, ale to zrozumiałe. Jak cieszyć się z tego że Unii tak dobrze i coraz lepiej mając szczerbaty uśmiech?  

         


Administratorzy programu zastanawiają się: ” Rozumiemy, że ludzie mają dawne wyobrażenie o Polskiej medycynie ale mamy  teraz światowej klasy udogodnienia,” mówi szefowa programu.“Więc dziwi mnie,że ludzie muszą zapłacić 100.000 dolarów za wszczepienie bypassów serca w Stanach Zjednoczonych, i należy się dziwić że nie wiedzą iż w dziewięć godzin mogą przyleciećdo nas, i otrzymać mieć równie dobre lub lepsze leczenie płacąc tylko 15.000 dolarów.” Myślę że nie czytają tego Polacy chorzy na serce i czekający w długaśnych kolejkach na operację serca. Podobno tylko dlatego że brakuje pieniędzy które znajdują się na na różne wojenki, loty pana Premiera do domu za zupę z zacierkami i mnóstwo innych atrakcji turystycznych.  Nie tylko pieniędzy dla potrzebujących leczenia chorych. Polski amator medycznej turystki otrzymuje tylko wsparcie w podróży na cmentarz a i to niedawno zredukowane.

PS. Miałem Was nie denerwować ale tym co tak jak wyżej kraczą na amerykańska medycynę powiem tak. We czwartek mam wizytę w szpitalu kardiologicznym. W poniedziałek zadzwonili ze szpitala aby się upewnić czy nie zapomniałem, podano mi jakie badania będą wykonane i jak się do nich przygotować i pytano czy jeszcze sobie czegoś życzę. Jestem emerytem, ubezpieczenie mam “państwowe” ( polski ZUS). Koszt takiej wizyty? Tyle co benzyna na dojazd. Reszta Free.  To po co mam dygać do Polski i użerać się z opryskliwą stewardessą w LOT?

Dziennikarz Obywatelski 3obieg.pl głoduje w więzieniu na Rakowieckiej

$
0
0

zpa1

 

zpa2

 

Oto jeden z materiałów Dariusza Komorowskiego

Informacja na temat głodówki i kłopotów Pana Darka była tak blokowana, że nasza Redakcja dowiedziała się o sprawie kilka dni temu. Prosimy o wszelką pomoc w wydostaniu dziennikarza obywatelskiego z Rakowieckiej.

Demonstracja-pod-sadem-01

Wizyta prezydenta USA w Polsce – widziane z USA

$
0
0

Dzisiaj z oficjalna wizyta przyjezdza do Polski prezydent Stanow Zjednoczonych Barrack Obama i bedzie bawil przez dwa niecale dni. Na pewno zlozy wieniec pod pomnikiem Ofiar Getta, ale mnie wcale nie zaskoczy, jesli oleje inne polskie pomniki,  swiadczace o naszych polskich narodowych tragediach. Bo niby kto mialby mu o nich powiedziec. Nasz kukuniek nie mial dla niego czasu, bo to przeciez medrzec Europy, ani nasz Brunislaw, ktoremu we lbie bigosowanie, ani nasz Donaldo, ktory nie po to bral niemieckie pieniadze, ani nasz majdaniarz Jaroslaw, ktoremu na sercu lezy w tej chwili bardziej dobro Ukrainy niz Polski.

Jak mozna bylo zaobserwowac, nasi tzw eliciarze wystrugani z banana przez czlowieka chonoru, beda sie podniecac bardziej sprawami spotkania Obamy z Poroszenko, jako kolejnym gangsterem z ukrainskiej wierchuszki, niz jakimis tam sprawami polskimi. Na razie wrogiem nr.1  eliciarzy jest uczennica gorzowskiego liceum Marysia Sokolowska, przy ktorej to nasz pozeracz niewiescich serc Donaldo, wymiekl zupelnie. Prawdopodobnie Marysia moze wyladowac w Gostyninie, gdzie sejm glosami eliciarzy z magdalenkowego rozdania, przygotowal specjalne osrodki resocjalizacyjne dla takich jak najpopularniejsza obecnie polska nastolatka.

Na co Polska moze liczyc po wystepie Obamy w Warszawie? Na to samo, na co liczyla i otrzymala od jego wielkiego poprzednika G.W. Busha.  Znowu beda piekne i czule  slowka o naszym wkladzie w rozwoj demokracji, Obama kogos tam klepnie po ramieniu, ale na zadne bigosowanie z naszym Brunkiem na pewno sie nie zgodzi. Jesli juz sie zgodzi, to na pewno na barszcz ukrainski z Poroszenko.

Natomiast majdaniarz Jaroslaw, oczekuje z pewnoscia nowego prezydenta, tym razem z republikanskiego nadania. Jaroslaw oczywiscie liczy, ze powita przyszlego prezydenta z partii republikanskiej jako premier IV RP,  czyli kolejnej mutacji PRL. Ale sa to jeszcze spiewy przyszlosci i pobozne zyczenia naszego majdaniarza niekoniecznie musza sie spelnic.

Poniewaz prezydent Obama przyjezdza w 25 rocznice obalenia komunzimu, co radosnie oznajmila nam wowczas Pani Joanna Szczepkowska i ogromna wiekszosc obywateli myslala, ze nastapi rozliczanie komunistow, ale wtedy nie bylo wiadomo opinii publicznej o magdalenkowym przekrecie, zmontowanym przez komunistow oraz nasza demokratyczna opozycje,  reprezentowana w Magdalence m.in. przez lansowanego na sile jako wielkiego patrioty,  niezyjacego juz bylego prezydenta Lecha Kaczynskiego.

Zwolennicy PiS, jedynej patrii patriotow, ktorej przywodca pojechal natychmiast na kijowski majdan, by wyrykiwac hasla godnych nastepcow banderowskich zbrodniarzy, co jest dla wielu rosyjskich agentow m.in. mnie tym samym, czym bylby wyjazd pisowskich majdaniarzy pod Brame Brandemburska i wyrykiwanie na zjezdzie partii neonazistowskiej „Heil Hitler”. 

Dla pewnego amerykanskiego dziennikarza, bawiacego na majdanie, najwiekszym szokiem  bylo przybijanie ptactwa ozdobnego jak m.in.pawie, do drzwi w odzyskanej przez narod ukrainski willi juz bylego prezydenta Janukowycza. Bandera znalazl godnych nastepcow i moze byc pewny, ze Lachom przy najblizszej sposobnosci nie odpuszcza. Zwlaszcza ze dobrze wiedza, ze naszego kraju broni armia, ktorej musza pilnowac prywatne firmy ochroniarskie, takie jak chociazby ASBS, ponoc prywatna firma obecnego ministra MSW.

Dwadziescia piec lat demokracji magdalenkowej wystawiaja jej eliciarzom jak najgorsza ocene. Symbolem tej oceny jest nastolatka Marysia Sokolowska, ktora nazwala premiera zdrajca i co najgorsze, premier nie tlumaczac sie przed nia z jej zarzutu, chcial sie wymigac kwiatkami. Dla mnie takim samym zdrajca jest Jaroslaw majdaniarz, robiacy obecnie za wielkiego patriote, co naplul na pamiec ofiar dziesiatek tysiecy bestialskich zbrodni dokonanych nie przez specjalne wyselekcjonowane komanda smierci, tylko przez caly owczesny narod ukrainski. Czyms zupelnie normalnym jest, ze byly prezydent Kwasniewski robi za chlopca na posylki u jednego z ukrainskich oligarchow. Komuniscie Kwasniewskiemu sie nie dziwie i nie dziwie sie tez postawie Jaroslawa, wszak byli i sa wyselekcjonowani przez Kiszczaka od pelnienia swoich rol. Tak samo jak Kwasniewski, Jaroslaw robi taka sama robote dla ukrainskich oligarchow, ktorym sie znudzil Janukowycz i z jakegos sobie tylko znanego powodu postanowili go wymienic.

Wiec postanowili wykorzystac do swoich wewnetrzych rozgrywek niezlustrowanych madgalenkowych eliciarzy.  Poniewaz ukrainscy oligarchowie wywozdacy sie z dawnego KGB z czasow ZSRR,

 dobrze wiedza kto byl dawnym agentem komunistycznej bezpieki, wiec stad pojawienie sie na kijowskim majdanie pisowskich eliciarzy, z Jaroslawem na czele, odmiany magdalenkowych patriotow. Amerykanie tez dobrze o  tym wiedza, kto byl agentem i jakie ma grzechy, wiec nie moze dziwic bezgraniczne poparcie dla ich interesow w  Iraku i obecnie na Ukrainie przez magdalenkowych eliciarzy.

Poza gladkimi slowkami pelnymi pochwal o naszym wkladzie w rozwoj demokarcji, na ktore lapie sie juz tylko kukuniek, Obama nie ma Polsce do zaoferowania niczego pozytywnego. Na pewno bedzie chcial zalatwic dwie najwazniejsze sprawy. Sa to zydwowskie roszczenia, oraz nasz dalszy  wklad w rozwoj demokracji na Ukrainie. Oczywiscie przy tej okazji, bedzie nam chcial sprzedac amerykanski sprzet wojskowy, w ramach wzmocnienia NATO. Oczywiscie przyjada jacys wojacy amerykanscy, za ktorych zaplacimy slone pieniadze, bo bezpieczenstwo zawsze kosztowalo drogo, zwlaszcza jak sie ma zrodla nacisku w postaci niezlustrowanej agentury.

Zastanowmy sie, co otrzymalismy od Ameryki w ciagu tych 25 lat demokracji. Bilans demokracji jest oszalamiajacy. Zlikwidowany przemysl, bezrobocie ponad 20%, wliczajac tych, ktorzy wyjechali za chlebem, oraz przerazajaca korupcja i nepotyzm naszych eliciarzy, ktorzy sie beda wyslugiwac kazdemu, kto im zaplaci. W szkole podstawowej do ktorej chodzilam, do pierwszej komuni za  moich czasow przystapilo ok. 70 dzieci, a teraz z czterech innych szkol przystapilo zaledwie 25 dzieci. I to jest rozwoj wspanialej magdalenkowej demokracji.

O tym, ze sie dla Ameryki kompletnie nie liczymy, bylo juz wiadome od czasow Reagana. To jego ekipa tak ustawila z elitami KGB, rozwoj polskiej demokracji, przez dobrane odpowiednie osoby. Za czasow Reagana nastapila calkowita reorientacja polityki amerykanskiej, na wskutek czego najwazniejszym krajem dla Ameryki, dla ktorej ona sama postanowila zrezygnowac ze swoich priorytetow, jest bez watpienia Izrael. Przy swietnie zorganizowanym i poteznym lobbym proizraelskim, zadna inna narodowowsc nie ma zadnych szans. Jesli Ameryka jest zainteresowana jakimkolwiek krajem, to przede wszystkim jej przywodcy zastanawiaja sie, czy przede wszystkim jest to dobre dla Izraela, a nie dla USA.

Zaden prezydent od czasow ustanowienia owych priorytetow amerykanskiej polityki zagranicznej nie probowal zmienic, ze wzgledu na obawe utraty poparcia przez lobby proizraelskie.  Dopoki nie zmienia sie priorytety amerykanskiej polityki zagranicznej, nasz magdalenkowy eliciarz Jaroslaw, moze tylko liczyc na czule slowka, rowniez ze strony republikanskiego prezydenta.  Obecny przypadek ukrainski pokazuje wrecz klasyczny przyklad uzycia Polski jak scierki, dla realizacji obcych nam interesow. Majdaniarskie wyglupy Jaroslawa, tylko mniew tym utwierdzaja.  Nasza rodzima propaganda, zaangazowanie sie Polski po stronie wrogich Polsce banderowcow, coraz bardziej przypomina nam czasy siermieznej propagandy poznego Gierka. Broni zarowno magdaenkowych patriotow Jaroslawa, jak rowniez niemieckich zaprzancow Tuska. Poniewaz nasze media w wiekszosci naleza do niemieckich koncernow, wiec nic nie moze sie ukazac negatywnego o Niemczech w sprawie ukrainskiego konfliktu.

Podczas wizyty Obamy w Polsce wszystko jest jasne, dlaczego Amerykanie tak sie angazuja w sprawe wyniesienia kolejnego gangstera do wladzy na Ukrainie. Ekipa demokratycznie wybranego gangstera Poroszenki weszla w spolke z rodzinami obecnych amerykanskich dygnitarzy: Bidena i Kerry, obiecujac im w zamian intratne kontrakty w zamian za oslone przed Rosja Putina. Skoro Ameryka angazuje sie w sprawy ukrainskie, to  najpierw  musza byc uwzglednione interesy Izraela.  Poniewaz wrogiem nr. 1 Izraela jest Iran, wraz ze swoimi najwiekszymi na swiecie zlozami ropy nafowej, wdodatku o niskich kosztach wydobycia, wiec Ameryka zgodzila sie udzielic wsparcia kolejnemu gangsterowi,w zamian za wyrzucenie Rosjan z Krymu, by przeksztalcic Krym  w gigantyczne lotnisko dla ciezkich bombowcow do nalotow na Iran.

Wiadomo ze na takie plany, musiala zdecydowanie zareagowac putinowska Rosja, dla ktorej to zajecie Krymu przez Amerykanow, oznaczalo zredukowanie jej  do roli trzeciorzednego kraju i dostarczyciela surowcow dla zachodnich korporacji. Rosja wzorujac sie na przypadku Kosowa blyskawicznie zajela Krym, wybijajac z glowy przede wszystkim marzenia Izraela o zadaniu szybkiego ciosu jego glownemu wrogowi  Iranowi.

Rosja nie dosc ze zgdruzgotala marzenia Izraela, to jeszcze bruzdzi w planach amerykanskich notabli, ktorzy najwyrazniej zazdroszczac  sukcesu niemieckiemu bylemu kanclerzowi Schrederowi, chcieli bardzo pojsc w jego slady. Wiec stad jest takie zaangazowanie sie amerykanskiej dyplomacji w poglebienie ukrainskiej demokracji. Ameryka znowu postawila na niezawodnego swojego sojusznika w tej czcesci Europy, czyli polskich eliciarzy magdalenkowych. I nie mogla sie zawiesc, poniewaz rowniez jak Rosjanie dysponuje lista agentow dawnej komunistycznej bezpieki.

Polscy eliciarze bez zadnego opamietania na wyscigi zaczeli popierac jednego gangstera przeciwko innemu ukrainskiemu gangsterowi. Poniewaz ekipa grupujaca gangsterow Poroszenki, opowiedziala sie zdecydowanie przeciwko Rosji, wiec nasi eliciarze wbrew polskiej racji stanu poparli ich calkowicie.

Nie wiem jakie zadania wyznaczy Ameryka polskim magdalenkowym eliciarzom, podczas wizyty prezydenta Obamy, ale jak zwykle Ameryka zadba w pierwszej kolejnosci o interesy Izraela. Nastepnie zadba o interesy swoich notabli bedacych obecnie u wladzy, jak Biden i Kerry, czyli o umocnienie demokracji na Ukrainie. Natomiast polskie Interesy Ameryka ma w takim samym powazaniu, jak polscy magdalenkowi eliciarze, ze szczegolnym uwzglednieniem obecnych,  robiacych w tym momencie za prawdziwych patriotow.

LWÓW Z BAŁAKOWYM SZMONCESEM W TLE

$
0
0

     LWÓW Z BAŁAKOWYM SZMONCESEM W TLE

http://www.youtube.com/watch?v=Slv38Wt7bPE

“>

http://www.youtube.com/watch?v=Slv38Wt7bPE

target=”_blank”>

http://www.youtube.com/watch?v=Slv38Wt7bPE

Piosenka „Batiar jakich mało”

Bałak to przecież nic innego jak lwowska przedmiejska gwara. Termin bałak nie figuruje w słownikach poprawnej polszczyzny, nie odnajdziemy go również w encyklopediach. A jednak, jednak jest swoistym językiem,  trwale wpisanym w historię naszej mowy. Medialnie, zapewne też i historycznie, język bałaku zaistniał dzięki autorstwu Wiktora Budzyńskiego i tak urodziła się „Wesoła Lwowska Fala „. Pierwszą stałą, cotygodniową, półgodzinną audycję rozrywkową lwowska rozgłośnia Polskiego Radia nadała  16 lipca 1933 roku.

 Bałakiem w tej audycji posługiwali się przede wszystkim Tońcio i Szczepcio, czyli Henryk Vogelfänger i Kazimierz Wajda, tworząc duet dialogowy.

 Przeciwieństwem bałaku był tzw. szmonces, inny duet dialogowy  w mistrzowskim wykonaniu Aprikozenkranza i Untenbauma, czyli Mieczysława Monderera i Adolfa Fleischena.

 Mistrzem szmoncesu był również Lopek / Kazimierz Krukowski /, łodzianin.

 „ Lwowską Falę „ tworzyli jeszcze radca Strońć w osobie mistrza Wilhelma Korabiowskiego, oraz  mistrzyni, Włada Majewska, wykreowana oczywiście przez Wiktora Budzyńskiego.

 W tym mistrzowskim poczcie zakwitali jeszcze Ada Sadowska, Teodozja Lisiewicz, Love Short, Czesław Halski, Juliusz Gabel, Alfred Schutz (twórca muzyki do „ Czerwonych Maków pod Monte Cassino „ z tekstem Feliksa Konarskiego ), Tadeusz Seredyński, Zbigniew Lipczyński, Izydor Dąb – tylu zapamiętałem.

 Oczywiście Czytelnikom należy  przypomnieć ten żywy do dzisiaj język, na przykładzie dialogów Tońcia i Szczepcia, lwowskiej piosenki z wybitnymi autorskimi tekstami renomowanych autorów, jak Marian Hemar, Witold Szolginia, Emanuel Szlechter, Wiktor Biegański, czy Henryk Wars. Ale, ale dominowała  lwowska anonimowa piosenka uliczna, wesoła, komiczna, wzruszająca, stanowiąca o kolorycie i światłocieniach tego miasta. Dla przykładu:

 Tońcio : „… swoi baby kocham!!!

Szczepcio: I w swoi Polscy kity zawalisz…”

 Piosenka:

“… Popamiętaj ty sy, Tońku!
Powiedz, Szczepciu, powiedz co?
To si tobi przyda,
Bo pamiętaj, ży ni bida,
Ale piniundz, to, nieszczęści, o!

Kto ma forsy, temu zdaji si,
Temu zdaji si, ży un król,
Żyji, piji i przydstawia si,
Kużdyn przy nim nul.

A gdy nagli forsa skończy si,
Zara skończy si cały bal,
Stenka, kwenka i zustai mu
Po ty forsi żal.

A my dwa, oba cwaj
Ni mamy nic i mamy raj!
Nam nic ni zrobi zło,
Bo trać jak ni masz co!

Kto ma forsy, ten kulegi ma,
Przyjacieli ma, wszysku ma,
Jest kuchany, żyju, piju z nim
Dzie si tylko da,

A gdy nagli forsa skończy si,
Wtedy wisza się na nim psy,
Nikt go nie zna, nikt ni kocha go
To ni ta co my!

Bo my dwa oba cwaj,
Bu takich ni ma cały kraj,
My dwa ,ohoho!
To tak jak innych sto!…

 Cała „Wesoła Lwowska Fala”, będąca składanką monologów i skeczów, była swoistego rodzaju zwierciadłem odbijającym specyficzny klimat Lwowa, tego miasta-bukietu splecionego z różnobarwnych języków, kultur i obyczajów, zadzierającego nosa z racji swej niedawnej stołeczności (stolica Galicji, Lodomerii i Wielkiego Księstwa Krakowskiego, czyli — jak powiadali nasi radiowi bohaterowie — stolica Golicji, Głodomerii i wielkiego świństwa krakowskiego). A przy tym — ten jeszcze ni to sentyment, ni to przywiązanie do nieboszczki Austrii. Zwłaszcza w warstwie językowej pozostały trwałe ślady jej tu po półtorawiecznej obecności. Wszak prawowity lwowianin — od profesora poczynając, a na szymonie, czyli dozorcy, kończąc — miał w mieszkaniu nakastlik i trymułkę, w sklepie papierniczym kupował raderkę za parę szóstek, wypijał halbę piwa, w szkole chodził na hinter, a ich żony upinały sobie włosy nie żadną tam spinką, a obowiązkowo harnadlem.

 Obaj autorzy, wyborni koneserzy radia i estrady, bezbłędnie posłużyli się tu żelazną zasadą kontrastu, który jest podstawą umiejętności wywoływania śmiechu (ówczesne wzory to wszak Flip i Flap — gruby i chudy. Pat i Patachon — mały i długi). Szczepko i Tońko byli z kolei duetem mądrali i naiwniaka.

 A więc „szmonces”. To również gwara, zresztą nie tylko lwowska, uszlachetniona medialnie w „Wesołej Lwowskiej Fali „ przez mistrzów, o których wspomniałem.

 Szmonces z hebrajskiego “uśmiech” – dowcip, lub większa forma kabaretowa oparta na humorze żydowskim. Tworzone zwykle w tym środowisku (skecze w tym nurcie pisał m.in. Julian Tuwim) szmoncesy obracają się zwykle wokół spraw biznesowo-religijnych wyśmiewając  arcypraktyczne podejście do życia. Bywają też szmoncesy oparte na grze słów.

 Najpopularniejszym polskim szmoncesem pozostaje jednak skecz “Sęk” kabaretu Dudek w wykonaniu Edwarda Dziewońskiego i Wiesława Michnikowskiego. Choć jest to tekst napisany przed II wojną światową przez Konrada Toma, do masowego odbiorcy trafił po wojnie, właśnie za sprawą “Dudka” i telewizyjnych nagrań tego kabaretu. Można posłuchać tego arcyskeczu w you tube. http://www.youtube.com/watch?v=JGVOtZjtY-s

A szmonces współczesny? Oczywiście, że jest!!! Na razie estradowy z mojej konferansjerki  warszawskiego koncertu „Lwów w objęciach Warszawy z Rubinsteinem w tle”:

 „…”iść już zapowiedzieć? Dlaczego nie?” Wprawdzie moja znakomita Mama, zawsze mówiła, że brzydką żydowską przywarą jest odpowiadać pytaniem na pytanie, ale ja idę szanowną Mamę uspokoić, że to ja sobie sam zadałem pytanie, odpowiedź więc należy do kogo? Do mnie? Więc co za pytanie? Z tego “Rubinsteina” wybrnąłem więc lepiej niż Aprikozenkranz i Untenbaum razem wzięci. Tu należy się Państwu przypomnienie, iż ci dwaj panowie, to nikt inny tylko Mieczysław Monderer i Adolf Fleischen, wykreowani przez samego Wiktora Budzyńskiego w “Wesołej Lwowskiej Fali” już w lipcu 1933 roku zabawiający publiczość szmoncesem. Niektórzy mówili, że lepiej zabawiali publiczność nawet od samego “Lopka” Krukowskiego, ale ja im nie wierzę, bo to oczywiście  ja najlepiej  zabawiam publiczność. Nie wierzycie Państwo? Co za pytanie…”?

 „…pożegnaliśmy więc na chwilę bałak, aby po raz kolejny wysłuchać skeczu, czy monologu, jak kto woli, artystycznie zatytułowanego “Rubinstein”. Oj, co ta to się nie działo na widowni, w momencie, kiedy durny Icek dostał od taty po mordzie, za to, że się nie idzie uczyć gry na fortepianie.

 Rubinstein idzie mieć w banku sto tysięcy dulary, auto szedł kupić za 50 tysięcy, a za jeden koncert  ta to ma… i tato  ta to buch następnie drugi raz Icka w mordę. Gdy Icek szedł trzeci raz dostać w mordę za to, że może nie zostać Rubinsteinem, ta  to ja przypomniałem sobie ortodoksyjnego, pejsatego handełesa, który na “Krakidałach” sprzedawał kolorowe pocztówki. Jedna przedstawiała brodatego Żyda mającego z lewej pożar, z prawej zaś ryczącego lwa. Napis pod pocztówką w wybranym języku brzmiał: “Nysz ta hir, nysz ta hir”, co oznacza: „ani tędy, ani tędy”. Pocztówki szły jak woda, a ja dzisiaj myślę: znajdźcie mi goja, który tak potrafi handlować. Ta to nie? Ta to tak!

 Jak ja wrócił do chałupy wieczór po śpiwaniu, oczywiście  już chirny, to się rozdzwoniły telefony, jak w kuczki, czy też po kuczkach,  a to stacjonarny, a to mój komórkowy, a to komórkowy mojej żony, od oficjalnych mediów i władz naczelnych Państwa i Warszawy z gratulacjami i równocześnie z przeprosinami, iż nie mogli przybyć na koncert lwowski, ponieważ przepisy Unii Europejskiej tego nie zezwalają.

 Jeden galanty nawet powiedział: „ty Szumański nie bądź taki awojler jing” / odważny chłopaczek /.

 Powoływali się na tak zwany „Paragraf Rozsądku Poprawności Politycznej” (PRPP) który  nie zezwala na śpiwanie  batiarskich piosenek nawet członkom Unii Europejskiej po kuczkach. Miałem, a jakże, telefony gratulacyjne z Brukseli, ale nie powoływali się na Paragraf Rozsądku, jedynie na kinderską  piosenkę, która ich zdaniem jest nie obyczajowa. To ja se „ftedy” rąbnął pół basa chiry i i już byłem z powrotem lordem, to też  powiedziałem żonie: aus z nami.

 Pocieszyła mnie małżonka mówiąc: „ ty ich bajtluj, że ci bebechy z żalu popenkaju,  gdy nie będzie lwoskich koncertów i rób swoje, konferansuj,  śpiwaj swoje, pisz swoje, deklamuj swoje i rób za absztyfikanta, czy chabala wszystkich dziuń , możesz nawet  powozić dziunie i ciumać się z nimi na oczach całej Unii Europejskiej , Pana Pryzydenta i nawet samych skłonności do inklinacji , masz moje pozwolenie, ale tylko na klawe dziunie  , a gdy ci powiedzą, że są dalej kuncerty  i z dziuniami ma być fertig,  to powiedz, że to chyba jakiś chatrak – hołodryga, czy czerepacha  ich informował i bądź blat i mogą cię całować w kinol i nie tylko”.

 Posłuchał ja żony i dzisiaj gdy zadzwonił jakiś galanty z magistratu i pytał czy to prawda, że jakiś koncert lwowski  odbędzie się w Warszawie, to żona mi wyrwała słuchawkę i powiedziała: „panie galanty odteguj si pan , bo my z mężem teraz gramy w cymbergaja i ja si odgrywam, nie mam czasu i fertig szlus. Jak ma pan drobne to przyjdź pan do nas to zagramy w krepcie na grajcary 1000 euro stawka”.

 I zrobiła się w magistracie po tym telefonie cała hałaburda, aż bebechi z bandziocha wyłaziły, o batiarsku  mowu  u nas w domu, bo to nie był telefon od jakiegoś galantego, tylko zwykły czerepacha, czy hołodryga dzwonił. A koncert się w Warszawie odbył  i mogą w ”Wybiórczej”, czy w innym   telewizorze pocałować kwargiel,  pindę, lub potyrcze i wsadzić wszystkie kinole do mojej bratrury.

 

Słowniczek bałaku lwowskiego http://www.stankiewicz.e.pl/ludobojstwo/lwowska_gwara.html

I cóż, czułem się spełniony, gdy zaprosiłem na scenę znakomitą lwowiankę Halinę Kunicką. Artystka śpiewała stare przeboje i nowe piosenki, towarzyszył jej na fortepianie Czesław Majewski.

 A to wszystko odbyło się w Warszawie w 2013 roku. I co ? Umarł bałak ze szmoncesem?

                              Aleksander Szumański “GŁOS POLSKI” TORONTO, 

dla www.3obieg.pl i dla „Kresowego Serwisu Informacyjnego”

Oto podręczny słowniczek bałakania:

 

absztyfikant – adorator

awojler jing / szmonces / – odważny chłopaczek

bałak – gwara lwowska

bebechi – wnętrzności

bandzioch – brzuch

blatować – łagodzić – rozmowa, gadka

na bezhirno – na trzeźwo

habal – adorator

ciumać się – całować się

cymbergaj – gra

ćmaga – wódka

chatrak – konfident

chirus – pijak

czerepacha – mętny typ

dziunia klawa – ładna dziewczyna

powozić dziunię – reszta jest milczeniem

galanty – elegancki

hebra – zbieranina

chirny – pijany

chira – wódka

hajda – wynocha

handełes – handlarz

hołodryga – oberwaniec

jadaczka – gęba

juszka – rzadka zupa

jucha z kinola – krew z nosa

kacap – głupiec

kinol – nos

kwargiel – ser

kuczki – żydowskie święto

pacan – głupiec

pedały – nogi

pinda – niedorosła dziewczyna

potyrcze – pomietło

szantrapa – niechlujna kobieta

ścierka – ladacznica

śledź – krawat

myszygine kiepełe – zwariowana głowa

myszygine – wariat

 

                                                        

 

 

 

 

 

 


TAŃCZU POLKI Z FIGURAMI ZE SZCZYPANIUM I MACANIUM

$
0
0

TAŃCZU POLKI Z FIGURAMI ZE SZCZYPANIUM I MACANIUM

 WE LWOWIE MUZY ŚPIEWAŁY ZAWSZE

 http://www.youtube.com/watch?v=lHBiAhiddJ8

 „…tańczu polki z figurami,

husia, siusia, husia, siusia,

knaju pary, za parami,

husia, siusia, husia, sia,

aligancku i zy szykim,

husia, siusia, husia, siusia,

przeplatajunc wrzaskim, krzykim,

husia, siusia, husia, sia,

i du siebi i ud siebi,

wszysku skaczy jakby w niebi

ze szczypanium i macanim,

hula polka husia, siusia…

 …trarara Antyk na harmonii gra,

trarara on przybirać klawo zna,

trarara, baw si, braci, póki czas,

skoro dzisiaj na zabawu prostu do nas wlaz.”

 My wcali nie byli chirni jak si rozpoczął V Ogólnopolski Festiwal Piosenki  Lwowskiej i Bałaku Lwowskiego Kraków 2011, a właściwie 8 kwietnia 2011  jego druga odsłona, jak powim gdzie si to zjawisku odbyło, to mózg stai i nie tylko.

Ta to w kamienicy nr 1 przy ul. Szczepańskiej w Krakowie „Pod Gruszką” w Klubie Dziennikarzy, w sali Fontany. Kamienica ta była w wieku XIV własnością rodziny Morsztynów. W roku 1386 Jadwiga  Królowa Polski miała tu ponoć odwiedzać swego ukochanego, księcia austriackiego Wilhelma Habsburga, z którym nie mogła się związać, ze względu na ślub z Jagiełłą, ale to taka prawda, jak w koszyku mojej cioci z Pohulanki woda. Wewnątrz kamienicy zachowane zostały gotyckie wnętrza. Najbardziej znanym pomieszczeniem jest Sala Fontanowska. Jej nazwa pochodzi od XVII-wiecznego artysty – Baltazara Fontany. Ozdobił on wspomnianą salę stiukami na polecenie jednego z właścicieli – chorążego Andrzeja Żydowskiego, od którego zapewne powstał szmonces, / gwara lwowska, żydowska / ja tak myśli. W jednej części można zauważyć gotyckie sklepienie żebrowe pod dekoracją stiukową. Na ścianach znajdują się XVIII-wieczne holenderskie kafelki. Te zabytkowe wnętrza są więc uznawane za jedne z piękniejszych wnętrz świeckich w Europie. Na parterze kamienicy znajduje się apteka “Pod złotym Tygrysem”, tak piszą, a tu figa z makiem, z pasternakiem, apteki ni ma, bo ją wygryźli najtańsze w Europi pudatki. Obok niej zachował się XVI-wieczny renesansowy portal (obecnie będący witryną kwiaciarni). Jakie kwiaty! Ta daj Panie Boże zdrowi kwiaciarkom krakowskim! Na pierwszym piętrze znajduje się obecnie Klub Dziennikarzy, oraz restauracja “Pod Gruszką”. Można tam dostać dobrą  ćmagę,  ali nie widziałem chirnych, same galanty siedzą.

 A ulica Szczepańska – ulica w Krakowie prowadząca od Rynku Głównego na północny zachód, w kierunku placu Szczepańskiego i Plant.

Przy ul. Szczepańskiej znajduje się m.in. Kamienica nr 2, Pałac Krzysztofory.

 Pałac “Pod Krzysztofory” jest jednym z najznakomitszych i najokazalszych krakowskich miejskich pałaców. Na przestrzeni wieków pałac gościł wiele znakomitych osobistości, m.in.: królów Jana Kazimierza, Michała Korybuta Wiśniowieckiego, oraz Stanisława Augusta Poniatowskiego, a także księcia Józefa Poniatowskiego, który przebywał tu w roku 1809.

Nazwa pałacu pochodzi od patrona średniowiecznej kamienicy, która niegdyś znajdowała się w tym miejscu – św. Krzysztofa.

 W przeciągu wieków kamienica ta zmieniała swoich właścicieli: w XIV wieku była własnością rodu Spycymirów, a w XV wieku przeszła w ręce rodziny Morsztynów wpływowej rodziny kupieckiej, której własnością była również kamienica “Pod Gruszką”.

 W drugim kwartale XVII wieku, z inicjatywy marszałka nadwornego koronnego Adama Kazanowskiego, rozpoczęto prace budowlane na tym obszarze. Połączono gotyckie kamienice usytuowane na rogu Rynku Głównego i ulicy Szczepańskiej. W latach 1682-1684 na zlecenie ówczesnego właściciela, Wawrzyńca Jana Wodzickiego, dokonano zasadniczej przebudowy budynku. Pracami kierował słynny  architekt , Jakub Solari.

 I w takim otoczeniu, przy takiej ulicy, w takiej sali, i takiego projektanta dziele,  tańczono wczoraj lwowską” poleczkę, husia, siusia”, której fragment batiarskiego tekstu przytaczam.

 Na koncercie obecny był sam maestro  Julian Tuwim, który przywitał publiczność „Kwiatami polskimi”:

 „Któż wtedy wiedział, że daleką

Stanie się Kraków świętą Mekką,

A góra Giewont – Siódmą Górą,

A rzeka Wisła – Siódmą Rzeką?

 My contry is my home. Ojczyzna

Jest moim domem. Mnie w udziele

Dom polski przypadł. To – ojczyzna,

A inne kraje są hotele”.

 Julianowi Tuwimowi odpowiedziano:

 Leopolis semper Fidelis

We Lwowie muzy śpiewały zawsze.

 A niżej podpisany stwierdził:

 „Dwa miasta otrzymałem w darze,

A które piękniejsze?

Czy Lwów Katedrą marzeń,

Czy Groby Królewskie”.

 Ale po kolei, gdy zespół muzyczny „Chawira” pod kierownictwem Karola Wróblewskiego rozpoczął koncert, to natychmiast pomyślałem o Jerzym Połomskim, ale właściwie o „Big Cycu” z którym pan Jerzy wylansował piosenkę „Cała sala śpiewa z nami”. Dlaczego?

 Z tej prostej przyczyny, iż cała sala, około 100 osób śpiewała wraz z Karolem Wróblewskim  „Tylko we Lwowie”. A więc na samym otwarciu koncertu pojawili się Tońcio i Szczepcio ze swoim nieodłącznym „kawałkiem” z filmu „Włóczęgi” do tekstu Emanula  Szlechtera i muzyki Henryka Warsa. Śpiewająca sala nie zamierzała przestać śpiewać, ale dopiero, gdy na estradzie pojawiła się Pani Grażyna Potoczek  prezentująca wykonawców koncertu, zaległa cisza.

 Kto ze 100 znanych  osób tworzył widownię?

 Nie zawiodła mnie moja muza, piękna lwowianka Alusia, twierdząca, że jest moją ślubną i nie myląca się. Ilekroć piszę o mojej małżonce, to przypominam sobie przykazanie mojej tak pięknej, co mądrej Mamy, oczywiście również lwowianki: „…pamiętaj, gdy będziesz wybierał żonę, to niech to będzie lwowianka, ale najlepiej, aby to była Żydówka ze Lwowa…”.

Taką opinię mieli również bohaterowie „Wesołej Lwowskiej Fali” Aprikozenkranc i Untenbaum, obecni na widowni, jak zwykle w czasie naszych koncertów lwowskich . Z satysfakcją zawsze odnotowuję obecność Wiktora Budzyńskiego, twórcę tej wspaniałej audycji radiowej, jak i Lopka Krukowskiego, który wszak nie urodził się we Lwowie, ale jak mówił szmonces, to był sam cymes /„miód”/. Cały zespół  „Wesołej Lwowskiej Fali” pojawił się na koncercie  oczywiście jak zwykle. 

I jak  zwykle najbardziej się cieszę z obecności Włady Majewskiej, która tym razem nie zaśpiewała, ponieważ postanowiła oddać głos młodszym artystkom, jak się wyraziła. I miała zaśpiewać Wiktoria Zawistowska wchodząca w skład zespołu „Chawira”. Miała. Ale nie zaśpiewała, myśląc, że Pani Włada zaśpiewa i tak powstał z mojej winy cały galimatias, a ja kacap i durny pacan nie wyjaśniłem tego w garderobie.

 Kogo nie było?

 Nie przyjechały Panie;  prezes „Radia Lwów” Teresa Pakosz i redaktor naczelna tego radia Ania Gordijewska. Ale są usprawiedliwione, ponieważ od kilku tygodni nie wykonują nic innego, tylko układają cykl audycji o mojej poezji. Jeszcze podobno tak szybko nie skończą. Nie było również mojej szefowej Pani Bożeny Rafalskiej, redaktor naczelnej „Lwowskich Spotkań”, której logo przyjęła dzisiejsza odsłona festiwalu. Zatelefonowała do mnie i powiedziała:

 „Alek nie przyjadę, bo muszę składać teksty o twojej poezji”. I jak tu nie usprawiedliwić ich nieobecności?

 Gdy zapytałem redaktora Zbigniewa Ringera, autora licznych reklam prasowych naszego koncertu, czy zadowolony jest z frekwencji, pękającej w szwach Sali „Fontany”, odpowiedział: „…iż tylko wariat mógł zrezygnować”.

 Faktycznie nie zauważyłem czołowych lwowskich „myszygine kiepełe”, o których opowiadał „cały Lwów”:

 „LOLO WARIAT” – nostalgiczny , niechlujny osobnik, jednakowo “wywatowany” w zimie i w lecie, wyglądem wzbudzający ogólną sensację.

 „WARSZAWA – WAWA” – gentelman w batiarskim kaszkiecie – proponujący napotkanym przechodniom podróż do Warszawy. Bez względu na decyzję “ruszał” truchtem naśladując lokomotywę parową – “warszawa wawa, warszawa wawa” – powtarzał rytmicznie. Dzieci oczywiście za nim biegały, a jakże, łącznie ze mną i z Adamem Macedońskim współtwórcą krakowskiego słynnego “Przekroju”.

 „PROFESOR JEGIER” – stał niezmiennie w wylocie bramy przy ul. Legionów w zapomnianym już dzisiaj pasażu Hellera, od rana do wieczora . Wykrzywiał śmiesznie usta wołając: profesor Jegier, profesor Jegier, reklamując kalesony jegierowskie, równocześnie rozciągając rzekomo elastyczne nogawki śnieżno białych kalesonów. Ten akurat chyba nie był stuknięty, interes mu szedł jak się patrzy. Trwał do września 1939 roku.

 „ŁUCYK” – uzdrowiciel szarlatan ubrany w długą szatę przystrojoną mosiężnymi gwiazdami i kołami, z wężem grzechotnikiem w zarękawku. Sprzedawał pigułki na wszystko, własnego wyrobu.

 „BARONEK” – zubożały baron, hulaka, trochę pomylony, żyjący z jałmużny. Wystawał pod hotelem George’a i przemawiał po francusku. Podobno językiem literackim.

 „DOKTOR” – stojący zawsze na placu Gołuchowskich, przemawiający do siebie po żydowsku i niemiecku.

 „PROFESOR” lub „FILOZOF” – poeta, piszący na zamówienie okolicznościowe wiersze, stał z książką w ręku, zwykle na ul. Wałowej i deklamował łacińskie wiersze, lub młodzieży szkolnej odrabiał zadania z łaciny .

 „DURNY IGNAŚ” – grywał na skrzypkach pod murem kamienicy na rogu ul. Kurkowej i Czarnieckiego. Zaczepiany przez batiarów okrzykiem: “Ignaś Zośka cię nie kocha”. Wołał za nimi w złości: “Idź ty beńkart magistracki!”. Wykrzyknik ten stał się popularnym, potocznym zwrotem lwowian, wyrażającym zniecierpliwienie .

 „BEN HUR” – albo „BUGAJ” – na poły oryginał , na poły pomyleniec, który wyśpiewywał w kółko: „buwajty  zdorowa,  moja  zołoteńka”.

 „DODIO” – dziwak, emeryt z górnego Łyczakowa, chodził w czarnej kapocie z pasją zdzierał afisze z murów, którymi wypychał kieszenie.

 „ALTESZIKER ” / stary pijak / – Żyd, szewc i pijak, tańczący po ulicach.

 „DURNY JASIU” – syn przekupki z rynku. Śmiano się z jego powiedzonek: “ni kupujci  barszczu u moij mamy, bo si tam szczur utopił”.

 ”ŚLEPA MIŃCIU” – siadywała na składanym stołeczku na Wałach Hetmańskich pod pomnikiem Sobieskiego przygrywała na harmonii i śpiewała ówczesne szlagiery np. “Śliczny gwóździki”, “Pienkny  tulipani”. Zaczepiana przez uliczników wołała za nimi: “ty miglanc”!

 Wszystkich tych oryginałów, dziwaków i pomyleńców lwowska ulica obejmowała nazwą “świrk” . Wyraz ” świrk ” był neologizmem lwowskim oznaczającym chorego umysłowo, wariata, pomyleńca – wywodzącym się podobno od zachowania pewnego symulanta, który chcąc się wykręcić od służby w wojsku austriackim udawał wariata ćwierkając jak świerszcz “świrk , świrk”. Od “świrka” pochodzą inne popularne we Lwowie wyrazy: świrkowaty – głupkowaty, pomylony, ześwirkować – zachowywać się jak świrk, t.j. wariat, lub po prostu świr.

 Nie było również Wojtka Habeli i Franka Makucha niejednokrotnie prezentujących estradowo tych „świrkowatych”,z  przyczyny prozaicznej, obaj artyści mieli występy.  Franciszek śpiewał w programie operetki, a Wojtek miał występ w teatrze.

 I tak nam niestety wypadł szmonces z programu. Gdy zapytałem Wojtka co zrobimy  w zamian, wówczas  doradził: ” Alek opowiedz dwa fajne szlagiery szmoncesowe”:

 - Icek, powiedz mucha,

ny mucha,

Icuniu, powiedz mucha,

ny, mucha,

Icek ty powiedz samo mucha,

mucha, ny,

 lub,

 Icuniu, zjedz ciasteczko,

nie chce mi się,

Icuniu, ty zjedz czekoladkę,

nie chce mi się,

Icuniu, ty zjedz jabłuszko, mamunia bardzo prosi,

nie chce mi się,

to co ty chcesz Icuniu?

Żeby ciocię Rózię szlag trafił.

 Jak ja wrócił do chałupy wieczór po śpiwaniu, oczywiście  już chirny, to się rozdzwoniły telefony, jak w kuczki, czy też po kuczkach,  a to stacjonarny, a to mój komórkowy, a to komórkowy mojej żony, od oficjalnych mediów i władz naczelnych Państwa i Krakowa z gratulacjami i równocześnie z przeprosinami, iż nie mogli przybyć na koncert lwowski, ponieważ przepisy Unii Europejskiej tego nie zezwalają.

 Jeden galanty nawet powiedział: „ty nie bądź taki awojler jing” / odważny chłopaczek /.

 Powoływali się na tak zwany paragraf rozsądku, który  nie zezwala na śpiewanie  batiarskich piosenek nawet po kuczkach, członkom Unii Europejskiej. Miałem nawet telefony gratulacyjne z Brukseli, ale nie powoływali się na paragraf rozsądku, jedynie na kinderską  piosenkę, która ich zdaniem jest nie obyczajowa. To ja se „ftedy” rąbnął pół basa chiry i i już byłem z powrotem lordem, ale  powiedziałem żonie: aus z nami.

 Pocieszyła mnie małżonka mówiąc: „ ty ich bajtluj, że ci bebechy z żalu popenkaju,  gdy nie będzie lwowskich festiwali i rób swoje, śpiwaj swoje, deklamuj swoje i rób za absztyfikanta, czy chabala wszystkich dziuń , możesz nawet  powozić dziunie i ciumać się z nimi na oczach całej Unii Europejskiej i nawet samego prezydenta, masz moje zezwolenie, ale tylko na klawe dziunie  , a gdy ci powiedzą, że są dalej festiwali, i z dziuniami fertig,  to powiedz, że to chyba jakiś chatrak – hołodryga, czy czerepacha  ich informował i bądź blat i mogą cię całować w kinol i nie tylko”.

 Posłuchał ja żony i dzisiaj gdy zadzwonił jakiś galanty z magistratu i pytał czy to prawda, że jakiś festiwal się odbędzie w Warszawie, to żona mi wyrwała słuchawkę i powiedziała: „panie galanty od tego się pan , bo my z mężem teraz gramy w cymbergaja i ja się odgrywam, nie mam czasu i fertig”.

 I zrobiła się w magistracie po tym telefonie cała hałaburda, aż bebechi z bandziocha wyłaziły, o batiarsku  mowu  u nas w domu, bo to nie był telefon od jakiegoś galantego, tylko zwykły czerepacha, czy hołodryga dzwonił. A festiwal się w Warszawie odbędzie jeszcze w maju 2011 i bedzie śpiwać Włada Majewska i mogą w ”Wybiórczej”, czy w innym   telewizorze pocałować kwargiel,  pindę, lub potyrcze. 

 Ale co było dalej w sali Fontany?  Swoje wiersze czytała lwowianka Danuśka Jasińska-Mróz z samej Pohulanki. Publiczności bardzo podobały się wiersze miłosne Danki, bo i publiczność miłosna:

 „Co to jest miłość”

 „Serce moje pytam Cię,

Co to miłość nad życie?

Dwie dusze, a jedna myśl

Dwa serca, a jedno bicie”.

 Danka sama wzruszona  od wzruszonej publiczności dostała kwiaty, ode mnie całusy, a co, może  nie wolno, z kim ta ja to si mam całować? Z magistratem? Z rezydentem, co robi za prezydenta? Brr!

 Karol Wróblewski prezes fundacji Ocalenia Kultury Kresowej po kilku wierszach, czasami i moich śpiewał  i ciuchrał na harmoszce jak na habala Danuśki przystało , ze swoim zespołem „Chawira” wybrane piękności lwowskie renomowanych autorów jak Mariana Hemara, czy też Emenuela  Szlechtera i Henryka Warsa, jak również i te najpiękniejsze anonimowe, uliczne.

 A oto ciąg dalszy tekstu otwarcia koncertu:

 „… tańczy mały, tańczy wielki,

husia, siusia, husia, siusia,

je salcesun, so syrdelki,

husia, siusia, husia, sia,

wszystku si uwija żwawu

i wywija w lewu w prawu,

Felek aranżuje klawu

naszy polki husia, siusia

trarara….

 Gdy muzyczka gra wesołu,

husia, siusia, husia, siusia,

wszysku tańczy, skaczy wkołu,

husia, siusia, husia, sia,

Felik Mańki wzioł pud boki,

Husia, siusia, husia, siusia,

aligancku stawia kroki

husia, siusia, husia, sia,

Naprzód w lewu, potym w prawu,

tak wywija z Mańku żwawu,

z obracanim, potruncanim,

przy ty polcy husia, siusia,

trarara”…

 A ja sam w ancugu nowym jak si wkatulałem na estrady i ta to na bezhirno, to mnie Wróblewski musiał ściągać, bo nie chciałem zejść, tak mi było fajni.

Na zakończeni to mi nawyt Pani dr Lucyna Kulińska pocałowała w obydwa policzki, a pozdrowienia dla całej naszej hebry przesłał Pan dyrektor Janusz Paluch redaktor „Cracovia Leopolis”, o czym powiadamia serdecznie Państwa obsługujący całe widowisko i nie tylko.

                                      

Aleksander Szumański “GŁOS POLSKI” TORONTO

dla www.3obieg.pl

 Oto podręczny słowniczek bałakania:

 absztyfikant – adorator

awojler jing / szmonces / – odważny chłopaczek

bałak – gwara lwowska

bebechi – wnętrzności

bandzioch – brzuch

blatować – łagodzić – rozmowa, gadka

na bezhirno – na trzeźwo

habal – adorator

ciumać się – całować się

cymbergaj – gra

ćmaga – wódka

chatrak – konfident

chirus – pijak

czerepacha – mętny typ

dziunia klawa – ładna dziewczyna

powozić dziunię – reszta jest milczeniem

galanty – elegancki

hebra – zbieranina

chirny – pijany

chira – wódka

hajda – wynocha

handełes – handlarz

hołodryga – oberwaniec

jadaczka – gęba

juszka – rzadka zupa

jucha z kinola – krew z nosa

kacap – głupiec

kinol – nos

kwargiel – ser

kuczki – żydowskie święto

pacan – głupiec

pedały – nogi

pinda – niedorosła dziewczyna

potyrcze – pomietło

szantrapa – niechlujna kobieta

ścierka – ladacznica

śledź – krawat

myszygine kiepełe – zwariowana głowa

myszygine – wariat

 

W służbie kłamstwu

$
0
0

Na tweeterowym profilu Ministerstwa Spraw Zagranicznych wypłynął taki oto przekaz:

 wolnewyborymsz2

Widać z jaką łatwością przychodzi wydawanie z siebie oczywistego kłamstwa. Pytaniem jest dlaczego takie ordynarne kłamstwo jest rozpowszechniane? Komu i czemu ma służyć?

Warszawska gmina Mokotów zaprasza na uroczystą sesję z okazji „25-lecia wolnych wyborów”:

 wolnewyborymokotow3

Ręce opadają.

Do „wolnowyborowego” kłamstwa dochodzi kolejne – Tadeusz Mazowiecki to premier pierwszego NIEKOMUNISTYCZNEGO rządu w Polsce. Taki przekaz słyszałem wielokrotnie. Nie tylko w mediach („ukłony” dla Diany Rudnik) ale i z ust wielu tych, którzy uważają siebie za „światłych fajnoPolaków”.

Cel takiego, z gruntu fałszywego, przekazu jest jasny – goebbelsowski. Fałsz ma być prawdą, Kłamstwo – królem.

Jest jeszcze jeden, moim zdaniem ważny, aspekt wpajania oczywistych kłamstw – beatyfikacja Jaruzelskiego. Ileż to razy usłyszeliśmy, że „był demokratycznie wybranym Prezydentem”? Tysiąc? Dwa tysiące? A może i więcej. Nie dziwi, że taki przekaz wychodzi z ust tych, którzy maczali paluchy w komunistycznych zbrodniach. Dziwi, że wielu tych, których dziś nazywa się „opozycją demokratyczną w PRL”, ten przekaz powtarza i się pod nim podpisuje.

Jaruzelski nie był demokratycznie wybranym Prezydentem. Był wybrany przez niedemokratycznie wybrane Zgromadzenia Narodowe. Sejm nie był wybrany demokratycznie a machloja, której dopuszczono się w trakcie trwania ówczesnych wyborów, jest faktem, któremu tylko najzagorzalszy fanatyk zaprzeczy – choć próby trwają. Fanatyk nie przyjmie do wiadomości tego, że Jaruzelski, wprowadzając Stan Wojenny, złamał nawet komunistyczną konstytucję PRL. Tak naprawdę to sami komuniści (ówcześni i obecni) powinni za to go osądzić i skazać. PRL tego zrobić nie mógł. III RP nie chciała. Za to chce skazywać za „zakłócanie pogrzebu” tego, który przyklaskiwał gdy ofiary bandyckiego bolszewizmu wrzucano do bezimiennych dołów.

Beatyfikatorzy „wolnowyborowych” kłamstw i czciciele Jaruzelskiego nie chcą przyjąć do wiadomości jednego – nie chcą przyjąć do wiadomości, że kłamstwo ma krótkie nogi. Nie żyjemy w czasach jedynie słusznego przekazu czy cenzury. Nie żyjemy w czasach Trybuny Ludu i Dziennika TV, gdy jedynym problemem były braki sznurka do snopowiązałek. A nawet w czasach, w których 35% było przedstawiane jako 100%-owy sukces. Żyjemy w czasach, w których Prawda coraz bardziej wychodzi na jaw, coraz bardziej dociera do społeczeństwa. I nie ma takiej siły by ten proces zatrzymać. Ci, którzy nie rozumieją tej prostej prawdy, wiedzą, że służą Kłamstwu. I wiedzą, że przegrają. Zamiast zrozumieć, że z Prawdą nie można wygrać, dalej brną w bezmyślną służbę Kłamstwu. Stąd ich „wolne wybory”, stąd ich „demokratycznie wybrany Prezydent”. I groźby ścigania „zakłócających”. I kamera nad grobem peerelowskiego zbrodniarza. I usuwanie zdjęć jego ofiar.  

Prawda jest jak oliwa. I nie zmieni tego ani MSZ, ani TVN, ani AGORA czy pomniejsze, komunistyczne pieski. Amen.

Nowy prezes Fundacji PAFERE

$
0
0
W dniu 2. Czerwca 2014r. Rada Fundacji PAFERE przyjęła rezygnację p. Jana Michała Małka, Fundatora, z pełnienia funkcji Prezesa Zarządu Fundacji. Równocześnie, do pełnienia funkcji nowego Prezesa, powołany i zatwierdzony został p. Paweł Budrewicz (...)

A IMIĘ BRZOZY DZIEWIĘĆDZIESIĄT SZEŚĆ

$
0
0

“A IMIĘ BRZOZY DZIEWIĘĆDZIESIĄT SZEŚĆ”. O PODSMOLEŃSKIM DRZEWIE KTÓRE

                                             PODZIELIŁO POLSKĘ

 

 

BRZOZA SMOLEŃSKA TEMATEM WIERSZA ALEKSANDRA SZUMAŃSKIEGO

                 „A IMIĘ BRZOZY DZIEWIĘĆDZIESIĄT SZEŚĆ”

 

 

Brzoza smoleńska w sztukach plastycznych i poezji.

 

Motyw brzozy smoleńskiej wykorzystano na srebrnej monecie okolicznościowej o nominale 20 złotych upamiętniającej ofiary katastrofy w Smoleńsku, wyemitowanej w 2011 roku przez Narodowy Bank Polski, na pomniku ofiar katastrofy smoleńskiej w kościele św. Anny w Warszawie  na projekcie pomnika, który ma stanąć w miejscu katastrofy, a także w wierszu autorstwa Aleksandra Szumańskiego „A imię brzozy dziewięćdziesiąt sześć”.

 

Stała się także tematem dwóch rysunków Andrzeja Krauzego;

 

pierwszy z nich, opatrzony podpisem:

 

„Prokuratura wzywa brzozę smoleńską do złożenia zeznań”, opublikowano w kwietniu 2012 roku w dzienniku „Rzeczpospolita”,

 

a drugi, z podpisem: „Śledztwo nabiera tempa: już w 2 i pół roku po katastrofie brzoza smoleńska zostaje wzięta w krzyżowy ogień pytań”, ukazał się w październiku 2012 roku w tygodniku „Uważam Rze”.

 

Brzozie smoleńskiej poświęcono stronę w Wikipedii w tym rozdział „Brzoza smoleńska w sztukach plastycznych i poezji”.

 

Podano w Wikipedii m.in. „W 2012 roku drzewo stało się tematem wiersza poety Aleksandra Szumańskiego pt. „Brzoza smoleńska” („A imię brzozy dziewięćdziesiąt sześć”)”. http://pl.wikipedia.org/wiki/Brzoza_smole%C5%84ska

 

“A imię brzozy dziewięćdziesiąt sześć”. O podsmoleńskim drzewie, które podzieliło Polskę.

 

– Gdzie jest ta brzoza, panie Lasek? – pytał z drwiną  w TVN 24 Adam Hofman, komentując najnowsze ustalenia naukowców skupionych wokół Antoniego Macierewicza.

 

Dodał też, że w końcu “teoria o brzozie została obalona”. Wydaje się jednak, że wbrew jego słowom kwestia przyczyn smoleńskiej tragedii wciąż jest w opinii Polaków daleka od definitywnego rozstrzygnięcia, a feralne drzewo jak dzieliło, tak wciąż dzieli.

 

Podsmoleńska brzoza, która stała się w Polsce przedmiotem politycznego sporu.

 

“Brzoza (łac. Betula L.) – rodzaj drzew i krzewów należący do rodziny brzozowatych. Obejmuje trudną do sprecyzowania liczbę gatunków, ponieważ w obrębie rodzaju łatwo powstają mieszańce międzygatunkowe o trudnym do ustalenia statusie taksonomicznym” – czytamy na Wikipedii o tym, czym jest brzoza.

 

 Ale w zbiorowej wyobraźni Polaków stała się ona w ciągu ostatnich kilku lat czymś znacznie więcej niż tylko drzewem. Dawniej kojarząca się chyba głównie ze swojskim, jesiennym krajobrazem sielskiej polskiej wsi, od trzech lat znajduje się w samym centrum najostrzejszego politycznego sporu w kraju.

 

Brzoza a skrzydło tupolewa

 

Spośród wszystkich brzóz porastających tę część świata, chyba tylko ta jedna została tak dokładnie przebadana i sfotografowana i jako jedna z niewielu ma swoją własną stronę na Wikipedii.

 

To brzoza smoleńska, zwana też „pancerną brzozą” lub brzozą Bodina. Lekarz pogotowia Nikołaj Bodin to jeden ze świadków katastrofy. Przewrócony podmuchem przelatującego nisko samolotu widział, jak tupolew z prezydentem Kaczyńskim na pokładzie zahacza skrzydłem o drzewo.

 

 I  właśnie to zderzenie zostało przez komisję MAK oraz komisję Millera uznane za bezpośrednią przyczynę urwania fragmentu skrzydła, a następnie rozbicia się prezydenckiego samolotu.

 

 Z taką wersją wydarzeń nie zgadzają się jednak badacze z parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy Tu-154, tacy jak prof. Wiesław Binienda. Ich własne raporty, a także artykuły prasowe dziennikarzy sympatyzujących z zespołem Antoniego Macierewicza poddają w wątpliwość nie tylko możliwość uszkodzenia skrzydła przez “miękkie” drzewo czy okoliczności rzekomej kolizji, ale i w niektórych przypadkach całkowicie kwestionują istnienie “smoleńskiej” brzozy.

 

 Odbywająca się na łamach mediów smoleńska kłótnia o brzozę trwa od pierwszych miesięcy po katastrofie. I nic nie wskazuje na to, by miała się prędko skończyć.

 

Brzoza – symbol

 

– Brzoza nie jest kluczowa z punktu widzenia przyczyn katastrofy. Ona jest tylko symboliczna. Dla mnie problem jest inny — należy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego samolot znalazł się tak nisko – mówił w jednym z wywiadów przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek. I ma słuszność Lasek mówiąc o tym, że brzoza ma znaczenie symboliczne: bo spór od dawna nie idzie tylko o to, czy przy zderzeniu z nią Tupolew stracił część skrzydła, czy też nie.

 

 Z biegiem czasu kwestia brzozy uznana została za niemal decydującą o tym, czy w Smoleńsku doszło do zamachu, czy też nie. Bo jeśli oficjalna narracja (nazywana przez prawicę pogardliwie hipotezą o “pancernej brzozie”) nie jest prawdziwa, to zdaniem wielu oznacza to nie tylko, że śledztwo prowadzono niedbale.

 

Może to też znaczyć, że przyczyny katastrofy smoleńskiej były inne – oczywiście związane z udziałem osób trzecich.

 

 Ale na tym znaczenie brzozy się nie kończy: bo dynamika medialnej dyskusji szybko sprawiła, że stosunek do brzozy zaczął definiować naszą polityczną przynależność:

 

“Kto za brzozą, ten za Tuskiem, kto przeciw, ten za Kaczyńskim”. Dlatego obie strony politycznego sporu z taką zaciekłością rzuciły się w wir „dendrologicznej” dyskusji.

 

 

 

Niekończące się dyskusje

 

– Czy ktoś sam wdrapał się na drzewo (jeśli tak – to kto), czy sprowadzono dźwig, z którego dokonano pomiaru (jeśli tak – to kto go sprowadził i kto z dźwigu mierzył drzewo)?

 

Czy używano zwykłej miarki czy mierników laserowych (jeśli tak – jakich, chodzi o podanie modeli urządzeń)? – pytała Anita Gargas w artykule „Jedna brzoza, dziesięć pytań”.

 

Ich drobiazgowość śmieszy tylko na pierwszy rzut oka: każdy, kto zanurzy się choć trochę w prowadzone od miesięcy spory o brzozę zauważy, że najdrobniejszy szczegół może mieć w tych dyskusjach ogromne znaczenie.

 

 Prawicowi politycy, dziennikarze i naukowcy atakują oficjalne ustalenia na każdym kroku, starając się podważyć ich wiarygodność.

 

Janusz Wojciechowski pytał, jak możliwe było, że skrzydło pękło w zderzeniu z brzozą, skoro w przypadku zamachów na WTC skrzydła samolotów pozostały nietknięte aż do eksplozji całej maszyny.

 

Prawicowe portale porównywały zdjęcia wykonane pod Smoleńskiem w różnych terminach, starając się wykazać, że przy brzozie manipulowano, umieszczając w niej fragmenty poszycia samolotu.

 

 Czasami zresztą ustalenia różnych osób występujących przeciwko tezie o “pancernej” brzozie nie są ze sobą spójne, prof. Binienda swego czasu twierdził, że drzewo „było chore”, niedawno Chris Cieszewski z amerykańskiego Uniwersytetu Georgii sugerował, że ścięto ją kilka dni przed 10 kwietnia, natomiast dziennikarki gazety “Nowe Państwo” twierdziły swego czasu, że… ta konkretna brzoza w ogóle nie istniała.

 

 Ale wszystkim tym, którzy kpią z braku profesjonalizmu ekspertów związanych z Antonim Macierewiczem, trzeba przypomnieć, że tłumaczenia ze strony przedstawicieli państwowych komisji też nie zawsze brzmiały profesjonalnie i w pełni przekonująco: obrazowym porównaniom z WTC sam Maciej Lasek przeciwstawiał równie dalekie metafory, o czym pisała www.gazeta.pl

 

– Samolot leciał z prędkością 280 kilometrów na godzinę. Może pan łatwo sprawdzić np. samochodem, co z nim się stanie, jeśli pan z prędkością 280 kilometrów wjedzie w brzozę – odpowiadał jednemu z dziennikarzy na konferencji prasowej na pytanie o zderzenie samolotu z brzozą.

 

Brzoza w popkulturze

 

Gdy naukowcy, politycy i publicyści podnosili i zbijali kolejne argumenty w sporze, symbol smoleńskiej brzozy powoli przenikał do kultury popularnej.

 

Trafiła nie tylko na okolicznościową monetę i na pomnik ofiar w kościele Św. Anny w stolicy, ale i stała się inspiracją dla wiersza, który napisał Aleksander Szumański.

 

 

 

 

 

A IMIĘ BRZOZY DZIEWIĘĆDZIESIĄT SZEŚC

 

 BRZOZA STAŁA

 NIEWINNA

 WYCIĄGNĘŁA RAMIONA

 PŁAKAŁA

 ZRANIONA

 I KONA

 POZBAWIONO MNIE ŻYCIA

 TAK RZEKŁA

 NIEWINNI

 TEŻ ZNAJĄ

 SMAK PIEKŁA

 NAD LOTNISKIEM

 ZMIERZCH

 A IMIĘ BRZOZY

 DZIEWIĘĆDZIESIĄT SZEŚĆ

 

                                         ALEKSANDER SZUMAŃSKI

 

CZYTAJ WIĘCEJ

http://aleksanderszumanski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=415&Itemid=3

 

Ale nie zawsze o brzozie mówiono tak patetycznie. Dwa razy stała się inspiracją dla satyrycznych rysunków Andrzeja Krauzego, była też pretekstem dla internetowych memów. Za jej pomocą reklamowano nawet imprezę studencką.

 

Sporo żartów o brzozie pojawiło się w Internecie, gdy wyszły na jaw spore rozbieżności co do tego, na jakiej wysokości skrzydło samolotu ścięło drzewo: prokuratura wojskowa mówiła o wysokości 7,70m, śledczy z komisji Millera podali wysokość 5,10 m. W pewnym momencie pojawiła się informacja, że w rzeczywistości było to dokładnie 666 cm. Żarty związane z „liczbą szatana” posypały się jak z rękawa.

 

 Smoleńskiej brzozie poświęcono też hasło w polskiej nonsensopedii, a na Allegro pojawiły się aukcje oferujące “pancerną brzozę ze Smoleńska” czy “Wióry Brzozy Smoleńskiej”.

 

Dla jednych obiekt kultu, dla drugich powód do kpin, dla jeszcze innych koronny dowód w sprawie wagi państwowej – tak czy inaczej smoleńska brzoza na trwałe wpisała się w naszą codzienność, a temperatura sporu wokół niej wskazuje, że szybko z niej nie zniknie.

 

Tomasz Terlikowski wrzucił na swojego Facebooka zdjęcie skąpanego we mgle brzozowego zagajnika, podpisując je krótko: “Lubię jesień”. Pod fotografią szybko zaroiło się od komentarzy o konferencjach, pancernych brzozach i komisji MAK. – Nawet komentując zupełnie neutralne zdjęcie nie możecie powstrzymać aluzji do Smoleńska? – zapytał ktoś. Wygląda na to, że nie.

 

Dokumenty, źródła, cytaty:

 

http://natemat.pl/79295,a-imie-brzozy-dziewiecdziesiat-szesc-o-drzewie-ktore-podzielilo-polske

http://pl.wikipedia.org/wiki/Brzoza_smole%C5%84ska

http://aleksanderszumanski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=415&Itemid=3

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wiec NIEZŁOMNYCH 4 czerwca 2014 roku w Warszawie

$
0
0

 NIEZŁOMNI

Stowarzyszenie Byłych i Przyszłych

Więźniów Politycznych

www.niezlomni.net

Warszawa, Aleja Solidarności 149/20  tel. 601646080

  ZAPROSZENIE

Wybory ówczesne były niedemokratyczne (nawet w części tzw. 35 % dla społeczeństwa) a ich wynik został sfałszowany.

Kandydatów opozycji niepodległościowej inwigilowała i pozbawiała wolności SB, rozbijano wiece niezależnych kandydatów (poza PZPR-em i komitetami Lecha Wałęsy).  W szczególności przywódcy PRL z tzw. listy krajowej wbrew oficjalnemu (!) wynikowi wyborów zostali mianowani posłami ze złamaniem ordynacji na podstawie porozumienia Kiszczaka z Wałęsą. Ponadto kandydatom opozycji antykomunistycznej (głównie  Konfederacji Polski Niepodległej) sfałszowano wynik poparcia w wyniku znanej operacji SB o kryptonimie „Urna”. Przykładowo A.Słomce  funkcjonariusze MSW przydzieleni do każdej komisji wyborczej, „ukradli” 5 % głosów [vide akta w IPN i oficjalny komunikat PKW].

O jakiej wolności można mówić w okresie 1989 roku  gdy nadal działała cenzura, Służba Bezpieczeństwa, Przewodnia Partia w każdym zakładzie pracy, sadami, prokuraturą i milicją kierowali zbrodniarze komunistyczni, stacjonowały liczne okupacyjne wojska sowieckie i jawna rezydentura KGB w budynku MSW?

Oczywiście tamta ważna kampania wyborcza przybliżyła Polaków do wywalczenia w końcu 1991 roku Niepodległości.

Za ważniejsze uważamy jednak zwycięskie strajki (Porozumienia Sierpniowe) 1980 oraz 1988 roku. Nikt z władz i mediów nie prowadzi w tej sprawie jakiejkolwiek debaty społecznej.

 

Wyrażamy zdziwienie, iż w ramach obchodów 4 czerwca władze państwowe nie zaprosiły żadnego przedstawicieli ruchu kombatantów ze środowisk niepodległościowych. Poprzestano tylko na kilku miłośnikach komunistów z ugodowej opozycji. Zupełnie zapomniano także o rodzinach opozycyjnych ofiar zwycięskich zmagań.

Za szczególnie bulwersujące uznajemy fakt wydania zakazu naszego zgromadzenia weteranów zmagań o wolność wydane przez prominentnego polityka PO – Prezydent Hannę Gronkiewicz-Walz.

Postanowiliśmy odwołać się od tej skandalicznej decyzji [tekst w załączeniu – warty przeczytania] i mimo groźby represji ze strony obecnych władz zorganizujemy jednak w dniu tzw. święta wolności wiec informacyjny opozycji. Prawda i prawa obywatela są dla nas świętością których będziemy zawsze strzegli.

 

Zapraszamy wszystkich odważnych i świadomych patriotów

 

Zygmunt Miernik

 

Warszawa, 03.VI.2014

 

Na czwarty dzień czerwca. Czas bezsilności

$
0
0

 

 

Miarą naszego narodowego upadku jest droga, którą przeszliśmy od „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego do „Wesela” Wojciecha Smarzowskiego. To tylko niewiele ponad sto lat, ale tempo w biegu do samozagłady rekordowe. I czas naznaczony opresją władzy, kolaboracją szerokich mas społecznych, urzędowym i medialnym kłamstwem. Dlatego dzisiaj nic już nie potrafimy obronić: ani wolnych wyborów, ani wolnych mediów, ani wolności w gospodarce. A na dodatek wymieramy jako Naród!

A kto niby miałby stanąć w obronie wartości, gdy większość idzie na pogrzeb zdrajcy albo oddaje głos na kolaborantów i na pożytecznych idiotów. Zresztą inni właściwie nie starują w naszych wyborach. Bo syta kolaboracja zawsze należy do większości! Oto prawdziwa demokracja ludowa…

A obok bulgoczą niewielkie enklawy opozycji, ale nie maja żadnej mocy. Właściwie nie bardzo wiadomo dlaczego? Jeszcze 70 lat temu uruchomiliśmy rusznikarnię, a 30 lat temu powielacz; dzisiaj musi nam wystarczyć pikieta albo co najwyżej tort rzucony w sędziego. Tylko, że to jest żałośnie za mało. I władza kpi sobie z takiego oporu. I bluzga nam, ile jej dusza zapragnie.

Niedługo czwarty dzień czerwca zostanie ogłoszony świętem narodowym. Będziemy rok po roku wybierać “ludzi wolności”. Na pięćdziesiąte urodziny okrągłego stołu, w głosowaniu esemesowym, na tym narodowym piedestale, zostanie postawiony towarzysz generał, a wdzięczny lud zażąda jego pomnika na Trakcie Królewskim, który nazwany będzie Traktem Komorowskiego. A czyjaś ręka napisze na cokole: Generałowi – Rodacy. Przecież już dawno wprowadzenie stanu wojennego usprawiedliwiono. Już tylko krok, żeby górników z Wujka nazwać terrorystami. Ten trop ocen historycznych wskazał Zygmunt Bauman w odniesieniu do Żołnierzy Wyklętych. Taka jest logika dziejów i nie ma już takiej siły, która odwróciłaby te wektory. Bo jak powiedział Michał Bułhakow: Wszystko będzie, jak być powinno, tak już jest urządzony świat. I tyle na czwarty dzień czerwca 1989…, o przepraszam 2014 roku!

Pan Chopin i Madame Sand cz.1

$
0
0

ChopinSandDelacroix                                               źródło: Wikimedia

 

 

                       „Powiedz Chopinowi, że otaczam go czcią bałwochwalczą.

                                                                  George Sand”

 

 

 

Kiedy Chopin poznał madame Sand nie rozległy się dzwony, nie padł na niego grom z jasnego nieba oznajmiając wielką miłość, nie było motyli w brzuchu ani żadnego innego znaku. Wręcz przeciwnie, uznał ją za osobę niesympatyczną i odpychającą. Zresztą w 1836 roku jego myśli i serce zwrócone były ku Marii Wodzińskiej pięknej polskiej szlachciance, z którą miał nadzieję ożenić się. Panna z dobrego domu, dobrze wychowana, bogata i do tego Polka! Nic dziwnego, że Chopin stracił głowę.

A madame Sand? Właściwie Amandine Aurore Lucile Dupin baronowa Dudevant. Złośliwi mawiali o niej „czarna jak kret i chuda jak gwóźdź” i coś w tym było.

W czasie kiedy kobiety kusiły obfitymi kształtami podkreślanymi jeszcze masą halek i spódnic, madame Sand nosiła męskie stroje, zwykle czarne. Kruczo – czarne włosy, oczy i brwi oraz mleczna cera potęgowały jeszcze mieszane uczucia jakich doznawali jej oponenci. Paliła cygara i fajkę, klęła jak szewc, śmiała się głośno i nie kryła swoich poglądów. Poza tym żyła bardzo swobodnie, żeby nie rzec frywolnie. Była związana z Jules’em Sandeau (od jego nazwiska pochodzi jej pseudonim Sand), Henrim de Latouche, Alfredem de Musset, Charles’em Didier, Félicien’em Mallefille…

A ile było przelotnych miłostek i flircików tego nikt nie zliczył nawet sama madame Sand.

Franciszek Liszt napisał, iż „ twierdziła, że miłość daje się jak szklankę wody temu, kto o nią poprosi”. Trudno nie zgodzić się z Lisztem kiedy patrzy się na tę długą listę kochanków.

Taką George Sand znał cały Paryż i taką poznał Chopin w salonie Marii d’Agoult przyjaciółki Franciszka Liszta.

 

W tym czasie romans z Félicien’em Mallefille ochłódł nieco i madame Sand rozglądała się za nowym obiektem afektacji. Początkowo zwróciła uwagę na Liszta. Pozostawała pod dużym wrażeniem jego uroku osobistego i wdzięcznej powierzchowności, ale przede wszystkim jego muzyki. W swoim „Intymnym dzienniku” zapisała:

„ Gdy Franz gra na fortepianie doznaję ulgi. Wszystkie moje instynkty rozpalają się…”

Zaprosiła Liszta do swojej posiadłości do Nohant jednak nic z tego nie wyszło…

Wtedy na horyzoncie pojawił się Chopin. George oszalała na jego punkcie i dosłownie i w przenośni. Postanowiła go zdobyć. Bywała wszędzie gdzie i on miał się pojawić. Słuchała jego koncertów w skupieniu, wręcz nabożnie. Zbliżyła się do jego polskich przyjaciół. Pozostawała w przyjacielskich stosunkach z Adamem Mickiewiczem, Julianem Ursynem Niemcewiczem, Józefem Brzozowskim i Wojciechem Grzymałą. Jednak Chopin nie reagował na jej awanse. Zdawać by się mogło, że był nieczuły na płeć piękną, a to nie prawda. Chopin nie był chimerycznym, rozchwianym emocjonalnie, chudym gruźlikiem, który tylko cierpiał i tęsknił za Polską wylewając łzy na fortepian. Był pełnym wigoru młodym, przystojnym mężczyzną o ujmującym sposobie bycia i zniewalającym uśmiechu. Był prawdziwym lwem salonowym z ochotą przygrywającym do tańca i zabawiającym gości. George Mathias, uczeń Chopina napisał we wspomnieniach:

„ Wobec kobiet Chopin przechodził samego siebie… Nie chcę go obgadywać, ale mówiąc prawdę, szalał za nimi”.

 

Więc dlaczego nie reagował? Madame Sand zadawała sobie to pytanie wielokrotnie, nie mogąc znaleźć na nie odpowiedzi. Przecież widywali się często w najznamienitszych salonach paryskich ba, Chopin zapraszał ją wielokrotnie na organizowane u siebie wieczory muzyczne. Więc dlaczego? 13 grudnia 1836 roku George Sand przeszła samą siebie. Tegoż wieczoru w salonie Chopina na Chaussee d’Antin nr 38 zebrała się wcale pokaźna grupa przyjaciół i znajomych pana domu. Zaproszenie jakie Chopin wystosował do Brzozowskiego brzmiało:

 

„Dziś mam parę osób u siebie, między innymi: pani Sand, przy tym Liszt gra, Nourrit śpiewa. Jeżeli to może być przyjemne panu Brzowskiemu czekam go wieczorem”.

 

Madame Sand postanowiła wziąć tego wieczoru Chopina szturmem. Musiała wywołać piorunujące wrażenie, bo aż dwóch gości opisało jej niesamowite entrée.Brzozowski tak zapamiętał madame Sand:

 

„(…) strój miała fantastyczny, widocznie okazujący chęć odznaczania się. Białą jej suknię przepasywała szeroka karmazynowa szarfa; biały kaftanik dziwnego kroju miał wyłogi i guziki również karmazynowe. Czarne jej włosy na wpół głowy podzielone, w lokach po obu stronach twarzy spadały, a nad czołem złocistą przepaską objęte były”.

 

Z kolei markiz de Custine, w liście do księcia Klemensa von Metternicha, oprócz owego fantastycznego stroju opisał sam moment pojawienia się madame Sand w salonie Chopina.

 

„Weszła żywo z sakiewka pełną cygar w ręku i zanim usiadła wyjęła jedno by zapalić je od świecy na kominku. Oto co dla oczu. Czy potrafi Pan sobie wyobrazić podobny rodzaj pojawienia się damy w paryskim salonie?”

 

Mimo barw narodowych, nieodgadnionego wyrazu twarzy i wielkiego entrée madame Sand nie zdobyła Chopina, ani tego wieczoru, ani przez następny rok. Okrążała go jak myśliwy zwierzynę. Nie robiła tego nachalnie aczkolwiek zauważalne. Jednak on ciągle był poza jej zasięgiem. Był zakochany i potajemnie zaręczony z panną Wodzińską, której rodzice zgodę na małżeństwo uzależniali od okresu próby. Chopin czekał więc, kochał i słał listy. Jednak korespondencja mimo, iż czuła, była coraz rzadsza, aż w końcu ojciec panny odmówił ręki swej córki Chopinowi argumentując, iż nie odda córki muzykowi o tak słabym zdrowiu. Było lato 1837 roku kiedy Chopin znów był wolny. Jednak George o tym nie wiedział i szalała.

W listach do Marii d’Agoult rozpaczliwie, wręcz histerycznie przedstawia swoje uczucie:

 

„ 3 kwietnia 1837.

Powiedz Chopinowi, że otaczam go czcią bałwochwalczą.”

 

„26 kwietnia 1837

Powiedz Mickiewiczowi, że moje pióro i mój dom są na jego usługi. Gr (Grzymale), że go uwielbiam, Chopinowi, że go ubóstwiam.”

 

Widywali się coraz częściej, jednak to nie satysfakcjonowało George. Chciała wreszcie zdobyć Chopina. Czekała jeszcze rok pocieszając się w ramionach Félicien’a Mallefille.

25 lub 27 kwietnia 1838 roku napisała, jak ujmują to historycy, najbardziej lakoniczny list miłosny świata. Na małej kartce papieru skreślone tylko trzy słowa: „ On vus adore” (ktoś pana uwielbia) i inicjały G S. Nie wiadomo jak wręczyła ją Chopinowi, ani w jakich okolicznościach. Wiadomo zaś, że tą kartkę zachował do końca życia. Z tego można wnioskować, że tama zaczynała pękać… Możliwe, że pewnego wieczoru… zapomnieli się oboje.

W czerwcu 1838 roku napisała 32-stronnicowy list do Wojciecha Grzymały, który potwierdza te przypuszczenia. Powołuje w nim również Grzymałę na arbitra czy jak kto woli adwokata diabła. Nie wiedząc, że plany małżeńskie Chopina spaliły na panewce, pisała:

 

„ Gdybym była wiedziała, że istnieją jakieś więzy w życiu naszego dziecka (Chopina), a w duszy jego jakieś uczucie, nigdy bym się nie pochyliła nad nim, by chłonąć zapach kadzidła, które zapalono przed innym ołtarzem. On również cofnąłby się przed moim pierwszym pocałunkiem, gdyby wiedział, żem była wówczas jakby zamężna. Nie zwodziliśmy siebie nawzajem daliśmy się nieść przelotnemu wiatrowi, który po kilku chwilach porwał nas oboje w jakieś inne krainy.(…)szczęście jego jest mi święte, a zobowiązania moje i związek zapowiadający się na długie lata sprawiają, że nie mogę pragnąć by nasz mały (Chopin) zerwał łączące go więzy(…) Miłość nasza może trwać tylko w warunkach, w jakich się narodził, czyli od czasu do czasu, kiedy pomyślny wiatr połączy nas ze sobą, kiedy wzlecimy jeszcze między gwiazdy, a potem rozdzielimy się, by znów stąpać do ziemi, jesteśmy bowiem dziećmi i bóg nie pozwolił nam odbywać pielgrzymki wspólnie(…)”

 

Nie wiadomo czy Grzymała wpłynął na Chopina czy też sam upór i wytrwałość George spowodowały, że twierdza nazwiskiem Chopin została zdobyta. Jednak do pełni szczęścia było jeszcze daleko. Kiedy zakochani kontestowali swa miłość w paryskim mieszkaniu Chopina, w Nohan czekał zazdrosny Mallefille. Zrazu niczego nie podejrzewał jednak, gdy przejrzał na oczy, wpadł w szał. Maria d’Agoult w relacji do swoich przyjaciół podaje taki obraz sytuacji:

 

„(…) Nie wiem przez jakiego demona natchnięty powziął podejrzenia i staje na czatach pod drzwiami Chopina, do którego Geoege przychodziła co noc. Tu dramaturg staje się dramatyczny, krzyczy, wyje, chce zabić…”

 

Podobno Mallefille chciał pojedynkować się z Chopinem, jednak po interwencji Piotra Leroux, przyjaciela madame Sand, do pojedynku nie doszło, a biedny Mallefille został wyrzucony, jak inni kochankowie, na śmietnik historii.

Lato 1838 roku było ich swoistym miesiącem miodowym. Upływało wypełnione miłością i wzajemną fascynacją. Eugene Delacroix, ich wspólny przyjaciel, został poproszony uwiecznienie ich wzajemnej namiętności. W tym celu do pracowni artysty wstawiono fortepian i rozpoczęły się seanse. Chopin grał, a George słuchała go w zamyśleniu. Tak też zostali sportretowani. Obraz nigdy nie został ukończony. Delacroix miał go do końca życia w swojej pracowni. Po jego śmierci z niewiadomych przyczyn obraz podzielono. Wizerunek Chopina, ostatecznie zawisł w Luwrze. Madame Sand zaś, po wielu perypetiach, jest ozdobą Ordrupgaard Museum w Kopenchadze.

CDN

 

Ewelina Ślipek

 

żródła:

Mieczysław Tomaszewski, „ Chopin i George Sand. Miłość nie od pierwszego spojrzenia.”, Wydawnictwo Literackie 2010.

George Sand, „ Historia mojego życia”,Wydawnictwo M 2014.

Fryderyk Chopin, „ Listy”, Narodowy Instytut Fryderyka Chopina 2011.

 

 

 


REZOLUCJA ŚWIATOWEGO KONGRESU KRESOWIAN WS. SYTUACJI NA UKRAINIE

$
0
0

Rezolucja Światowego Kongresu Kresowian ws. sytuacji na Ukrainie

środa, 09 kwietnia 2014 11:18 KRESOWY SERWIS INFORMACYJNY

ORAZ STRONA www.kresy.info.pl

 

Stanowisko jednej  największych organizacji kresowych.

 

 

 

 

 

Światowy Kongres Kresowian stanowczo i konsekwentnie przypomina międzynarodowej opi nii publicznej niepodważalną prawdę, iż znacząca część suwerennej i niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej, historycznie określana jako Wołyń i Kresy Południowo – Wschodnie, znalazła się w granicach obecnego państwa ukraińskiego w wyniku zbrodni dokonanej na państwowości polskiej poprzez zawarcie i realizację haniebnego paktu Ribentropp – Mołotow i zalegalizowanie bezprawnych postanowień tego układu przez przedstawicieli wielkich, zwycięskich mocarstw podczas konferencji jałtańskiej na Krymie. Przypominamy również, że Państwo Polskie wróciło na te ziemie w 1918 roku po wojnie światowej, w której nieoczekiwanie stanęły naprzeciw siebie państwa zaborcze, brutalnie tłamszące polskie aspiracje niepodległościowe mieszkańców tych ziem.

 

Dzisiaj po strasznych czasach martyrologii naszych rodaków na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej, po barbarzyńskiej zbrodni ludobójstwa dokonanej na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów, po gehennie wypędzenia z ziemi ojczystej, po wszystkich tych nie ukaranych i nawet nie napiętnowanych przez międzynarodową opinię publiczną aktach bezprawia – Kresowianie nadal, tylko i po prostu żądają prawdy ! Kierując się głębokim niepokojem i szczerą troską o los naszej Ojczyzny i jej kresowego dziedzictwa konsekwentnie deklarujemy pamięć naszych historycznych korzeni.

 

Szanujemy prawo do wolności każdego narodu ale rachunek doznanych krzywd każe nam zachować w obecnej sytuacji jak najdalej posuniętą ostrożność w bezkrytycznym popieraniu procesów politycznych, ukierunkowanych na wygenerowanie przez wystraszoną obrotem spraw wspólnotę międzynarodową, – nowego, wolnego od historycznej refleksji i pozbawionego zdolności do koegzystencji ze względu na hołubienie banderowskich idei i pretensji terytorialnych – podmiotu państwowego u wschodnich granic Rzeczypospolitej.

 

Apelujemy więc o rozwagę i solidarność w każdym wymiarze polskiego uczestnictwa w wydarzeniach jakie mają i będą miały miejsce na tych ciężko doświadczonych ziemiach; – ale wołamy też o dar odwagi i dar dalekowzroczności w podejmowaniu wszelkich decyzji i rozwiązań dotyczących przyszłości Wołynia i Kresów Południowo – Wschodnich .

 

(-) Jan Skalski prezes Światowego Kongresu Kresowian  Krzysztof Przybylski – członek Prezydium

 

Komentarze 

 

# Aleksander Szumanski 2014-06-03 22:11

 

TĘ WAŻNĄ REZOLUCJĘ ŚWIATOWEGO KONGRESU KRESOWIAN OPUBLIKUJĘ W PRASIE POLONIJNEJ, NA STRONIE WŁASNEJ

www.aleksanderszumanski.pl

 i pozostałych moich stronach autorskich w Internecie.

BÓG ZAPŁAĆ ZA TĘ REZOLUCJĘ

4 czerwca

$
0
0

 

„Jeżeli wszystko ma pozostać tak jak jest, wszystko musi się zmienić”*

 

Czy można celniej podsumować ostatnie ćwierćwiecze?

 

 

4.06 2014

 

___________________________

* Giuseppe Tomasi di Lampedusa, Lampart

WOLNY CZYN: Dziś wiec w Warszawie – mimo zakazu!

$
0
0

 

Kandydatów opozycji niepodległościowej inwigilowała i pozbawiała wolności SB, rozbijano wiece niezależnych kandydatów (poza PZPR-em i komitetami Lecha Wałęsy). W szczególności przywódcy PRL z tzw. listy krajowej wbrew oficjalnemu (!) wynikowi wyborów zostali mianowani posłami ze złamaniem ordynacji na podstawie porozumienia Kiszczaka z Wałęsą. Ponadto kandydatom opozycji antykomunistycznej (głównie Konfederacji Polski Niepodległej) sfałszowano wynik poparcia w wyniku znanej operacji SB o kryptonimie „Urna”. Przykładowo A.Słomce funkcjonariusze MSW przydzieleni do każdej komisji wyborczej, „ukradli” 5 % głosów [vide akta w IPN i oficjalny komunikat PKW].

O jakiej wolności można mówić w okresie 1989 roku gdy nadal działała cenzura, Służba Bezpieczeństwa, Przewodnia Partia w każdym zakładzie pracy, sadami, prokuraturą i milicją kierowali zbrodniarze komunistyczni, stacjonowały liczne okupacyjne wojska sowieckie i jawna rezydentura KGB w budynku MSW?

Oczywiście tamta ważna kampania wyborcza przybliżyła Polaków do wywalczenia w końcu 1991 roku Niepodległości.

Za ważniejsze uważamy jednak zwycięskie strajki (Porozumienia Sierpniowe) 1980 oraz 1988 roku. Nikt z władz i mediów nie prowadzi w tej sprawie jakiejkolwiek debaty społecznej.

Wyrażamy zdziwienie, iż w ramach obchodów 4 czerwca władze państwowe nie zaprosiły żadnego przedstawicieli ruchu kombatantów ze środowisk niepodległościowych. Poprzestano tylko na kilku miłośnikach komunistów z ugodowej opozycji. Zupełnie zapomniano także o rodzinach opozycyjnych ofiar zwycięskich zmagań.

Za szczególnie bulwersujące uznajemy fakt wydania zakazu naszego zgromadzenia weteranów zmagań o wolność wydane przez prominentnego polityka PO – Prezydent Hannę Gronkiewicz-Walz.

Postanowiliśmy odwołać się od tej skandalicznej decyzji [tekst w załączeniu – warty przeczytania] i mimo groźby represji ze strony obecnych władz zorganizujemy jednak w dniu tzw. święta wolności wiec informacyjny opozycji. Prawda i prawa obywatela są dla nas świętością których będziemy zawsze strzegli.

Zapraszamy wszystkich odważnych i świadomych patriotów.

Zygmunt Miernik

 

Warszawa, 03.VI.2014

Dzień Wolności i Praw Obywatelskich

$
0
0

 

IMG_0082 IMG_0843 wydrukosw69

Lista tajemniczych „zgonów” w III RP (po Okrągłym Stole).

Niepokojąco rośnie liczba morderstw – wynika z najnowszych danych Komendy Głównej Policji. Przez pierwsze trzy miesiące tego roku (2013) było sto przypadków zabójstw dorosłych i trzy przypadki zabójstw dzieci. Dla porównania w analogicznym okresie roku ubiegłego morderstw było 80, w tym jednego nieletniego. Równocześnie spada zaufanie do policji.

Wzrost samobójstw mamy tak wysoki jak w Grecji. Życie odbiera sobie ponad 6 tys. osób rocznie. Ugnojone świnie.

Ludzie zabijają się w akcie desperacji i niemocy. Krystyna Chojnacka popełniła samobójstwo przez urzędników. Problem samobójstw rośnie z roku na rok. Syn rolnika z Mysłakowic, który 13 czerwca popełnił samobójstwo z powodu decyzji Urzędu Kontroli Skarbowej, przyjechał dziś pod jeleniogórski UKS z samochodem na lawecie. Tym pojazdem było bmw, którym Jan Gródek wjechał do zalewu pilchowickiego i odebrał sobie życie. Manifestacja syna zmarłego była próbą zwrócenia uwagi na bezduszność urzędników fiskusa.

Dobrodziejstwem „demokracji” są schroniska Brata Alberta dla bezdomnych, slumsy socjalne lub ziemianki. O czym trzeba wiedzieć, gdy toczy się sprawa o eksmisję? Innym rarytasem są stołówki dla niedożywionych.

15,3 proc. – oto prawdziwy poziom bezrobocia w Polsce. Aż o 10 proc. w ciągu roku zwiększyła się liczba osób, które nie pracują, choć oficjalnie nie są zarejestrowane jako bezrobotne. Jest ich już niemal pół miliona. To najgorszy wynik od pięciu lat.

ZUS i OFE nie pomogą młodym: powinni zapomnieć o emeryturach. Z raportu dotyczącego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych opublikowanego przez ZPP i Fundację Republikańską wynika, że ZUS w ciągu 5-8 lat stanie się trwale niewypłacalny. Do tego dochodzi dalsze podniesienie wieku emerytalnego, obniżenie emerytur oraz reforma finansów publicznych. – Myślę, że może to dojść do poziomu, który teraz proponuje Szwecja, czyli 75 lat. Wątpię czy inaczej uda się uratować ten system.- dodaje Kaźmierczak.

Przychodzi Polak do lekarza i narzeka. Na co najbardziej? Kolejki i jeszcze raz kolejki – to jest zdaniem Polaków największy problem przy korzystaniu ze służby zdrowia. Jedna czwarta też uważa, że kłopotem jest brak empatyczności ze strony lekarzy. Tak wynika z badania Millward Brown przeprowadzonego telefonicznie w październiku 2013 na grupie 1000 respondentów. Służba zdrowia jest praktycznie dla biznesmenów.

Nadciąga kolejna wielka fala emigracji. Do ponad 2 mln młodych ludzi, którzy zostali wypchnięci za granicę do roku 2020 może dołączyć kolejny milion. Dlaczego? Bo w Polsce brakuje pracy. A jeżeli już ta praca jest, to na umowę śmieciową, a wynagrodzenie jest bardzo niskie. Mimo niskich kosztów pracy, bezrobocie w Polsce jest dwukrotnie wyższe niż w Niemczech, a średnie wynagrodzenie w Niemczech jest z kolei trzykrotnie wyższe niż w Polsce – mówił na konferencji prasowej Mariusz Błaszczak

W Polsce funkcjonuje chora kolaboracja TW i dokonuje się jawnej eksterminacji narodu.

Goebbelsowska cenzura, ACTA w Polsce jak w Korei Płn . Przodują Wiadomości24.

Gdzie jest realizacja 21 postulatów MKS (Porozumień sierpniowych)?

Zapaść w III RP

http://www.youtube.com/watch?v=xTaBloHUxRA

V Rozbiór Polski

Państwo w Państwie

Polskę czeka Majdan

Buławy mają zbrodniarze

Wymiar niesprawiedliwości

Prymitywne Piractwo Prawne

Od świętego Mikołaja dla Polaków

Podmioty walczące z bezprawiem w prawie

http://www.youtube.com/watch?v=E561CUFZWCI

Kacprzak, Waldemar Lato i tysiące innych

Uczestnicy Okrągłego Stołu powinni gnić w więzieniach lub palić się w piekle.

Gros sędziów i prokuratorów powinno być zesłane do kolonii karnej na Syberii za oszustwa, bezpodstawne represje, ubeckie pokłosie i korporacyjne koneksje. Za zwierzęce, paranoiczne nienasycenie.

Księża też ugrali swoje i dziś siedzą cicho a nie protestują przeciwko oprawcom niewolników jak Popiełuszko czy Jankowski.

Jezus Chrystus, Maksymilian Maria Kolbe, Leopold Okulicki, Witold Pilecki, August Emil Fieldorf, Stanisław Pyjas, Grzegorz Przemyk, Jerzy Popiełuszko, Michał Tadeusz Falzmann, Walerian Janusz Pańko byli idiotami i zasłużyli na śmierć. Takie jest stanowisko tych, którzy wydali na mnie bezprawne wyroki i którzy akceptują te stalinowskie represje. Bezczelność i jaskrawość barbarzyńskich zbrodni legalnej mafii w III RP przechodzi ludzkie pojęcie.

Rudolf Hoess też skazywał ludzi bez okoliczności. Po wyroku skazani mogli złożyć apelację w kominie Auschwitz. Informuję Państwa, że jeśli zostanę wezwany do bezpodstawnego aresztowania to powieszę się na kracie Sądu Rejonowego w Jeleniej Górze. Skoro gwałci się prawa człowieka w Polsce, to będę zmuszony podjąć decyzję Maksymiliana Kolbe do obudzenia sprawiedliwości.

Układ zamknięty

Świętsi od księży

94 dni stalinowskiego aresztu

Za moją szczerość nikt się raczej za mną nie wstawi. Do opieki niepełnosprawnych dziadków niemieckich znajdą pewnie zastępców, ale moje dzieci zabójstwa terrorystom nie wybaczą. Nie uda wam się nawet internować mnie w Gostyninie. Może odzyska kiedyś wzrok Prokurator Generalny i Rzecznik Praw Obywatelskich na sfingowane procesy i kapturowe wyroki reketierów. Może powstanie realny, obywatelski IPN na potrzeby bieżącego reżimu. Wolność dzisiaj mają kontraktowi, sztuczni dysydenci.

Grzegorz Niedźwiecki, ul. Działkowicza 19, 58-506 Jelenia Góra

Niech Putin wstrzyma w końcu dostawy gazu doPolski

$
0
0

Nadarza się wspaniała okazja, by potraktować ewentualne zakłócenia dostaw gazu przez Rosję – jako zerwanie z jej strony kontraktu gazowego (dla nas niesprawiedliwego, haniebnego wręcz). Oczywiście, należy zintensyfikować krajowe wydobycie, zadbać o wszystkie możliwości dostaw gazu z innych kierunków, przyspieszać budowę dodatkowych połączeń, a przede wszystkim nadać w końcu odpowiedni priorytet dla budowy gazoportu LNG. Już kilka lat temu pisałem, że zamiast trzyletniego opóźnienia budowy owego terminalu – Tusk z Pawlakiem powinni rozbić namiot na placu budowy i na zmianę pilnowac 24 godziny na dobę tempa prac.Tego wymagała polska racja stanu. Eugeniusz Kwiatkowski w leśnym terenie potrzebował roku i dwóch miesiecy na wybudowanie huty i wyprodukowanie pierwszej armaty (od chwili wbicia pierwszej łopaty w ziemię). A była to huta stojąca w pierwszym szeregu nowoczesnych, najlepszych hut na swiecie – Stalowa Wola.

Zamiast tego tusk (mała litera nie jest przypadkowa) – umizgiwał się do Putina – po to by odnieść sukcesik w postaci zniesienia embarga na polskie mięso. Ta przyjażń Donalda z Władymirem owocowała później w same “sukcesy” – oprócz wspomnianego kompromitujacego kontraktu gazowego – położeniem rury na dnie Bałtyku degradujacej polskie zachodnie porty, groźbą użycia rakiet ISKANDER przeciwko Polsce w przypadku instalacji tarczy antyrakietowej i… dalej embargiem na eksport polskiego mięsa.

Viewing all 16410 articles
Browse latest View live