Quantcast
Channel: 3obieg.pl – Serwis informacyjny dziennikarstwa obywatelskiego.
Viewing all 16410 articles
Browse latest View live

Reichstag spalony! I co dalej?

$
0
0

Cel zamordowania Niemcowa jest jasny – polityczna prowokacja, mająca w historii tylko jeden analog, PODPALENIE PRZEZ NIEMIECKICH NAZISTÓW REICHSTAGU.

Już powoływano się na wiele przyczyn, jakie miały spec służby, aby demonstracyjnie „zgasić” jak to się u nich nazywa, Borysa Niemcowa, a więc nie ma wątpliwości, że powodów tego zabójstwa było kilka, a wśród nich – niedopuszczenie do upublicznienia jutro w Brukseli jego raportu, w którym były zawarte dowody obecności rosyjskich wojsk na Ukrainie, zastraszenie opozycjonistów groźbą zlikwidowania, /Jeżeli zabili byłego v-ce premiera Rosji, to pozostałych nas powystrzelają jak kaczki/ oraz likwidacja potencjalnego pretendenta na miejsce Putina w wypadku jego odsunięcia lub śmierci. Lecz nieodparcie przychodzi na myśl jeszcze jedna możliwa przyczyna, jeśli weźmiemy pod uwagę wprowadzenie do Moskwy paru kolumn wojsk wewnętrznych…..

A więc, biorąc pod uwagę zabójstwo Niemcowa, jako wielką polityczną prowokację na miarę podpalenia Reichstagu w 1933roku Przecież do dzisiejszego dnia, raszystowski reżym, tego współczesnego fuhrera przygotował się bardzo gruntownie i postanowił wydać decydującą bitwę „Rosyjskiemu Majdanowi”— pod Moskwą zorganizowano „obozy koncentracyjne” na 50 000 więźniów, zorganizowano, „Antymajdan”, który przeprowadził na dniach bojową „podgatowkę” w sile 35 000 uczestników oraz miting pod ścianami Kremla, zwiększono stan osobowy oddziałów policji OMONu i Wewnętrznych Wojsk.

Wszystko jest gotowe do wielkiej bitwy i ostatecznego rozgromienia opozycji a „V kolumna” nie wychodzi na pole bitwy i siedzi spokojnie przy komputerach, „kryjąc”, Putina wymyślną, kwiecistą „łaciną”, „memami „ i niewybrednymi żartami, nie przedsiębiorąc żadnych radykalnych, czy przestępczych „Majdanów”.

Więc zabójstwo Niemcowa w pełni ten problem rozwiązuje — przechodzi pełna mobilizacja ”Ruchu Protestu”, protest błyskawicznie się radykalizuje, więc zsynchronizowanie do Moskwy wkraczają z różnych kierunków wojska wewnętrzne.
Roty zebrane, ustawione jeden naprzeciw drugiego w porządku bojowym – pokojowo nastawieni obywatele i uzbrojone po zęby wojsko szatana. Można zaczynać dawno zaplanowany rozgrom „Moseuromajdana” i cała gamę politycznych represji a „watniki” otrzymają ulubione przez siebie teleobrazki rozgromienia agentów Departamentu Stanu USA. Samo przerażające w tym scenariuszu jest zgodność dat podpalenia Reichstagu i zabójstwa Borysa Niemcowa 27 Lutego 1933 i 27 Lutego2015 roku wieczorem. Zaczynam się „deczko” bać. A konsekwencje podpalenia Reichstagu wyglądają analogicznie jak zabójstwo Borysa Niemcowa, bo tak samo jak Putin tak i Hitler przy takim samym ogniu pieką swą pieczeń partyjną.
Hitler dekretem, na którym otrzymał podpis Hindenburga a przekreślającym podstawowe swobody konstytucyjne, osiągnął podwójny cel: zniósł a przynajmniej grubo ograniczył znienawidzoną konstytucję weimarską i otrzymał bat na kraje południowe, które muszą dekret ten u siebie wprowadzić w życie pod groźbą wprowadzenia komisarza rządowego.
A przed Putinem wszystko stoi otworem, bo Duma państwowa „przyklepie” mu, co tylko zażąda, nie mówiąc o Radzie Federacji. A Ukraina? Powinna się na gwałt ZBROIĆ! Zaś kraje zachodnie jak najszybciej zmieniać doktrynę wojenną i szykować się do prawdziwej wojny, wiosna tuż, tuż.


Przekręt Galerii Sudeckiej?

$
0
0

Od samego początku inwestycja Echo Investment w Jeleniej Górze pod nazwą Galeria Sudecka budzi wątpliwości. Pisaliśmy o nich wiele na łamach Serwisu21. Zadziwiające, iż pomimo katastrofy budowlanej w sierpniu ubr. i pomimo stwierdzonych nieprawidłowości na odcinku który się zawalił, PINB nie przeprowadził kontroli choćby wyrywkowej pozostałych odcinków budowy. Jednakże teraz okazuje się, że być może także mamy do czynienia z przekrętem ws. planowanego marketu budowlanego czyli drugiej części inwestycji tzw. Parku rozrywki.

DECYZJA ŚRODOWISKOWA WS MARKETU BUDOWLANEGO: 3 lutego w mediach pojawiła się informacja o wydaniu dla Echo Investment decyzji środowiskowej ostatecznej dla I części parku rozrywki polegającej na budowie marketu budowlanego Leroy Merlin obok Galerii Sudeckiej w Jeleniej Górze (źródłem tej informacji był sam inwestor). Informacja była o tyle zaskakująca, że Stowarzyszenie Interesu Społecznego WIECZYSTE wystąpiło 13 stycznia do Urzędu Miasta z deklaracją wstąpienia do postępowania środowiskowego dot. działek16/34 i 16/39 AM 37 obręb 60 a 2 lutego tenże Urząd odpowiedział, iż żadne postępowanie w sprawie aktualnie nie toczy. Na kolejne żądanie Stowarzyszenia ws. ujawnienia decyzji ten sam Urząd Miasta odpowiedział, najpierw że nie było decyzji środowiskowej ws. budowy marketu Leroy Merlin, natomiast prowadzone było inne postępowanie. Wobec żądania ujawnienia wydanej decyzji, Urząd przyznał że wydano decyzję 14.11.2014 ws. środowiskowych uwarunkowań dla przedsięwzięcia marketu budowlanego „Dom i Ogród”, przy czym nie może przysłać kopii, bo decyzja jest w SKO. Taka odpowiedź de facto sugerowała jakąś procedurę odwoławczą od decyzji.
DLACZEGO NIE BYŁO INFORMACJI: Sam sposób procedowania przez Urząd Miasta ws. decyzji środowiskowej wymagającej udziału społeczeństwa to przykład wyjątkowego bezprawia. Zgodnie z art.21 ust.2 ustawy z dnia 3 października 2008 r. o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko w publicznie dostępnych wykazach (zgodnie z art.23 prowadzonych w trybie elektronicznym, których organ umieszcza w biuletynie informacji publicznej) zamieszcza się dane o wnioskach o wydanie decyzji i o decyzjach o środowiskowych uwarunkowaniach (pkt.9) oraz o wnioskach o wydanie decyzji i o decyzjach, o których mowa w art. 72 ust. 1, wydawanych dla przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko (pkt.10), o raportach oddziaływaniu na środowisko (pkt.16). Tymczasem na stronie internetowej Urzędu Miasta brak jakichkolwiek wzmianki o wydaniu decyzji (http://www.bip.um-jeleniagora.dolnyslask.pl/index.php?idmp=5&r=r). Nie ma także wzmianki o możliwości wypowiedzenia się ws. zebranego materiału dowodowego, a także o wniosku inwestora i wszczęcia postępowania środowiskowego. Nie wiadomo też do końca jakie zostały wydane decyzje i są prowadzone postępowania. SKO do którego zwróciło się Stowarzyszenie co prawda udostępnił kopię decyzji z 14 listopada, ale równocześnie zaznaczył iż nie wydano decyzji II instancji. Jak się później okazało 12 stycznia SKO błędnie informował, skoro wydano 2 decyzje odwoławcze o umorzeniu postępowania (wnioski 2 osób fizycznych) i 1 postanowienie o odmawiające dopuszczenia Stowarzyszenia Ochrony Wywłaszczonych i Ochrony Środowiska, związane z tymi osobami fizycznymi, zgłaszającymi roszczenia do działek)

ZAGROŻENIE DLA ŚRODOWISKA I ZDROWIA LUDZI: Sama decyzja z dn. 14 listopada zdumiewa. Prezydent stwierdził brak potrzeby oceny oddziaływania na środowiska przedsięwzięcia budowlanego z parkingiem i terenami utwardzonymi o powierzchni ok. 18000 m2. A priori przyjęto niewielką emisję zanieczyszczeń, brak nadmiernych uciążliwości. Zlekceważono opinię Państwowego Inspektoratu Sanitarnego, który uznał iż inwestycja może stanowić zagrożenie dla środowiska i zdrowia  ludzi i wyraził opinię o potrzebie przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko, określając przy tym zakres raportu o oddziaływania na środowisko. Opinię zlekceważono, raportu nie sporządzono. Nie uwzględniono bliskości obszarów chronionych, jak nie również nie przeanalizowano łącznie skumulowanych efektów środowiskowych inwestycji Galerii Sudeckiej wraz z parkiem rozrywki.

WYSTĄPIONO O DECYZJĘ PRZED ZAKUPEM? Jeszcze bardziej zastanawiająca okazuje się sprawa, jeżeli zestawić informacje zawarte w decyzji z dn. 14 listopada 2014 z informacjami i dokumentami ws. nabycia nieruchomości. 17 czerwca Urząd Miasta publicznie zawiadomił o zamiarze zbycia w trybie przetargowym działki 16/34 i 16/39 z obrębu 60. Już 25 czerwca Echo Investment złożyło wniosek w/s wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, nie będąc właścicielem nieruchomości zbywanej w trybie przetargu ustnego nieograniczonego, przetargu którego rozstrzygnięcie nastąpiło 27 sierpnia 2014 r. Trudno podejrzewać by inwestor dokonywał działań, nie mając pewności nabycia ww. działek. A jeżeli miał pewność, czy nie oznacza to iż przetarg mógł być zwykłą fikcją.

POROZUMIENIE PRZEDPRZETARGOWE? Jak wynika z protokołu przetargowego stanęły 2 firmy: Leroy Merlin i Echo Investment, a najwyższą cenę zaoferowała firmo Echo (5 mln zł). Ciekawe, że ogłaszając informację 3 lutego o decyzji środowiskowej Echo poinformował o budowie marketu Leroy Merlin. Czyżby doszło do porozumienia obu firm, a jeżeli to kiedy do niej doszło, po czy przed 27 sierpnia 2014?

Stowarzyszenie Interesu Społecznego WIECZYSTE złożyło odwołanie od decyzji z 14 listopada 2014 wraz z wnioskiem o przywrócenie terminu, zatem sprawa będzie musiała być ponownie rozstrzygnięta przez SKO. Cdn.

 

za Serwis21 z lutego 2015 r. http://serwis21.blogspot.com/2015/02/serwis21-luty-2015-biuletyn.html

Kara śmierci: topór kontra karabin maszynowy (Japonia)

$
0
0

Flag_of_Japan_900x600

 

Nieustająca propaganda sił Postępu doprowadziła do powstania w społeczeństwach przekonania, że aparat sprawiedliwości jest niczym okrutny zbrodniarz, który czyha na życie prawie niewinnych morderców. Ci ostatni padają tysiącami w nierównym starciu z ohydnym aparatem przemocy jakim jest państwo.

 

Korzystając z ogólnie dostępnych danych statystycznych [1,2] i postępując analogicznie jak w poprzednim artykule, zbadamy sytuację w Japonii. Udowodnimy, że również w tym państwie obywatele dysponują toporem, zaś mordercy mają ciężki karabin maszynowy. Poniższy obrazek przedstawia ilość popełnianych zabójstw oraz ilość wykonywanych egzekucji.

 

USA - zabójstwa i egzekucje

Krzywa o kolorze czerwonym przedstawia ilość zabójstw dokonanych w danym roku. Odpowiednie wartości dla tej krzywej należy odczytywać na skali po lewej stronie. Krzywa niebieska oznacza ilość egzekucji, wartości dla tej krzywej odczytujemy na skali po prawej stronie.

 

W zamieszczonej niżej tabeli przedstawiliśmy analizę lat 1950 – 2010 z podziałem na okresy dziesięcioletnie. W ostatnim wierszu wskaźnik reakcji Rhe jest równy stosunkowi ilości zabójstw do ilości egzekucji w danym okresie i informuje nas o tym, jak silna była reakcja wymiaru sprawiedliwości na popełniane zabójstwa. Przykładowo w okresie 2000 – 2009 potrzeba było 289 zabójstw, aby został stracony jeden zabójca. Ten ważny wskaźnik pokazuje, że w Japonii potrzeba obecnie przynajmniej setek zbrodni, aby jeden morderca zapłacił życiem.

 

Okres
Egzekucje
Zabójstwa
Wskaznik
reakcji Rhe
1950 – 59
246
28 226
115
1960 – 69
132
23 154
175
1970 – 79
94
19 902
212
1980 – 89
15
16 498
1 100
1990 – 99
36
12 626
351
2000 – 09
46
13 289
289
1950 – 10
571
114 762
201

 

W ponad sześćdziesięcioletniej japońskiej wojnie Prawa ze Zbrodnią z lat 1950 – 2010 stosunek strat wyniósł 201:1, czyli średnio trzeba było 201 zabójstw, aby Prawo w Japonii podjęło decyzję o egzekucji jednego mordercy.

 

 

Trzeba zauważyć, że w wyniku pomyłki japońskiego wymiaru sprawiedliwości w roku 2005 zostały zabite dwie niewinne osoby. Ale nie byli to skazani na karę śmierci przestępcy! Były to niewinne kobiety zabite przez mordercę podczas zwolnienia warunkowego.[3]

 

Tego typu pomyłki występują bardzo często i są skutecznie wyciszane [4,5]. Nigdy nie stają się pretekstem do dyskusji nad przywróceniem kary śmierci do kodeksu karnego [6]. W przywołanym artykule z BBC News zwraca uwagę jakże charakterystyczny, kłamliwy komentarz rzecznika ministerstwa sprawiedliwości Wielkiej Brytanii

 

Robimy wszystko, co możemy, aby upewnić się, że społeczeństwo jest chronione przed przestępcami, ale niestety ryzyka nigdy nie da się całkowicie wyeliminować.

 

Otóż ryzyko można całkowicie wyeliminować. Problem polega na tym, że zgony niewinnych obywateli, mordowanych przez zimnokrwistych morderców, lekką ręką zwalnianych z więzienia w wyniku kolejnych pomyłek wymiaru sprawiedliwości, nie stanowią dla przeciwników kary śmierci problemu… Bowiem dopuszczalne jest każde kłamstwo i każda manipulacja.

 

Henryk Dąbrowski

 

 

1.   Dane o zabójstwach w Japonii

Petra Schmidt, Capital Punishment in Japan (LINK), strona 41

Japan Statistical Yearbook 2015, Chapter 25, Justice and Police (LINK), strona 777

The Ministry of Justice, White paper on crime (2000 – 2012) (LINK)

National Police Agency, On the publication of the White Paper on Police 2010 (LINK), strona 44

 

2.   Dane o egzekucjach w Japonii

Mika Obara, Governmental justification for capital punishment in Japan: case study of the de facto moratorium period from 1989 to 1993 (LINK), strony 297-299

Petra Schmidt, Capital Punishment in Japan (LINK), strony 71-72

Wikipedia, Capital punishment in Japan, (LINK)

 

3.   Wikipedia, Yukio Yamaji (LINK1, LINK2)

4.   Wikipedia, Kenneth McDuff (LINK1, LINK2)

5.   Wikipedia, Lawrence Singleton (LINK)

6.   BBC News, Killers who go on to kill again under spotlight (LINK)

 

 

 

 LINK

Pobierz wszystkie artykuły dotyczące kary śmierci – luty 2015

 

 

 

 

 

MARSZ LWOWSKICH DZIECI

$
0
0

   MARSZ LWOWSKICH DZIECI

 

   W dzień dyszczowy i ponury

   z Cytadeli idu Góry

   szyrygami lwoski dzieci

   idu tułać si pu świeci

   Idu idu na Warszawy

   pójdu pójdu w boi krwawy

   bo już na nich tam

   czeka straszny wróg

   a winc prowadź prowadź Bóg

 

   Dzień wyjazdu już nadchodzi

   matka płacze i zawodzi

   z żalu ściska biedny głowy

   pan kumendant ma przymowy

   Bońdzci dzielni wy żułnierzy

   brońci kraju jak należy

   Już pobudki ton

   trombka nasza gra

   a więc żegnaj matku ma

 

   Żegnaj siostru żegnaj braci

   wiem że żałuść w sercach maci

   Władzy płakać wam nie broniu

   na kuściołach dzwony dzwoniu

   Z dala widać już niestety

   wieży kuścioła Elżbiety

   winc już zbliża si

   nam udjazdu czas

   a winc żegnam żegnam was

 

   Czemu płaczysz ukochana

   Być żołnierzym – rzecz cacana

   Mundur z igły guzik błyszczy

   pół cytnara mam w tornistrzy

   Patrz na tego manlichera

   Kużdy żółnirz ni umiera

   Wtedy luba płacz

   wtedy luba cierp

   gdy mnie zgładzi jakiś Serb

 

   Hej kuledzy dajci rency

   może was ni ujrzy wiency

   może wrócy cienżku ranny

   i dustany krzyż drywnianny

   Może ma mogiła stani

   dzieś daleko na Bałkani

   Moży uda si

   ży powrócy zdrów

   i zobaczy miasto Lwów

 

   Ta anonimowa piosenka znana jako “Marsz lwowskich dzieci” była jedną z najbardziej popularnych piosenek lwowskich, śpiewaną aż do wybuchu II Wojny Światowej. Opisuje również moment wymarszu z koszar i wyjazdu na front bałkański żołnierzy lwowskiego batalionu 30 Pułku Piechoty Austriackiej, stacjonującego na Cytadeli, po ogłoszeniu powszechnej mobilizacji bezpośrednio przed rozpoczęciem I Wojny Światowej. “Marsz lwowskich dzieci” przeważnie śpiewany jest w pozycji stojącej dla uhonorowania Orląt Lwowskich”.

 

 Tak też było 20 listopada 2014 roku gdy rozpoczął się coroczny koncert “Orlątko” organizowany przez Fundację Ocalenia Kultury Kresowej” dla upamiętnienia Obrony Lwowa 22 listopada 1918 roku. Koncert odbył się tradycyjnie w Młodzieżowym Domu Kultury kościoła św. Jadwigi w Krakowie, rozpoczęty “Marszem lwowskich dzieci”.

 

   Organizator i reżyser prezes fundacji Karol Wróblewski koncert podzielił na dwie części; historyczno – wspomnieniową i część rozrywkową.

 

   Jarosław Szarek historyk Krakowskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej opowiadał o losach Obrony Lwowa przez Orlęta Lwowskie w listopadzie 1918 od początku walk obronnych. Urozmaicił koncert trzema wejściami – “Umarli, abyśmy wolnymi żyli”, “Lwów był najbardziej bez trwogi”, “Druga Obrona Lwowa”. Pomiędzy prezentacjami historycznymi trwał koncert. Dziesięcioletni Paweł Paprocki przy akompaniamencie swojej matki Ireny Paprockiej zaśpiewał wzruszająco “Orlątko” Artura Opmmana . Przypomnę słowa tej piosenki, zawsze powodującej wzruszenie, a nawet łzy na widowni. Tak było i tym razem:

 

   ORLĄTKO

 

   O mamo, otrzyj oczy,

   Z uśmiechem do mnie mów -

   Ta krew, co z piersi broczy,

   Ta krew – to za nasz Lwów!

   Ja biłem się tak samo

   Jak starsi – mamo, chwal! …

   Tylko mi ciebie, mamo,

   Tylko mi Polski żal! …

 

   Z prawdziwym karabinem

   U pierwszych stałem czat …

   O, nie płacz nad swym synem,

   Że za Ojczyznę padł ! …

 

   Z krwawą na kurtce plamą

   Odchodzę dumny w dal …

   Tylko mi ciebie, mamo,

   Tylko mi Polski żal! …

 

   Mamo, czy jesteś ze mną ?

   Nie słyszę twoich słów …

   W oczach mi trochę ciemno …

   Obroniliśmy Lwów! …

   Zostaniesz biedna samą …

   Baczność! Za Lwów! Cel! Pal!

   Tylko mi ciebie, mamo,

   Tylko mi Polski żal.

 

   Utwór “ORLĄTKO” napisał Artur Franciszek Michał Oppman /OR – OT/ gorący patriota, wybitny poeta i pisarz, ” młodopolanin”, urodzony w Warszawie, zakochany we Lwowie. Utwór powstał w okresie Obrony Lwowa w listopadzie 1918 roku.

 

   Jest to najbardziej znany przez Lwowian, wielokrotnie prezentowany na różnych lwowskich uroczystościach utwór, wzbudzający zawsze wzruszenie, nierzadko wywołujący łzy. Mówiony i śpiewany.

 

   Artur Franciszek Michał Oppman zmarł w Warszawie. Nad jego grobem Jan Lorentowicz powiedział: “Odszedł w zaświaty poeta, który w ciągu czterdziestu kilku lat swego życia twórczego miał jedną tylko namiętność: bezgraniczne ukochanie Ojczyzny”.

 

   Jarosław Szarek przekazał najistotniejsze fakty historyczne dotyczące Obrony Lwowa, heroiczną walkę Orląt Lwowskich w obronie swojego miasta, jak i walkę Orląt Lwowskich pod Zadwórzem zwanych “Polskimi Termopilami” w czasie wojny polsko-bolszewickiej.

 

   We wszystkich ośrodkach władzy powstających na ziemiach polskich z wyjątkiem Wielkopolski, zgadzano się, że najwłaściwszą osobą do objęcia zwierzchnictwa nad państwem jest Józef Piłsudski, który 18 listopada 1918 roku powołał pierwszy rząd Rzeczypospolitej Polskiej, którego premierem został Jędrzej Moraczewski. Piłsudski został Tymczasowym Naczelnikiem Państwa – powoływał rząd i wyższych urzędników, oraz zatwierdzał dekrety wydawane przez rząd.

 

   Tymczasem trwała wojna polsko-ukraińska (1918-1919) będąca konfliktem zbrojnym o przynależność państwową zamieszkałej przez Polaków i Ukraińców Galicji Wschodniej.

 

   Stronami konfliktu były proklamowana 1 listopada 1918 roku przez społeczeństwo ukraińskie Galicji Wschodniej – Zachodnio Ukraińska Republika Ludowa po jednej stronie, oraz polskie społeczeństwo Lwowa i lokalny lwowski Komitet Ochrony Dobra i Porządku Publicznego (Tymczasowa Komisja Rządząca), a po 11 listopada (w rzeczywistości 22 listopada) odrodzone państwo polskie, po drugiej.

 

   7 października 1918 roku Rada Regencyjna ogłosiła manifest do narodu polskiego, ogłaszający powstanie niepodległego państwa polskiego. Zarząd miasta Lwowa wysłał więc 11 października 1918 do Rady Regencyjnej list zapewniający, że mieszkańcy miasta wezmą aktywny udział w budowie niepodległej Rzeczpospolitej. Na mocy dekretów Rady i rozkazu jej Komisji Wojskowej płk Władysław Sikorski rozpoczął organizację we Lwowie z byłych oficerów i szeregowych Polskiego Korpusu Posiłkowego oddziałów Wojska Polskiego, powołując Komendę Okręgową. Od lata 1918 istniały ponadto Polskie Kadry Wojskowe powiązane z Narodową Demokracją. Na ich czele stał kpt. armii austriackiej Czesław Mączyński, członek Ligi Narodowej.

 

   W tym czasie nastąpiło też ożywienie działalności niepodległościowych organizacji ukraińskich.

 

   W pierwszej połowie października 1918 zwołano do Lwowa delegatów z ziem należących przed wojną do Austro – Węgier, na których mieszkali Ukraińcy – Galicji Wschodniej, Bukowiny i Rusi Zakarpackiej. 19 października utworzyli oni Ukraińską Radę Narodową, która ogłosiła utworzenie państwa ukraińskiego z ziem wschodniej Galicji aż po rzekę San.

 

   20 października podczas posiedzenia Rady Miejskiej Lwowa przyjęto rezolucję o przyłączeniu miasta do Polski. Aktowi sprzeciwili się radni ukraińscy, uznając go za bezprawny.

 

   30 października komendant lwowskiego okręgu Polskiej Organizacji Wojskowej (POW) – por. Ludwik de Laveaux podczas odprawy komendantów grup poinformował, że następnego dnia planuje zbrojne zajęcia Lwowa w imieniu Rzeczpospolitej, uprzedzając podobną akcję ze strony Ukraińców. Przewidywał zajęcie Dworca Głównego wraz z magazynami wojskowymi, obsadzenie rogatki Łyczakowskiej, oraz zajęcie Ratusza, Poczty Głównej i komendy wojsk austriackich w gmachu namiestnictwa. Tego samego dnia ogłoszono także mobilizację, która spotkała się z szerokim odzewem, zwłaszcza wśród młodzieży. Powstały wówczas “Lwowskie Orlęta”, rekrutujące się z chłopców i dziewcząt, którzy nie ukończyli 18 roku życia, reprezentujących wszystkie warstwy społeczne. Stanowiły czwartą część obrońców i mniej więcej czwartą część spośród przeszło tysiąca pięciuset poległych po polskiej stronie. Symbolami tych Młodych Bohaterów – Orląt Lwowskich stali się czternastoletni Jurek Bitschan i najmłodszy kawaler Krzyża Virtuti Militari trzynastoletni Antoś Petrykiewicz . Bitschan w liście z 20 listopada 1918 roku pisał do swojego ojczyma: “Kochany Tatusiu, idę dzisiaj zameldować się do wojska. Chcę okazać, że znajdę na tyle siły, by móc służyć i wytrzymać. Obowiązkiem też moim jest iść, gdy mam dość sił, a wojska braknie ciągle dla oswobodzenia Lwowa. Z nauk zrobiłem już tyle ile trzeba było. Jerzy”. Poległ w ataku na koszary naprzeciw Cmentarza Łyczakowskiego. W rejonie szkoły im. Henryka Sienkiewicza 5 listopada zginął piętnastoletni Wilhelm Haluza, o którego odwadze dowódca odcinka wyrażał się z najwyższym uznaniem. Czternastoletni Tadeusz Wiesner walczył na Kulparkowie. Aresztowany w domu rodziców, po przejściowej utracie tej dzielnicy przez Polaków, został rozstrzelany przez żołnierzy ukraińskich.

 

   W natarciu na Szkołę Kadecką poległ czternastoletni Tadeusz Jabłoński. To tylko nieliczne przykłady heroizmu najmłodszych obrońców miasta – Semper Fidelis.

 

   1 listopada 1918 nad ranem, żołnierze podlegający Ukraińskiemu Komitetowi Wojskowemu, uprzedzając polską akcję, opanowali większość gmachów publicznych we Lwowie.

 

   W odpowiedzi powstały spontanicznie, w zachodniej części miasta, dwa polskie punkty oporu z bardzo nieliczną początkowo i słabo uzbrojoną załogą. Były to – szkoła im. Henryka Sienkiewicza, w której znajdował się batalion kadrowy Wojska Polskiego pod dowództwem kpt. Zdzisława Trześniowskiego i Dom Akademicki przy ul. Isakowicza z niewielką grupą żołnierzy POW. Obie placówki rozpoczęły akcję obronną. Wkrótce powołano Naczelną Komendę Obrony Lwowa na czele z kpt. Czesławem Mączyńskim.

 

   17 listopada 1918 roku rozkazem Józefa Piłsudskiego, na własne życzenie, na czele Naczelnego Dowództwa Wojsk Polskich w Galicji Wschodniej, potocznie nazywanego Armią Wschód, stanął gen. Tadeusz Rozwadowski.

 

   Walki we Lwowie trwały do 21 listopada 1918 roku, kiedy to Polacy uzyskali znaczną przewagę.

 

   Aby uniknąć otoczenia, dowodzący wojskami ukraińskimi płk. Hnat Stefaniw rozkazał wojskom ukraińskim opuścić Lwów w nocy 22 listopada 1918 roku. Miasto było wolne ale nadal oblężone.

 

   Podobne wystąpienia miały miejsce w Drohobyczu, Borysławiu, Samborze i Przemyślu.

 

   W nocy z 24/25 listopada do oblężonego Lwowa przybył gen. Rozwadowski i przejął dowodzenie od gen. Bolesława Roi. Rozkazy nowego dowódcy nakazywały kontynuowanie ofensywy. Rozwadowski po rozpoznaniu sytuacji stwierdził, że polskie siły są na to zbyt słabe. Generał przystąpił do przekształcania nierównych liczebnie i niezdyscyplinowanych grup ochotników w oddziały regularnego wojska.

 

   Po wycofaniu się ze Lwowa Kwatera Głównej Ukraińskiej Armii Halickiej (UHA) wykorzystała na organizowanie oddziałów wojskowych. W połowie grudnia 1918 roku front polsko-ukraiński ustalił się na linii od Cisnej do Chyrowa, potem wzdłuż linii kolejowej Przemyśl-Lwów do Przemyśla, z powrotem wzdłuż tej samej linii na przedpola Lwowa, następnie do Jarosławia, przez Lubaczów, Rawę Ruską, Bełz do Kryłowa.

 

   Z początkiem stycznia 1919 roku wojska polskie zdobyły Uhnów i Bełz, oraz zdobyły linię kolejową Jarosław-Rawa Ruska, co dało im dobrą pozycję do kolejnych operacji zaczepnych.

 

   Pod koniec grudnia 1918 roku Naczelna Komenda Ukraińska przystąpiła do ofensywy mającej na celu zajęcie Lwowa i wyparcie wojsk polskich za San. Gen. Rozwadowski w porę doskonale odgadł te zamiary. Według jego rozkazu grupa mjr. Józefa Sopotnickiego uderzyła na tyły wojsk ukraińskich oblegających miasto. Straty zadane Ukraińcom, spowodowały, że obrońcom Lwowa, mimo trudnej sytuacji w mieście udało się odeprzeć ofensywę. Kolejny nieudany atak na Lwów miał miejsce na początku stycznia 1919 roku. Po jego załamaniu dowództwo UHA zaplanowało przerwać połączenie pomiędzy Lwowem a Przemyślem. Była to tzw. “operacja wowczuchowska”, trwająca od 15 lutego do 19 marca 1919 roku. Początkowo zakończyła się ona sukcesem (połączenie przerwano), jednak w niekorzystnej dla armii polskiej sytuacji przerwania walk zażądała Misja Wojskowa Ententy pod przewodnictwem gen. Josepha Barthelemy (linia Barthelemy).

 

   Walki wznowiono 2 marca 1919 roku, a 19 marca wojska polskie odbiły linię kolejową Przemyśl-Lwów.

 

   Nową propozycję rozejmu Rady Czterech (pod przewodnictwem gen. Bothy – linia Bothy) przyjęła Kwatera Głowna UHA, ale odrzuciły ją władze polskie, i przerzuciły oddziały armii Hallera w sile 35000 żołnierzy na front polsko-ukraiński.

 

   Pod koniec kwietnia 1919 roku Naczelne Dowództwo Wojsk Polskich opracowało plan ofensywy przeciwko armii zachodnio-ukraińskiej w Galicji Wschodniej. Celem operacji było rozbicie wojsk ukraińskich operujących na Wołyniu i Galicji Wschodniej, zapewnienie bezpieczeństwa polskiej ludności zamieszkującej te tereny, odzyskanie obszarów Galicji Wschodniej, oraz uzyskanie bezpośredniego połączenia Polski z Rumunią.

 

   Pod rozkazami gen. Józefa Hallera zgrupowano znaczne siły. Ich trzon stanowiły I korpus gen. Daniela Odry, 1 i 2 Dywizje Strzelców z Armii Polskiej we Francji, Grupa Operacyjna gen. Aleksandra Karnickiego, Lwowska Dywizja Piechoty oraz zgrupowanie gen. Wacława Iwaszkiewicza z podległą mu Grupą Operacyjną gen. Władysława Jędrzejowskiego i nowo sformowane 3 i 4 Dywizja Piechoty. Łącznie stan bojowy oddziałów polskich przewidzianych do działań wynosił około 50 000 żołnierzy, 200 dział i 900 karabinów maszynowych.

 

   Siły armii zachodnio-ukraińskiej zebrane pod dowództwem gen. Mychajła Omelianowicza – Pawlenki, posiadały w tym czasie około 44 000 żołnierzy, 552 karabiny maszynowe i 144 działa.

 

   W połowie maja 1919 roku wojska polskie rozpoczęły ofensywę w Galicji i na Wołyniu. 14 maja jako pierwsze uderzyły oddziały I Korpusu Armii Hallera, Grupa Operacyjna gen. Aleksandra Karnickiego, oraz Lwowska Dywizja Piechoty. 15 maja weszło do akcji zgrupowanie gen. Wacława Iwaszkiewicza, uderzając z trzech stron na Sambor.

 

   25 maja oddziały polskie doszły do linii Bolechów – Chodorów – Bóbrka – Busk. W tym samym czasie, 25 maja, armia rumuńska wraz z 4 Dywizją Strzelców Polskich rozpoczęła zajmowanie południowo-zachodnich terenów ZURL (Pokucia) z Kołomyją i Śniatyniem. Część oddziałów ukraińskich (1 Brygada Górska UHA i Grupa “Hłyboka”) utraciły styczność z głównymi siłami, i zmuszone były przejść na Zakarpacie, gdzie zostały internowane przez władze czechosłowackie.

 

   Zmusiło to dowództwo UHA do przesunięcia oddziałów na południowy wschód Galicji, ograniczony rzekami Zbrucz-Dniestr. Po odpoczynku i reorganizacji 7 czerwca oddziały Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej (UHA) pod dowództwem gen. Ołeksandra Hrekowa przystąpiły do kontrofensywy (“ofensywa czortkowska”).

 

   W ciężkich bojach udało im się odrzucić wojska polskie na linię Dniestr-Gniła Lipa-Przemyślany – Podkamień, co obudziło nadzieję na zwycięstwo, i w konsekwencji spowodowało odrzucenie polskiej propozycji przymierza i utworzenia linii demarkacyjnej, zwanej linią Delwiga.

 

   W niedługim czasie jednak siły UHA zostały ponownie wyparte na pozycje wyjściowe nad Dniestrem i Zbruczem. 28 czerwca 1919 roku armia polska przełamała front pod Jazłowcem i 16 lipca zmusiła siły UHA do wycofania się za Zbrucz, na teren Ukraińskiej Republiki Ludowej.

 

   Oddziały UHA zostały użyte w celu wsparcia wojsk URL w walce z bolszewikami. Już 25 lipca na przeciwbolszewicki front ruszył II Korpus Halicki, a reszta UHA wyruszyła 2 sierpnia 1919 (operacja kijowska).

 

   Po zajęciu Lwowa, 22 listopada 1918 polskie władze wojskowe zatrzymały jako zakładników ukraińskich polityków: Juliana Romanczuka, Kyryła Studynśkiego, Wołodymyra Ochrymowycza, Wołodymyra Starosolskiego, Iwana Kiweluka, Wołodymyra Baczynśkiego, Iwana Kurowcia.

 

   Następnie rozpoczęto akcję internowania w obozach Ukraińców “podejrzanych o działalność na szkodę państwa polskiego”, w tym urzędników Zachodnio Ukraińskiej Republiki Ludowej ( ZURL), oraz żołnierzy Armii Halickiej. Utworzono obozy internowania m.in. w Brześciu, Dąbiu, Dęblinie, Kaliszu, Lwowie, Modlinie, Pikulicach, Przemyślu, Strzałkowie, Szczypiornie, Tarnopolu, Tomaszowie, Wadowicach, Wiśniczu.

 

   W końcu 1919 w obozach przebywało ogółem ok. 23 – 24 tysiące internowanych Ukraińców, a w sumie przebywało w nich około 100 tysięcy Ukraińców. Około 20-25 tysięcy zmarło w obozach, głównie wskutek epidemii tyfusu i czerwonki.

 

   Dekretem Naczelnika Państwa z 10 stycznia 1919 r. zlikwidowano Polską Komisję Likwidacyjną. Na jej miejsce powołano Komisję Rządzącą dla Galicji, Śląska Cieszyńskiego, Orawy i Spisza. 7 marca 1919 r. rozporządzeniem Rady Ministrów ustanowiono Generalnego Delegata Rządu, który posiadał uprawnienia dawnego namiestnika Galicji, wyłączając z jego jurysdykcji radę szkolną, dyrekcję skarbu, zarząd lasów i dóbr państwowych. Ustawą z 30 stycznia 1920r. rozwiązano Sejm Krajowy Galicji i Wydział Krajowy, wprowadzając tymczasowy samorząd. Ustawą z 3 grudnia 1920 r. wprowadzono nowy podział administracyjny byłego Królestwa Galicji i Lodomerii z Wielkim Księstwem Krakowskim oraz obszarem Spisza i Orawy na 4 województwa: krakowskie, lwowskie, stanisławowskie i tarnopolskie.

 

   Miasto Lwów jako jedyne w Polsce zostało uhonorowane za bohaterską postawę Orderem Virtuti Militari. Uroczysta dekoracja miała miejsce na Placu Mariackim we Lwowie u stóp pomnika Adama Mickiewicza w dniu 20 listopada 1920 roku, której dokonał Pierwszy Marszałek Polski Józef Piłsudski, który wówczas m.in. powiedział:

 

   ” Lwów był najbardziej bez trwogi. Tu serca Polaków biły najśmielej, jesteście jedynym miastem w Polsce, które z mojej ręki, jako Naczelnego Wodza, za pracę wojenną, za wytrzymałość otrzymało ten order”.

 

Cytat z fragmentu przemówienia Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego pochodzi z listu Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo – Wschodnich Oddział w Krakowie skierowanego do Jerzego Korzenia prezesa Towarzystwa Pamięci Narodowej im. Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego będący wyrazem odebranego zaszczytu i złożonego podziękowania za uhonorowanie Towarzystwa medalem ” W Hołdzie Komendantowi” w dniu 17 września 2009 roku.

 

   Należy nadmienić, że w tym dniu udekorowano owym medalem m.in. ks. Tadeusza Isakowicza Zaleskiego – duszpasterza Ormian w Polsce, O. Jerzego Pająka – kapelana Sybiraków, Piłsudczyków i AK, Komitet Opieki Nad Miejscami Zbrodni Komunizmu, Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo – Wschodnich Oddział w Krakowie, prof. Jana Majdę, red. Aleksandra Szumańskiego , a wcześniej m.in. Prezydenta RP na Uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego, Jana Nowaka Jeziorańskiego, płk. Ryszarda Kuklińskiego, córki marszałka Józefa Piłsudskiego Wandę Piłsudską i Jadwigę Piłsudską- Jaraczewską, Instytuty Józefa Piłsudskiego w Londynie i Nowym Jorku, Związek Piłsudczyków Oddział Małopolski, Stowarzyszenie Rodzin Ofiar Katynia Polski Południowej w Krakowie.

 

   Odrodzona Polska nie zaznała jednak spokoju. Została zaatakowana przez Rosję Sowiecką i tak rozpoczęła się wojna polsko-bolszewicka. Wojna polsko-bolszewicka wojna pomiędzy odrodzoną Rzeczpospolitą a Rosją Sowiecką, dążącą do podboju państw europejskich i przekształcenia ich w republiki radzieckie zgodnie z doktryną i deklarowanymi celami politycznymi (“rewolucja z zewnątrz”) rosyjskiej partii bolszewików.

 

   We wrześniu 1920 r. Włodzimierz Lenin w czasie przemówienia na IX Konferencji Rosyjskiej Partii Komunistycznej (bolszewików) przedstawił główną według niego przyczynę wojny polsko-bolszewickiej:

 

- “stwierdziliśmy, że gdzieś pod Warszawą znajduje się nie centrum polskiego rządu burżuazyjnego i republiki kapitału, ale centrum całego współczesnego systemu imperialistycznego oraz, że okoliczności pozwalają nam wstrząsnąć tym systemem i prowadzić politykę nie w Polsce, ale w Niemczech i w Anglii. Tym samym stworzyliśmy w Niemczech i Anglii zupełnie nowy odcinek rewolucji proletariackiej, walczącej z ogólnoświatowym imperializmem”.

 

Wojna przez cały okres trwania toczyła się równolegle w wymiarze militarnym i bardzo silnie zaakcentowanym wymiarze politycznym. Wojna trwała w latach 1919-1920, a jej najważniejszymi epizodami militarnymi były: wyprawa kijowska, Bitwa Warszawska, kontruderzenie znad Wieprza, bitwa pod Komarowem i wreszcie bitwa nad Niemnem.

 

   Bitwa pod Zadwórzem – bitwa, która miała miejsce 17 sierpnia 1920 roku w czasie wojny polsko-bolszewickiej pomiędzy oddziałem 330 polskich Obrońców Lwowa pod dowództwem kpt. Bolesława Zajączkowskiego, a siłami bolszewickiej Pierwszej Konnej Armii Siemiona Budionnego. Rozegrała się ona na dalekim przedpolu Lwowa, 33 km od miasta w pobliżu wsi Zadwórze, znajdującej się obecnie na terytorium Ukrainy. Celem obrońców było opóźnienie podejścia wojsk bolszewickich do Lwowa. Heroiczna obrona zakończyła się sukcesem wojsk polskich.

 

   Pomimo zdobycia stacji kolejowej Zadwórze Budionny zrezygnował z kontynuowania walki o Lwów kończąc marsz na zachód. Skierował się na północ na odsiecz wojskom w rejonie Wieprza i Warszawy, ale po klęsce pod Komarowem wycofał się na wschód. W bitwie pod Zadwórzem poległo 318 Polaków i z uwagi na heroiczną walkę obrońców nazywana jest Polskimi Termopilami.

 

   16 sierpnia I batalion 54. pułku piechoty został zaatakowany pod Zadworzem przez oddziały 6. dywizji konnej armii Budionnego i prawie cały wybity. Następnego dnia – 17 sierpnia – batalion młodych lwowskich ochotników ze zgrupowania rotmistrza Romana Abrahama, pod dowództwem kapitana Bolesława Zajączkowskiego, maszerował z Krasnego wzdłuż linii kolejowej na Lwów. Gdy oddział dotarł do wsi Kutkorz, został znienacka ostrzelany z broni maszynowej od strony Zadwórza. Kapitan Zajączkowski rozwinął baon w 3 tyraliery i skokami przemieszczał oddział ku Zadwórzu, zajętemu już przez wojska bolszewickie.

 

   W pobliżu stacji kolejowej w Zadwórzu doszło do wymiany ognia. Porucznik Antoni Dawidowicz poprowadził oddział na stojące obok stacji działa. Wówczas spod pobliskiego lasu ruszyła na Polaków sowiecka kawaleria. Polacy odparli ten atak i w południe zdobyli stację kolejową. Brakowało już amunicji, zabierali ją więc zabitym i rannym. Bolszewicy wzmagali natarcie. Orlęta lwowskie broniły się już tylko bagnetami, tocząc do wieczora krwawy bój. Ponosząc wielkie straty, ostrzeliwani przez ciężką artylerię, odparli sześć konnych szarż.

 

   Porucznik Dawidowicz po raz kolejny zdobył stację kolejową, a pierwsza kompania opanowała pobliskie wzgórze. W nierównej walce wzięły udział także trzy polskie samoloty, które nadleciały od strony Lwowa. Zaatakowały one siły bolszewickie ogniem karabinów maszynowych oraz bombami.

 

   Nadeszły jednak nowe siły bolszewickie. Otoczeni przez wroga żołnierze nie poddali się nawet wtedy, kiedy zabrakło amunicji. Kapitan Zajączkowski o zmierzchu rozkazał pozostałym przy życiu ok. 30 żołnierzom wycofywanie się grupami do borszczowickiego lasu. Ostrzeliwani z broni maszynowej przez sowieckie samoloty, bezbronni, otoczeni przez Rosjan, walczyli jeszcze krótko na kolby w pobliżu budki dróżnika. Sowieci, rozwścieczeni oporem Orląt, rąbali ich szablami, rannych dobijali kolbami.

 

   W walce zginęło 318 polskich żołnierzy, nieliczni dostali się do niewoli. Aby nie wpaść w ręce wroga, kapitan Zajączkowski wraz z kilkoma żołnierzami popełnił samobójstwo.

 

Zginął wówczas m.in. 19-letni Konstanty Zarugiewicz, uczeń siódmej klasy pierwszej szkoły realnej, obrońca Lwowa z 1918 roku, kawaler krzyża Virtuti Militari i Krzyża Walecznych. Jego matka, Jadwiga Zarugiewiczowa w 1925 roku wybrała jedną z trzech trumien ze zwłokami Nieznanego Żołnierza. Zwłoki wybranego bohatera przewieziono z najwyższymi honorami do Warszawy i umieszczono w Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie

 

   Oddziały Budionnego wycofały się na wschód 20 sierpnia. Na pobojowisko przybyły polskie oddziały i rodziny poległych. Leżących w sierpniowym słońcu, obdartych z odzieży i zmasakrowanych ciał nie można było zidentyfikować. Rozpoznano jedynie 106. Wszystkich poległych pochowano początkowo w zbiorowej mogile w pobliżu miejsca bitwy. Zwłoki 7 poległych obrońców:

 

   kapitana Bolesława Zajączkowskiego, dowódcy,

   kapitana Krzysztofa Obertyńskiego,

   podporucznika Jana Demetera,

   podchorążego Władysława Marynowskiego,

   porucznika Tadeusza Hanaka,

   kaprala Stefana Gromnickiego,

   szeregowca Eugeniusza Szarka,

 

   pochowano później uroczyście na Cmentarzu Obrońców Lwowa w oddzielnej kwaterze Zadwórzaków. Potem ostatnich dwóch wymienionych ekshumowano i pochowano prawdopodobnie na kwaterach rodzinnych. Pozostali polegli obrońcy Zadwórza zostali pochowani na wojskowym cmentarzyku w Zadwórzu, u stóp kurhanu.

 

   Zadwórze Polskie Termopile

 

   SŁOŃCE ZNAKIEM WOLNOŚCI

   ZZA CHMUR IM SPOZIERAŁO

 BLASKIEM DZIECIĘCEJ MIŁOŚCI

   OJCZYZNĄ SPOGLĄDAŁO

 

   TO DRUGA JESIEŃ WROGOŚCI

   MŁODZIEŃCZY LOS OPLATA

   W LEWEJ RĘCE KARABIN

   A W PRAWEJ BAT NA KATA

 

   I TAK WKRACZAŁY DUMNIE

   DZIEWCZĘTA Z KLEPAROWA

   A CHŁOPCY ZEWSZĄD SZUMNIE

   BRONILI SWEGO LWOWA

 

   ICH TANKI TO ZWYCIĘSTWO

   CH KONIE TO BIĆ WROGA

   ICH RADOŚĆ SPLOTŁO MĘSTWO

   W OBRONIE SWEGO LWOWA

 

   UBRALI CIERNIA KORONĘ

   TAK ICH UCZYŁA MAMA

   I W SWEGO LWOWA OBRONIE

   ODBEZPIECZYLI GRANAT

 

   JEDEN Z OBROŃCÓW LWOWA

   MŁODZIUTKI JUREK BITSCHAN

   CO ZGINĄŁ W LWOWA CHWALE

   DO TATY LIST NAPISAŁ

 

   TATO JA MUSZĘ OKAZAĆ

   SIŁĘ JAK MŁODZIEŻ POLSKA

   WROGA Z MAPY WYMAZAĆ

   Z MOCĄ POLSKIEGO WOJSKA

 

   I WALCZĄC BEZ OKOPÓW

   SWOIM SZTANDAREM Z ORŁEM

   OBROŃCY LWOWA ŚPIEWALI

   POSPOŁU ZE SWOIM GODŁEM

 

   A WRÓG IM BEZLITOŚNIE

   DZIECIĘCE SERCA WYRYWAŁ

   ONI Z MIŁOSNĄ PIEŚNIĄ

   A LWOWSKI WIATR ICH PORYWAŁ

 

   SZABLAMI POSIEKANI

   MŁODZI OBROŃCY LWOWA

   CO ŻYCIE MIELI ZA NIC

   BÓG ICH W DZIELNOŚCI ZACHOWAŁ

 

   TRZYSTA TRZYDZIEŚCI CIAŁEK

   LEGŁO W PRZEDPOLU PRZEDMURZA

   POWSTAŁY TERMOPILE

   I NIE ODDALI ZADWÓRZA

                                             ALEKSANDER SZUMAŃSKI

 

   Lwów zawsze otaczała swoją opieką Matka Boża, tak też było w 262 lata wcześniej, gdy 1 kwietnia 1656 roku król Polski Jan Kazimierz w dobie potopu szwedzkiego złożył swoje śluby w katedrze lwowskiej. W historii Europy był to fakt bez precedensu.

 

   Tego dnia, podczas uroczystej mszy św. w katedrze lwowskiej w obecności senatorów, biskupów, szlachty i ogromnych rzesz zwykłego ludu, król Jan Kazimierz – dokonawszy wpierw koronacji Matki Bożej na KRÓLOWĄ KORONY POLSKIEJ – klęknął przed wizerunkiem MATKI BOŻEJ ŁASKAWEJ i wypowiedział następujące słowa:

 

   ” Wielka człowieczeństwa Boskiego Matko i Panno! Ja, Jan Kazimierz, Twego Syna, Króla królów i Pana mojego i Twoim zmiłowaniem się król, do Twych, Najświętszych stóp przychodząc, tę oto konfedyracyję czynię: Ciebie za Patronkę moją i państwa mego Królową dzisiaj obieram. Mnie, Królestwo moje Polskie, Wielkie Księstwo Litewskie, Ruskie, Pruskie, Mazowieckie, Żmudzkie, Inflandzkie i Czernihowskie, wojsko obojga narodów i pospólstwo wszystko Twojej osobliwej opiece i obronie polecam, Twojej pomocy i miłosierdzia w teraźniejszym utrapieniu królestwa mego przeciwko nieprzyjaciołom pokornie żebrzę.”

 

   Śluby Jana Kazimierza wiernie “ku pokrzepieniu serc” opisał w “Potopie” polski laureat literackiej Nagrody Nobla Henryk Sienkiewicz, a ślubowanie ODNOWIŁ W KATEDRZE LWOWSKIEJ JAKO JEDYNY Z PREZYDENTÓW RZECZYPOSPOLITEJ PO 1989 ROKU PROF. LECH KACZYŃSKI.

 

   Po tej dawce historii powróćmy do koncertu:

 

   Zespół “Chawira” zagrał i zaśpiewał “Serce batiara” i “Marsz batiarów lwowskich”.

 

   W czasie słuchania tych piosenek na widowni nie jedno serce zabiło mocniej. Piosenki śpiewane “bałakiem” należą nie tylko do rzadkości, ale prawie nikt nie wie co to jest “bałak”. Śpieszę wyjaśnić , iż lwowski bałak to przecież nic innego jak przedmiejska gwara. Termin bałak nie figuruje w słownikach poprawnej polszczyzny, nie odnajdziemy go również w encyklopediach. A jednak, jednak jest swoistym językiem na trwale wpisanym w historię naszej mowy.

 

   Medialnie, zapewne też i historycznie język bałaku zaistniał dzięki autorstwu Wiktora Budzyńskiego i tak urodziła się słynna “Wesoła Lwowska Fala “. Pierwszą stałą, cotygodniową, półgodzinną audycję rozrywkową lwowska rozgłośnia Polskiego Radia nadała w dniu 16 lipca 1933 roku.

 

   Bałakiem w tej audycji posługiwali się przede wszystkim Tońcio i Szczepcio, czyli Henryk Vogelfänger i Kazimierz Wajda, tworząc duet dialogowy.

 

   Przeciwieństwem bałaku był tzw. szmonces, inny duet dialogowy w mistrzowskim wykonaniu Aprikozenkranza i Untenbauma, czyli Mieczysława Monderera i Adolfa Fleischena.

 

Mistrzem szmoncesu był również Lopek ( Kazimierz Krukowski ), łodzianin. “Lwowską Falę ” tworzyli jeszcze radca Strońć w osobie mistrza Wilhelma Korabiowskiego i nie dawno zmarła w wieku 100 lat, Włada Majewska, wykreowana oczywiście przez Wiktora Budzyńskiego.

 

   W tym mistrzowskim poczcie zakwitali jeszcze Ada Sadowska, Teodozja Lisiewicz, Love Short, Czesław Halski, Juliusz Gabel, Alfred Schutz ( twórca muzyki do ” Czerwonych Maków pod Monte Cassino ” z tekstem Feliksa Konarskiego ), Tadeusz Seredyński, Zbigniew Lipczyński, Izydor Dąb – tylu zapamiętałem.

 

   Oczywiście należy Państwu przypomnieć ten żywy do dzisiaj język, na przykładzie dialogów Tońcia i Szczepcia, lwowskiej piosenki z wybitnymi autorskimi tekstami, czy słownika bałaku lwowskiego.

 

   Dla przykładu:

 

   Tońcio : ” Swoi baby kocham!!!

   Szczepcio: I w swoi Polscy kity zawalisz.”

 

   Piosenka:

 

   ” Choć ojca nie znał, matki tyż,

   Wychował si byz troski,

   Żył, boć najmniejsza żyji wesz,

   Nikt go ni pytał: Jak si zwiesz ?

   Na Łyczakoskij “.

 

   lub:

 

   ” Na ulicy Kupyrnika

   Stoi panna bez bucika,

   Bez bucika stoi

   I martwi si.

   Ja si pytam: dzie jest bucik?

   Ona mówi: bucik ucik,

   Może pan poszukać

   Zechce mi “.

 

   Bogactwo jezyka bałaku odnajdziemy w ” Słowniku bałaku lwowskiego “. Oto przykłady:

 

   absztyfikant – adorator

   bałak – rozmowa, gadka

   bajbus – niemowlę

   bandzioch – duży brzuch

   chatrak – konfident

   chirus – pijak

   cwajer – dwója

   ćmaga – wódka

   drybcia – stara kobieta

   dziunia klawa – ładna dziewczyna

   powozić dziunię – reszta jest milczeniem

   fafuły – pełne policzki

   funio – zarozumialec

   galanty – elegancki

   graba – ręka

   hajda – wynocha

   handełes – handlarz

   hołodryga – oberwaniec

   jadaczka – gęba

   juszka – rzadka zupa

   jucha z kinola – krew z nosa

   kacap – głupiec

   pedały – nogi

   pinda – niedorosła dziewczyna

   potyrcze – pomietło

   szantrapa – niechlujna kobieta

   ścierka – ladacznica

   śledź – krawat

   krawatka – krawat / dostojnie /.

 

   W koncercie usłyszeliśmy jeszcze Aleksandrę Rojek odtwarzającą “Śliczna gwiazdo”, Dominikę Pater w “Wiernych madonnach” i “Preclarce z Pohulanki” Wiktora Budzyńskiego, Ewę Rudnik w “Pamiętam ostatnie imieniny” i “Boston o Lwowie” Marian Hemara. Najwięcej radości publiczność przeżyła w dwóch piosenkach “Ta co pan buja, ta ja zy Lwowa” w wykonaniu Beaty Zalasińskiej – Szubryt i Agaty Łabno młodziutkiej piosenkarki w jej szmoncesowej piosence “Placmuzyka”

 

   Bałakiem porozumiwali się nie tylko batiarzy, w moim lwowskim domu slyszałem nierzadko elementy bałaku. Niedawno jedna z moich lwowskich koleżanek, nauczycielka na moją telefoniczną propozycję by przyjechała z mężem na kilka dni do Krakowa, odpowiedziała mi : ” durnuwaty pomidur”.

 

   A oto tekst ” PLACMUZYKI” (piosenki bałakowo – szmoncesowej)

 

   “.placmuzyka kiedy gra,

   wszysku śmieji się ha,ha,

   durny Jasiu naprzód tam

   z chłupakami pendzi sam.

   Za nim jakiś stary Żyd

   śpiwa sobi “aj sy git,

   aj sy git, aj sy git,

   aj sy, aj sy, aj sy git.

   Dżija, dżija, dżija, ra,

   jak ta banda pienkni gra,

   pikulinu, bumbardon

   i ten duży helikon,

   mały bembyn, duży bas

   i czyneli jeszcze raz,

   ta banda, ta banda

   wy Lwowi pienkni gra,

   ta banda, ta banda

   wy Lwowi pienkni gra.

 

   W pensjonaci żeńskim tam,

   dzie panienki sam na sam,

   cichu w ławkach siedzu już,

   a wytrzymać ani rusz.

   A w tym jedna: “ha, ha, ha,

   proszy pani, banda gra”

   i du okna póki czas

   biegnu wszyski wraz.

   Dżija, dżija, dżija ra.

 

   Naprzód jedna fik, fik, fik,

   za niu druga myk, myk , myk,

   za niu trzecia fajt, fajt, fajt,

   a ta stara, majt, majt, majt.

   Prufysorka szu, szu, szu,

   biegni takży co ma tchu,

   a profesur póki czas

   miendzy baby takży wlaz.

   Dżija, dżija, dżija, ra.

 

   Z egzercyki kiedy już,

   wojsko nam powraca tuż

   wszysko cieszy się ha, ha

   że to nasza banda gra.

   Durny Jasiu naprzód tam

   z chłupakami pendzi tam,

   za nim chyca stary Żyd,

   krzyczy: aj sy, aj sy git,

   tatele, mamele, bubele haj,

   wszysko krzyczy: banda gra,

   Mojsi, Leibe, Aronsohn

   in die szejne Ryfke Kohn,

   wszysko krzyczy: aj waj mir,

   die grojse bandzi hier,

   die bandzi, die bandzi

   die bandzi szpilt zoj git.”

 

   i “CO PAN BUJA TA ZY LWOWA”

 

   Nocny pociąg trzecia klasa, w kurytarzu ona on,

   Ona postać rasa klasa, on jest z Wilna – szyk – bon ton!

   Znaczy się ja panią kocham! Sapie przy tym niby miech,

   W uszko grucha, ona słucha, nagle ona głośno w śmiech!

 

   Ta co pan buja, ta ja zy Lwowa!

   Ta daj pan spokój, ta ja si na tym znam!

   Na te kawałki ja za murowa!

   Ja w sprawach serca doświadczeni mam!

 

   Ta po co tracić naderemni słowa!

   Jak pan mnie kocha, to wi pan co pan zrób?

   Ta jedź pan ze mną do mego Lwowa

   I nim co bedzi, ta weź pan ze mną ślub.

 

   Emanuel Szlechter autor tekstu i Henryk Wars muzyki, zapewne nie przypuszczali, iż stworzyli tym utworem jeden z większych lwowskich szlagierów, przeboju radiowej “Wesołej Lwowskiej Fali” utworzonej w lipcu 1933 roku przez Wiktora Budzyńskiego, a emitowanej w Radiu Lwów do września 1939 roku.

 

Wojciech Habela, na specjalne życzenie publiczności zaśpiewał brawurowo “Party w Londynie” Feliksa Konarskiego. Z tekstu wynika, iż na pewnych spokojnych imieninach batiarskich “inżynier S podpalił trzy firanki”. Nie brałem udziału w tych imieninach zapewniam Państwa.

 

   Aleksander Szumański – konferansjer wieczoru.

 

   07.12.2011r.

   RODAKnet.com

 

           

RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty

RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi

COPYRIGHT: RODAKnet

…a niech już głosują sami na siebie jak w Chinach

$
0
0

Według niektórych teorii administracja rządowa w Polsce została tak mocno powiększona w ostatnich latach, żeby PO miało zapewnione poparcie w czasie każdych wyborów. Czyli upraszczając swoi głosują na swoich. Jeśli ktoś ma ciepłą posadkę w administracji, w sądzie, w urzędzie skarbowym, w NFZ-cie i jego rodzinie żyje się lepiej to oczywiście nie ma żadnego powodu by ten stan zmieniać. Co więcej w takiej sytuacji mają też poparcie rodziny, dziadków, rodziców, dzieci, wujków itp. Ten cały system od kilku lat zapętlił się w kole, kto zna trochę programowanie ten wie, że działa to jak funkcja LOOP. Od lat nic się w Polsce nie zmienia.

 

Zastanawia mnie tylko ten szereg negatywnych komentarzy na temat PO, PISu, prezydenta, premiera, marszałków, ministrów itd. W internecie są po prostu miliony ludzi, którzy nienawidzą obecnego układu, plują na ten system. Wiele osób traktuje polityków z ogromną pogardą, nie oszczędzają złośliwych i wulgarnych opinii. Wystarczy spojrzeć na komentarze pod filmami Youtube, na opinie w serwisach społecznościowych czy na komentarze pod każdym tekstem na portalach informacyjnych. Skoro mamy taką armię niezadowolonych ludzi, dlaczego w demokratycznym systemie ta armia nie może po prostu odwołać obecnej władzy? 

 

Teorii jest kilka. Może Ci ludzie nie mają prawa głosu, są za młodzi lub pozbawieni praw obywatelskich. Chociaż trudno mi uwierzyć, żeby każdy negatywny komentarz o sytuacji w Polsce pisały osoby poniżej 18 lat lub skazańcy pozbawieni prawa głosu. Druga możliwość – ci wszyscy wściekli obywatele po prostu nie chodzą w ogóle na wybory, bo uznali już, że w Polsce nic się nigdy nie zmieni, po prostu rządzi ten sam mniejszy lub większy układ. Trzecia możliwość wybory są fałszowane! W tą trzecią możliwość trudno uwierzyć, bo przecież Polska uczyła demokracji Białorusinów, teraz uczymy jej Ukraińców (jak widać efekty są powalające), a jak się minister Schetyna postara to w Rosji też demokrację wprowadzimy! I to taką przez duże D jak…

 

Wracając do tytułu felietonu. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem byłyby wewnętrzne wybory. Niech już we własnym gronie głosują na siebie – tak jak w Chinach.  Po pierwsze przestaniemy udawać, że żyjemy w demokratycznym państwie. Po drugie zaoszczędzimy miliony złotych na kampanie wyborcze, reklamy, spoty, karty do głosowania, komisje wyborcze, komputery, drukarki, informatyków, wodę mineralną gazowaną i niegazowaną itd. Po trzecie i najważniejsze wszystko będzie zgodne z linią jedynej słusznej partii!

 

W zasadzie mieliśmy już marszałka Komorowskiego, który był prezydentem zanim został wybrany na prezydenta. Pan Tusk namaścił panią Kopacz przed swoją emigracją zarobkową, czyli wybrał nam nowego premiera. Doszły różne inne roszady, no bo przecież jak się dostało mandat na kilka lat to trzeba wszystko w 100% wykorzystać i utrzymać się przy władzy (czytaj pieniądzach, duuuużych pieniądzach), jednocześnie zachować ciągłość tej władzy na kolejne lata. Tak więc mam wrażenie, że mój głos też nie odwoła tej władzy, nie wiem nawet czy jest ‘właściwie zliczany’?!

 

Jedyna zasadnicza różnica pomiędzy Komunistyczną Partią Chin a PO polega tylko na tym, że ta pierwsza co jakiś czas oczyszcza swoje szeregi. Nowy prezydent Chińskiej Republiki Ludowej intensywnie walczy z układami i korupcją, oczywiście nie wiemy ile w tym prawdy, a ile propagandy, ale nie jeden komuch siedzi już w więzieniu, a ciepły partyjny fotelik zamienił na twardą pryczę w chińskim więzieniu, gdy jego brudne interesy wyszły na jaw. W PO raczej nic nie wychodzi na jaw, bo kontrolują media lepiej niż chińska cenzura. Jak już się trafi jakaś wpadka z zegarkiem to trzeba zrobić nowe rozdanie, stanąć murem za swoim człowiekiem, wybielić go, ustawić w cieniu (na jakimś dobrym stanowisku, gdzie jest dobra kasa), odczekać najgorsze i przywrócić do łask. Swoją drogą to mógł przecież powiedzieć, że ten zegarek to chińska podróbka od znajomego, który kupił ją w Shenzhen za 300 RMB, bo tam podróbki są dokładnie takie same jak oryginały, tylko tańsze. Żaden rzeczoznawca by tego nie odróżnił. Ogólnie PO i PIS to zaradne partie, bo w końcu mają miliony złotych od obywateli, a z pełnym portfelem zawsze łatwiej sobie poradzić w każdym kryzysie.

W Chinach nie ma wyborów

Chińczykom żyje się coraz lepiej, a zamiast chodzić na wybory mogą sobie na przykład poćwiczyć TaiJi w parku.

 

Podsumowując – wnioskowałbym za wprowadzeniem systemu głosowania ‘sami na siebie’. Biorąc pod uwagę dumne wypowiedzi naszych polityków niezależnie od sytuacji, niezależnie od poziomu jaki osiągnęli, jak bardzo się skompromitowali to przecież oni sobą są i tak zachwyceni. Czy widział ktoś w Polsce polityka, który przeprasza za błędy, za kłamstwa, za pomyłki, za niezrealizowane obietnice? Tak jak ten biedny płaczący japoński polityk. Pan Sienkiewicz za coś przepraszał? Pan Kaczyński? Pan Sikorski? U nas politycy nie znają pojęcia wstydu ani dumy. Nie, przepraszam znają – wstydzą się za obywateli, którzy ich krytykują i są dumni z rezultatów swojej pracy. Według mnie powinni mieć wieczny mandat, są doskonali, nieomylni, niezawodni i niezastąpieni, chwała naszym przywódcom! 

Gest Komorowskiego

$
0
0

Wizyta w Japonii tylko pozornie przyniosła Polsce kolejną porażkę wizerunkową. Wyśmiewane m.in. na fb ‘wejście na krzesło’ nie jest drobną wpadką, spowodowana zresztą przez samych Japończyków, którzy przecież powinni wyraźnie zaznaczyć, że na krzesła nie wchodzi się w Kraju Kwitnącej Wiśni, jak słusznie zauważył Szejnfeld Adam
Bo przecież traktowanie „gestu Komorowskiego” jako chęci zrobienia sobie foci w egzotycznym dla Europejczyka miejscu świadczy o prymitywnym rozumieniu świata.
Tak naprawdę gest ten miał drugie dno.
//www.youtube.com/watch?v=t_-OAPxVLTg


Oto prawdziwy triumf myśli i woli.
Oto prawdziwa duma z dziedzictwa kulturowego naszej części Europy.

indeks

Ba, nie tylko duma. Bo przecież prócz prozaicznego demonstrowania naszej kultury w odległym Cesarstwie gest ten stanowi potwierdzenie osiągnięcia setek milionów Polaków, PO-pierających rządzące Partie.
Oto jeden z największych malarzy, jakim przyszło tworzyć w okresie PRL, zmarły tragicznie w górach w 1956 r. Andrzej Wróblewski stworzył termin „ukrzesłowienie”. W jego rozumieniu oznaczał on m.in. tępe oczekiwanie, brak nadziei, upokarzającą reifikację oraz ubezwłasnowolnienie. Jest jednym z kluczy do interpretacji takich jego dzieł, jak „Człowiek na wózku”, „Człowiek rozdarty”, „Kolejka”, „Cień Hiroszimy” (nawet po śmierci, „wyparowaniu”, ludzki cień pozostaje nierozerwalnie złączony z przedmiotem), a także wielu innych gwaszy i obrazów.
Komorowski swoim wejściem na krzesło demonstruje zupełnie inną postawę.
Oto smutna-ponura zaprzeszłość komunistyczna idzie wreszcie w niepamięć. Już niezrośnieci w jedno z krzesłem, na nowo uduchowieni, mający nadzieję nie tylko na lepsze jutro, ale nawet na lepsze popołudnie, pełni podmiotowości są dzisiejsi Polacy.
Wreszcie doczekaliśmy się nowego.
Pełnia człowieczeństwa, tylko pozornie ukryta pod na pierwszy rzut oka, błazenadą Pierwszego Obywatela.
Symbol nowych czasów, symbol Nowej Rzeczpospolitej, która nie dość, że już za kilka lat doszlusuje do najbogatszych państw świata, jak Izrael, Brazylia, Indonezja, Argentyna czy Rosja, to na dodatek dokonuje na naszych oczach kolejnego skoku cywilizacyjnego.
Komorowski – nowym Adamem naszych czasów!
Już nie ukrzesłowieni, ale stojący na krześle!
Komorowski stojący na krześle nadał trwałość zwycięstwu, jakie odniosła proeuropejska formacja, z której się wywodzi.
Dla nadchodzących epok Jego dokonania stanowić będą mocny fundament.

1.-Ukrzesłowienie

Na poziomie tym najbardziej dosłownym „gest Komorowskiego” ma jeszcze inny wymiar.
Przecież nad Wisłą (Odrą, Bugiem i innymi rzekami również) kwitnie w najlepsze ‘kultura wchodzenia na krzesła’.
Sam wchodziłem na takowe we środę, gdy musiałem zmienić żarówkę w lampie.
Ba, zwykłe szukanie czegokolwiek na górnej półce szafy wymaga…wejścia na krzesło!
A przecież Komorowski nie jest zbyt wysokim mężczyzną.
Wspinał się na krzesła za młodu, w wieku średnim, a i teraz, gdy tylko może.
To zderzenie kultur żadną miarą nie może być poczytywane za „wpadkę”.
Komorowski na krześle w japońskim parlamencie swoją postawą mówił wyraźnie – jestem Europejczykiem, mam swoją kulturę, i będę ją demonstrował wszem i wobec!
To postawa godna, niczym właściciela gospody Polivca, który, jak skwapliwie odnotował Hašek, „dla przypodobania się jakiejś tam krowie nie będzie sobie zasłaniał gęby serwetką”.

…………………………

To jest nasza kultura.

To są nasze osiągnięcia.

To jest nasz wybór.

To jest nasz prezydent…

1.03 2015

Problemy polskiej partyzantki

$
0
0

Myślę, że z tą partyzantką może być jednak kłopot. Partyzant, to taki człek, który nagminnie lubi  ukrywać się w lasach. I tu jest pies pochowany. Lada moment polskie knieje będą prywatne i Private – “Schießen ohne Vorwarnung “. Strzela się bez ostrzeżenia. I co ma taki patyzant zrobić, jeżeli jeszcze “zum beispiel” nie zdążył zakupić broni, bo komornik odebrał mu traktor i nie ma czym na bazar dojechać? Poza tym w Polsce strzelać umie tylko mafia. Germanizmów używam celowo, bo tylko zaprzyjaźniona wróżka i mój kot (nomen omen imieniem Bomber-Bombowiec) wiedzą,  z kim będziemy walczyć.  A te cholery bez kolejnej stówy lub puszki z kocią marychą nie chcą tego dobrowolnie wyjawić.
Taak – przyszły partyzant, to klawego życia nie będzie miał. Bomba A kosztuje, nawet ta w wersji mini – trzeba by zrobić zrzutkę na parę gmin. Zresztą bazaru na stadionie XX-lecia w Warszawie też już nie ma. Partyzanci zawsze byli zaopatrywani w prowiant przez wspierającą ich miejscową ludność.  A jak ta ludność ma ich teraz wspierać?! Wszystko pod kontrolą. Kura zniesie o jedno jajko za dużo i już można się spodziewać nalotu ruskiego Suchoja, amerykańskiego F-35 lub innego drona! Krowy zaczipowane – mogą wrażym ośrodkom nadawać przez satelitę zakodowane informacje. Do hipersamu po zaopatrzenie w mieście  nie wjedziesz, bo samochód wydziela za dużo spalin.
Więc, co robić? Ano to, co napisał mój kolega – “musim jakos do wiosny doczekac, co czynimy i Wam życzymy aby juz jak najprędzej ona nastała “. Albo, jak w starym dowcipie:
“Partyzanci w strachu przed Niemcami schowali się w studni i postanowili udawać echo, dwóch Niemców zaczęło gadać obok studni: – Ciekawe gdzie się schowali partyzanci? – Ciekawe gdzie się schowali partyzanci? – Może są w lesie? – Może są w lesie? – Może są w studni? – Może są w studni? – Może do tej studni wrzucimy granat? – Może są w lesie?”. Chyba już lepiej doczekać wiosny…

Czy Polska jest państwem faszystowskim?

$
0
0

Mussolini_duce

W swoim manifeście wydanym w “Il Popolo d’Italia” z dnia 6 czerwca 1919 domagali się:

W sferze politycznej:

- wprowadzenia powszechnego prawa wyborczego od 18 roku życia,

- reprezentacji proporcjonalnej na poziomie regionalnym,

- prawo wyborcze dla kobiet,

- reprezentacji rad narodowych na szczeblu rządowym w poszczególnych sektorach gospodarki,

- zniesienie senatu,

- utworzenie eksperckich rad narodowych w dziedzinie pracy, przemysłu, zdrowia publicznego, transportu itp.

I spójrzmy teraz na to co mamy w Polsce.

- jest prawo wyborcze od 18 roku życia,

- jest i reprezentacja proporcjonalna na poziomie regionalnym, a nawet poszliśmy dalej niż chcieli tego faszyści, bo i na poziomie Sejmu i Parlamentu Europejskiego. Oczywiście nie wszędzie jest system proporcjonalny. Oto co pisze Wikipedia:

„W Polsce w gminach niebędących miastami na prawach powiatu wybory samorządowe odbywają się według ordynacji większościowej, podobnie jak wybory do Senatu w 2011 roku, w systemie większości względnej (w okręgach jednomandatowych, według zasady FPTP). Natomiast w miastach na prawach powiatu, a także w powiatach i województwach – według systemu proporcjonalnego, używa się metody proporcjonalnej D’Hondta. W wyborach do Sejmu oraz w wyborach posłów do Parlamentu Europejskiego również stosuje się ordynację proporcjonalną.”

- prawo wyborcze dla kobiet oczywiście jest.

Ale dalszym postulatom faszystowskim w sferze politycznej nasze władze dają zdecydowany odpór. Nie ma reprezentacji społecznej na szczeblu rządowym w poszczególnych sektorach gospodarki, która by mogła patrzyć na ręce rządzącym, nie ma społecznych zespołów eksperckich w dziedzinie pracy, przemysłu, zdrowia publicznego, transportu itp. Widać w tych dziedzinach faszyzm nie przejdzie. Jeszcze ktoś by się czepiał ustaleń polityków które robią w miejscach takich jak cmentarze, czy restauracja „Sowa i przyjaciele” i próbowałby to zanegować. W tych sprawach nasze władze mówią faszyzmowi „¡No pasarán!”. Chociaż i tutaj faszyzm wpycha się bezczelnie, bo w Orzyszu powstała inicjatywa Społeczna Kontrola Władzy, która na swej stronie internetowej pisze:

„Obywatele dysponują wieloma prawami, które dają im oręż do sprawowania społecznej kontroli władzy – np. poprzez zadawanie pytań administracji zgodnie z ustawą o dostępie do informacji publicznej – ale też możliwość poprawiania działań administracji – np. składania skarg na działania urzędów i wniosków o wprowadzenie zmian. Obywatele mają prawo interesować się działaniami samorządu czy władz dlatego, że to właśnie o jakości ich życia decydują wybrane władze i aparat administracyjny. Głos obywateli może wpływać na sposób sprawowania rządów i rządzący powinni być na niego otwarci, gdyż dzięki temu realizowana polityka może być lepsza, bardziej trafna i efektywna.”

A co gorsza:

„Kontrola społeczna, wynikająca z praw obywateli, może przerodzić się w działanie strażnicze – czyli zadanie z wyraźnie postawionymi celami, w ramach którego przeprowadzone zostanie systematyczne badanie jakiegoś wybranego problemu.”

Na razie ta inicjatywa jest w zarodku i nie skupia uwagi naszych władz, ale gdy się rozrośnie nasze władze dadzą jej zdecydowany odpór. Przecież faszyzm nie może się rozwijać w naszym kraju.

No i ostatni punkt z postulatów ze sfery polityki to zniesienie senatu. Co prawda na razie senat ma się u nas dobrze, ale już bywały zakusy, żeby go zlikwidować. Choćby Ruch Palikota i SLD noszą się z takim zamiarem. W przeszłości nawet PO i Stronnictwo Ludowe miały takie faszystowskie pomysły. Być może w przyszłości faszyści ukryci w tych partiach zagłosują za likwidacją senatu i ustawa przejdzie. Ale na razie to pieśń przyszłości.

Przejdźmy teraz do postulatów faszystowskich z dziedziny pracy i polityki społecznej:

- wprowadzenie 8 – godzinnego dnia pracy,

- wprowadzenie płacy minimalnej,

- udział przedstawicieli pracowników w działalności komisji branżowych,

- zwiększenie wpływu związków zawodowych,

- remont i przebudowa linii kolejowych i tworzenie nowych, reorganizacja transportu,

- weryfikacja projektu ustawy o ubezpieczeniu na wypadek inwalidztwa,

- skrócenie wieku emerytalnego z 65 do 55 lat.

I znowu faszystowskie postulaty zostały spełnione w prawie wszystkich punktach z wyjątkiem wieku emerytalnego. Politycy Platformy Obywatelskiej i Stronnictwa Ludowego dali zdecydowany odpór faszyzmowi i nie tylko nie skrócili wieku emerytalnego, a wręcz go wydłużyli.

W sprawach wojskowości faszyści postulowali:

- stworzenie krótkoterminowej służby w narodowej milicji skupionej na zadaniach obronnych,

- nacjonalizacja zakładów zbrojeniowych,

- pokojowa, lecz kompetentna polityka zagraniczna.

Patrząc na te postulaty znowu wygląda, że faszyzm w tej dziedzinie zwyciężył w stosunku 2:3. Nasza armia i Narodowe Siły Rezerwy wyglądają właśnie tak jak milicja narodowa z krótkoterminową służbą. Zakłady zbrojeniowe są znacjonalizowane. Jedynie nasza polityka zagraniczna nie wygląda ani na pokojową ani na kompetentną.

W sprawach finansowych faszyści postulowali:

- wysoki podatek progresywny od kapitału,

- przejęcie dóbr kościelnych,

- kontrola kontraktów wojskowych,

- nałożenie 85% na kontrakty wojskowe.

W tej dziedzinie faszyzm przegrał. Co prawda wysokie podatki progresywne występują w Polsce nie tylko od kapitału, ale i od dochodu. Ale, póki co, Kościoły mają się dobrze. Nie tylko Kościół Katolicki, ale inne Kościoły również. Jeśli chodzi o kontrakty wojskowe, to chyba nikt ich nie kontroluje.

Podsumowując, dzisiejsze państwo polskie zrealizowało bardzo wiele z postulatów faszystowskich, ale nie wszystkie. Trudno więc powiedzieć, że dzisiejsza Polska jest państwem faszystowskim, mimo to spora doza faszyzmu tu występuje. Lecz nie musimy się martwić, że Polska stanie się w pełni państwem faszystowskim, bo takie postulaty jak skrócenie wieku emerytalnego do 55 lat, społeczna kontrola nad ośrodkami władzy, kontrola nad kontraktami wojskowymi na pewno nie przejdą ¡No pasarán!

Źródło: http://innywariant.weebly.com/blog/czy-polska-jest-panstwem-faszystowskim


Jak samotne mamy mogą zwiększyć swoje szanse na rynku pracy?

$
0
0

Dla samotnej mamy znalezienie dobrej pracy często graniczy z cudem. Rynek jest trudny i wymagający, konkurencja duża, a firmy szukają raczej oszczędności niż nowych pracowników. Jak w takiej sytuacji można zwiększyć swoje szanse na zaproszenie na rozmowę rekrutacyjną do wymarzonej firmy?

Warto postawić na rozwój już posiadanych kompetencji lub zdobycie nowych umiejętności. Opcji jest wiele: szkolenia, kursy, studia podyplomowe, szkoły policealne, warsztaty. Szukać można w zasadzie wszędzie. Firmy, instytucje publiczne oraz organizacje pozarządowe prowadzą różnego rodzaju projekty z zakresu rozwoju kapitału ludzkiego.

Bogata oferta szkoleń kierowana jest do osób bezrobotnych, pracowników pragnących się przekwalifikować lub nauczyć się czegoś nowego. Udział w tego rodzaju programach często jest bezpłatny, ponieważ działania finansowane są ze środków europejskich lub dzięki wsparciu sponsorów.

Kursy i warsztaty ukierunkowane są na rozwój zarówno kompetencji twardych, jak i miękkich. Samotne mamy mogą więc zainteresować szkolenia z aktywizacji zawodowej, zarządzania czasem, asertywności czy autoprezentacji. Kompetencje miękkie są bardzo ważne w czasach, gdy pracodawcy poszukują osób elastycznych, kreatywnych, akceptujących zmiany i potrafiących się do nich szybko zaadaptować.

Cykl szkoleń podnoszących kwalifikacje samotnych mam planuje aktualnie Fundacja Sukces – Centrum Rozwoju Kompetencji Społecznych. Fundacja prowadzi internetową Poradnię Mama Sama, której główną ideą jest pobudzenie aktywności społecznej matek samotnie wychowujących dzieci. Poradnia oferuje pomoc w zakresie porad prawnych, psychologicznych oraz związanych z rozwojem osobistym i zawodowym.

Zorganizowanie warsztatów będzie możliwe dzięki wsparciu otrzymanemu od firmy World Systems Market Inc, która podczas pierwszej edycji konferencji ,,Cała prawda o Forexie” przekazała na konto fundacji kwotę 2500zł. Honorowym Partnerem wydarzenia był magazyn ,,Law Business Quality”. Serdecznie dziękujemy za okazane wsparcie i życzymy dalszych sukcesów!

Więcej o wydarzeniu w portalu http://magazynlbq.pl/konferencja-cala-prawda-o-forexie-i-za-nami/

 

10385574_794452000630157_4708979742566561961_n

 

 

“OBŁAWA” PODZWONNE PRL Z PSYCHIATRYCZNYM ARCHIPELAGIEM GUŁAG W TLE

$
0
0

AGENTURA W ZARZĄDZIE GŁÓWNYM ZWIĄZKU LITERATÓW POLSKICH

 Przyszedł taki czas, kiedy nierozliczenie się z mrocznej, dławiącej przeszłości PRL-u uderzyło ze zdwojoną siłą w system wartości etycznych, moralnych, patriotycznych wreszcie, wyznawanych przez znakomitą część polskiego społeczeństwa, powodując zrozumiały szok i przerażenie. Ujawniane są kolejne dramatyczne wydarzenia sprzed 1989 roku. Okazuje się, że niemożliwe jest normalne życie, spokojny, bezrefleksyjny marsz w przyszłość bez znajomości tych wydarzeń, bo ciągle wychodzi jakiś upiór i domaga się oceny. Czy coś usprawiedliwić mogło niegodne zachowania i postawy w przeszłości, czy nawet osobiste zagrożenie ze strony systemu może stanowić usprawiedliwienie dla czynów moralnie nagannych? Dla zaniechań obrony gnębionych przez reżim? Na te pytania właśnie teraz odpowiadamy.

 Literaci, poeci, ludzie pióra najogólniej mówiąc, po „Zniewolonym umyśle” Miłosza, „Czerwonej mszy” Urbankowskiego, „Miazdze” Andrzejewskiego, „Hańbie domowej” Trznadla, mogą się przejrzeć w ostatniej książce Joanny Siedleckiej. Autorka znana z drapieżnych publikacji biograficznych, „Czarny Ptasior”, „Jaśnie Panicz”, „Pan od poezji”, wydała „Obławę” i “Kryptonim liryka” rzecz o pisarzach represjonowanych przez polski komunizm (Wyd. Prószyński i S – ka S.A., Warszawa ). Korzystając z archiwum IPN, ale i innych źródeł muzealnych i zbiorów prywatnych, stworzyła relację porażającą swym autentyzmem. Praca (438 str.) obudowana jest solidnie reprodukcjami raportów i notatek służbowych agentów SB, tajnych współpracowników (TW), kontaktów obywatelskich (KO), pism urzędowych prokuratur i MO. Reprodukcje pism Związku Literatów Polskich mają w tym obszarze relacji swój poczesny, acz niesławny udział.

 Jest to książka o zaszczuwaniu wybranych przez reżim postaci z kręgu literatury, przeznaczonych do ideologicznego „odstrzału”, z uwagi na szkodliwość dla ustroju ich działań często pozaliterackich, jak podpisywanie apeli, listów do władz naczelnych PRL w obronie kultury polskiej. System dławił w owym czasie w środowiskach twórczych każdą myśl niezależną, niepodporządkowaną doktrynie obowiązującej na danym etapie rozwoju komunistycznego państwa. Książka zwraca przede wszystkim uwagę na ofiary prześladowań, ich tragiczne wielowymiarowe przeżycia, czasami kończące się śmiercią fizyczną lub cywilną, czasami tylko utratą zdrowia w więzieniach. Przy okazji jednakże jest kopalnią wiedzy o metodach pracy aparatu przymusu, szantażach, prowokacjach, oplątywaniu siecią agenturalną niewygodnych politycznie pisarzy. Groza wieje, jak wstrętnie zachowywał się niejednokrotnie ówczesny Zarząd Główny Związku Literatów Polskich względem upatrzonych przez reżim do zastraszenia, zamilknięcia kolegów po piórze. Związek dbał przede wszystkim o przywileje dla wybranych.

 Siedlecka jako ofiary represji wymienia tytułem egzemplifikacji kilkanaście postaci. Dotyczy to Wojciecha Bąka, Jerzego Brauna, Stefana Łosia, Władysława Grabskiego, Heleny Zakrzewskiej, Jerzego Zawieyskiego, Melchiora Wańkowicza, Pawła Jasienicy, Januarego Grzędzińskiego, Ireneusza Iredyńskiego, Jacka Bierezina. Wokół historii represji ich dotyczących znajdują się liczne relacje o innych postaciach literackich objętych „Obławą” i “Kryptonimem liryka”.

 Szczególnie odrażająca jest wieloletnia, nieustająca praktycznie nagonka i presja wywierana na znanego z XX-lecia niepodległej Polski katolickiego poetę ze środowiska wielkopolskiego, Wojciecha Bąka. Nagonka trwała do śmierci poety w roku 1961, mającego podówczas 54 lata. Ogromny udział w obławie mają koledzy z Zarządu Poznańskiego Oddziału ZLP i Zarządu Głównego. Gdy w 1948 roku na zjeździe pisarzy w Szczecinie zadekretowano socrealizm, W. Bąk od razu ustawił się doń opozycyjnie. Nie chciał przystać na zniewolenie swojej twórczości przez kagańcowy, sowiecki kierunek literatury. „Wolność to uświadomiona konieczność”, „walka klas jako motor dziejów” i temu podobne mądrości marksistowskie to nie dla niego. Za to niebawem został „mianowany” wrogiem klasowym, ZSRR i Polski Ludowej. Reżimowa prasa rzuciła się nań brutalnie jako nieuleczalnego fideistę. Dostał ścisły zakaz druku i przez 10 lat nic już nie mógł wydać. To oznaczało po prostu nędzę. Tzw. Koło Młodych Literatów przy Zarządzie Wojewódzkim w Poznaniu, „wściekłych” komunistów, w istocie miernoty, które wieszały się przy „większych” nazwiskach literackich, rzuciły się na W. Bąka, chcąc go pozbawić mieszkania w domu związkowym. Wybitnemu erudycie rozmiłowanemu w literaturze i sztuce antyku, czytającemu w oryginale Tacyta, znawcy Homera, Sofoklesa, Horacego, Szekspira, wyrobiono opinię groźnego wariata. Tymczasem poeta pogrążony w izolacji i osamotnieniu po prostu żył w skrajnej nędzy i abnegacji. W rezultacie kolejnych posunięć przeciwko wrogowi klasowemu ulokowano go w szpitalu psychiatrycznym. Po wyjściu po paru miesiącach z „psychuszki” próbuje na siebie zwrócić uwagę nieudanym na szczęście samobójstwem. Pisze rozpaczliwe listy do Bieruta, Ambasady Włoskiej, chce wyjechać na Zachód. Za „negatywny stosunek do naszej rzeczywistości”, za porównanie ustroju komunistycznego z hitleryzmem ZLP usuwa go ze Związku (vide protokół posiedzenia Zarządu Wojewódzkiego ZLP w Poznaniu, s. 23). Praktycznie nikt ze strachu przed zemstą reżimu W. Bąka nie bronił. Głośny literat, Aleksander Wat w „Moim Wieku” pisze, „że tylko dzięki Iwaszkiewiczowi nie wsadzono go do więzienia, tylko do domu wariatów”.

 Joanna Siedlecka opierając się na bardziej wiarygodnych relacjach mówi, że to nieprawda. Bąk w istocie chciał procesu karnego, bo sądził, naiwny biedak, zagubiony w czarnej dziurze polskiego komunizmu, że nagłośni swoją sprawę i przestaną go prześladować. Reżim miał go dość, ówczesny Zarząd Wojewódzki ZLP w Poznaniu i Zarząd Główny trząsł się ze strachu przed władzą ludową. Jeśli literaci sami nie zrobią z Bąkiem „porządku” „rozwiążą nasz Związek”. No i zrobili z Bąkiem porządek.

 Wsadzili go znów do „psychuszki”. Doznał tam uszkodzenia słuchu, stosowano względem zdrowego człowieka elektrowstrząsy, trzymano wśród alkoholików i kokainistów. Znalazł się na samym dnie ludzkiej niedoli. Ale i tam nie zabito jego talentu, nie zachwiano trzeźwości umysłu. Pisał wiersze na bibułkach, przechowywał je w pamięci przez ciągłe powtarzanie. Pisał o nich:

 „Są jak namiot na nagiej pustyni w nocy chroni od zimna, we dnie od upału. I wielka cisza nagle w twojej duszy płynie. I znajduje w niej spokój i pogodę ciało”.

 Jeszcze krótko przed śmiercią „siedział” trzy miesiące w areszcie. Iwaszkiewicz, mianowany przez komunistów „księciem poetów” napisał w 1961 roku, już po śmierci Bąka, „iż doznał w “psychuszkach” wielkich i niezasłużonych cierpień, o których tak mało mówimy, o których nie chcemy mówić”. Sergiusz Sterna-Wachowiak w Gazecie Poznańskiej z 11 czerwca 1999 r. napisał o Bąku: „W jego sprawie jak w skamielinie zastygły na zawsze: ludzka małość, podłość, obłuda i ludzka niezgoda, upór, sprzeciw, na wieczną pamiątkę czasów pod osąd potomnych!”.

 Równie wstrząsająca jest historia presji wobec znanego literata, poety, publicysty, filozofa, działacza państwowego w konspiracji antyniemieckiej, żołnierza ochotnika w 1920 roku, Jerzego Brauna. Aresztowany w październiku 1948 roku jako sekretarz redakcji bardzo wówczas poczytnego “Tygodnika Warszawskiego” (pismo katolicko-społeczne – 70 tys. nakładu), J. Braun został skazany na dożywocie. Całą grupę współpracowników pisma wraz z żoną Brauna Hanną, jego bratem Juliuszem skazano na kary od 6 do 15 lat więzienia za usiłowanie obalenia nowego ustroju. W tej dobranej grupie skazańców, świetnej polskiej inteligencji znaleźli się dwaj późniejsi adwokaci Wiesław Chrzanowski i Andrzej Kozanecki, a także mój akademicki mentor na Wydziale Prawa UW, docent Tadeusz Przeciszewski. Został aresztowany na drugi dzień po kolokwium, które u niego na Uniwersytecie zdawałem. Po sześciu, może siedmiu latach spotkałem go przypadkowo w pociągu, poznał mnie, mimo upływu lat, bezbłędnie. Miałem okazję podziękować mu serdecznie za wspaniałe wykłady, troskę o młodzież akademicką w trudnych latach polskiego stalinizmu.

 Jerzy Braun przesiedział przeszło 8 lat w najcięższych więzieniach PRL-u, na Mokotowie, w Rawiczu i Wronkach. Nie pozostawił żadnych wspomnień więziennych. Unikał wszelkiej martyrologii, pisał o „sprawach”, nigdy o sobie. Współtowarzysze z więzień wspominają go jako animatora wykładów filozoficznych, wieczorów poetyckich, oczywiście na miarę i możliwości Wronek czy Rawicza. Siedzieli z nim różni ludzie, choćby generał SS i Policji Geibel, płk Kostek Biernacki, komendant Berezy Kartuskiej. Podobno w więzieniu napisał powieść o Bolesławie Chrobrym, którą zainteresował się Borejsza. Zaginęła gdzieś w przepastnych archiwach bezpieki.

Zarówno Braunowi, jak innym więźniom pisarzom (Łosiowi, Kudlińskiemu, Bednorzowi) Związek Literatów w trudnych chwilach nie udzielił żadnej pomocy. A prawomocnie osądzonych skreślał z listy członków. Braunowi do śmierci w 1975 roku, nawet wtedy, gdy przebywał w Kanadzie, a później w Rzymie towarzyszyła agenturalna „opieka” reżimu.

 Represjonowano, jak powszechnie wiadomo, Melchiora Wańkowicza, zrobiono mu proces karny, siedział kilka tygodni w areszcie pod bzdurnymi zarzutami przerzucenia listu do córki przez ambasadę USA do Stanów Zjednoczonych, z wiadomościami oczerniającymi Polskę Ludową. Wówczas wiadomości oczerniające to były żądania literatów zwiększenia przydziału papieru i złagodzenia cenzury. Co do Wańkowicza, pamiętam jego proces. Mówiono, że cierpiał katusze, gdy nie wszystkie światła rampy były nań skierowane i dlatego areszt znosił jak medialną przygodę, pogodnie mimo zaawansowanego wieku. Reżim tym procesem bardziej został ośmieszony aniżeli przyniósł mu jakieś wymierne korzyści polityczne.

 MOŚCI ZAWIEYSKI CZAS SKAKAĆ

 Ale śmieszne na pewno nie były represje zastosowane wobec Jerzego Zawieyskiego, które rozpoczęły się po jego słynnym wystąpieniu w Sejmie wygłoszonym 10 kwietnia 1968 roku, po wydarzeniach marcowych. Mówił wówczas wprost do Gomułki i Kliszki, protestował odważnie w obronie polityki Koła Znak, w obronie „pałowanych” przez MO studentów, tłamszeniu życia kulturalnego, a w szczególności przeciwko zdjęciu z afisza „Dziadów” w reżyserii Dejmka. Sala wyła i tupała, panowała atmosfera linczu, pisze Siedlecka, jak wówczas, gdy posłowie PPR niszczyli Mikołajczyka i posłów opozycyjnych.

 Zawieyski zginął śmiercią tragiczną, trapiony przez depresję, prawdopodobnie wypchnięty z tarasu szpitalnego lecznicy rządowej na bruk gdzie przebywał po wylewie krwi do mózgu. Został zadeptany przez reżim, nie z powodu swego statusu literackiego, ale dlatego, że zdradził Polskę Ludową jako polityk PRL-u. Obrzucili go zaszczytami, faworami, był członkiem Rady Państwa, a śmiał bluźnierczo na system podnieść rękę.

A jakiego dramatu doznał Paweł Jasienica? Autor imponujących publikacji historiozoficznych, żołnierz podziemia niepodległościowego w okupacji hitlerowskiej i tuż po niej. Od lat był pod ścisłym nadzorem. Pomówiony przez Gomułkę o współpracę z bezpieką, do śmierci był osaczony przez agenturę, „opisywany” przez podstawioną agentkę „Ewę”, która w końcu została jego żoną. „Ewa Max” przyjaciółka, potem żona pisarza wpisuje się w cały szereg znanych z historii seksotów (sekretnyj sotrudnik) dostawianych do znanych literatów przez sowieckie specsłużby. Majakowski miał Lilli Bric przy sobie. Elsa, jej siostra pełniła tę samą rolę przy Louisie Aragonie, krytyczną biografię Aleksandra Sołżenicyna napisała Natalia Rieszetowska, jego była żona, agentka NKWD. Brechtowi dostawiono pracownika Stasi Marię Eich.

 „Ewa Max”, jak wynika z jej licznych notatek służbowych i raportów, znała niemało ludzi z opozycji niepodległościowej. Jako żona Jasienicy była z nimi w towarzyskich stosunkach. Nie sądzę, by znała poważne tajemnice opozycji, buszowała raczej w warstwie towarzysko-plotkarskiej. Wszystko co widziała i słyszała niebywale gorliwie przekazywała MSW. Notatki zdradzają dużą inteligencję, pisane są w dobrej polszczyźnie, okraszone różnymi smaczkami. Jasienica był jej zadaniem szczególnym. Przywarła do niego aż do śmierci. Odziedziczyła po nim spory spadek. Nawet pogrzeb pisarza (1 sierpnia 1970 r.) stał się dla ludzi z tzw. aparatu okazją do filtrowania środowiska: kto i co mówił na pogrzebie, kto śpiewał hymn narodowy, a kto się od tego wstrzymał. Agenci zrobili przy okazji 124 znakomicie ostre fotografie. Teraz to wszystko wydaje się kuriozalne, wtedy było podszyte tęgim narodowym dramatem. I to również należy do historii PRL-u.

Siedlecka zgromadziła i przekazała fakty bez ogródek. Szczególnie dotyczy to sfery obyczajowej i intymnej ofiar obławy. Nie wiem czy do końca sprawdzalnych. Czy źródła agenturalne mogą być dowodami definitywnymi? Ofiary są pokazywane, kaci pozostają w cieniu i zazwyczaj dobrze się mają.

I to też trzeba odnotować.

Prawda w życiu publicznym jest niezbędna, ale nie wiem, czy wszystkie ofiary reżimowej obławy, gdyby żyły, życzyłyby sobie takiej prawdy, względnie w takiej formie.

 Źródło:

Joanna Siedlecka “Obława”, “Kryptonim liryka”

 “PALESTRA” (pismo adwokatury polskiej) Andrzej Bąkowski, adwokat (Warszawa) „Obława”. Podzwonne PRL-u

 http://delta.lex.pl/pages/document/-Oblawa-Podzwonne-PRL-u/569176%3bjsessionid=9933766452970F477BBA3CDD13CC6B80.node2

 

 

“Przysięgam na Boga, że jestem obecnie jedynym politykiem w Polsce zdolnym by poprawić sytuację narodu polskiego w sposób odczuwalny”

Sześć lat budowania barbarzyńcy

$
0
0

Rosja jest passe, NIK nawet dostrzegł coś złego w sprawie gazoportu; prawie 5 lat temu pisałem o tych sprawach (10.10 2010 r. na Salonie 24):

“W istotnych dla bezpieczeństwa państwa sprawach, dla jego pozycji w Europie i w świecie, Tusk uprawia politykę odsuwania w czasie: “ad Kalendas Graecas”: odłożył (jakże skutecznie) budowę tarczy antyrakietowej w Polsce, odkłada niestrudzenie rozpoczęcie budowy gazoportu w Świnoujściu (to już warto odnotować w księdze rekordów). (Tak dla przypomnienia: Eugeniusz Kwiatkowski potrzebował jednego roku i 73 dni, by na leśnym terenie wybudować hutę i wyprodukować pierwszą armatę – była to i jest jedna z najznamienitszych na świecie – Huta Stalowa Wola). Teraz Tusk konsekwentnie odkłada interwencję w sprawie głębokości ułożenia rurociągu północnego – chyba do chwili, kiedy ta rura zredukuje nasze zachodniopomorskie porty do rangi małych portów rybackich. Pamiętam, jak prominentni członkowie rządu, wśród nich i Pawlak oświadczali, że zarówno Niemcy jak i Rosja zapewniają, że rurociąg nie zakłóci żeglugi do naszych portów.Eksperci w tej mierze są całkowicie odmiennego zdania. Chyba w reakcji na pewne medialne doniesienia, wypowiedział się Putin, że nikt do tej pory nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń dotyczących utrudnień żeglugowych i rurociąg będzie zbudowany zgodnie z planem. Na tak niesłychanie bezczelną wypowiedź mógł sobie pozwolić, bo takich mamy polityków w rządzie. Rozumiem kompleksy Pawlaka, przecież został zrugany przez Czeromyrdina (kiedy był premierem), jak mały chłopczyk (była jakaś przepychanka z rosyjskimi handlarkami na dworcu w Warszawie). Udowodnił nasz wicepremier przy negocjacjach w sprawie gazowego kontraktu, że nie ma ikry. Ale co jest warta przyjaźń Donalda z Władymirem, co jest warta więcej niż przyjaźń Donalda z Angelą, skoro nie można załatwić tak drobnej sprawy, jak przesunięcie rurociągu parę kilometrów dalej – na głębszą wodę.

Serwilizm i tchórzostwo wobec państw ościennych, w pewnej mierze tak. Coraz trudniej nie zgodzić się z tymi, którzy uważają, iż rząd interes innych państw przedkłada nad interes Polski. Myślę jednak, że przyczyną tak przykrego, haniebnego wręcz zachowania się rządu jest po prostu brak kompetencji, brak wiedzy, nieumiejętność ustawienia proporcji. Sądzę, że olbrzymim zaskoczeniem dla tych zadufanych w sobie panów byłaby informacja, że potencjał gospodarczy Rosji jest mniejszy niż Hiszpanii, nie mówiąc o większych gospodarkach czołowych państw Europy czy też o USA. Broń konwencjonalna Rosji to kupa złomu o zerowej wartości bojowej w porównaniu z inteligentną generacją uzbrojenia “zachodu”. Siłą Rosji jest jej dyplomacja – podstępna, nachalna i współdziałająca ze służbami specjalnymi (Litwinienko, Politkowska, kolejni prezydenci Czeczeni itd, itd…) Ponadto, jest to jedyne państwo na świecie (nie licząc śmiesznej Korei płn.), które jeszcze niedawno groziło użyciem broni jądrowej (wyjątkowe barbarzyństwo). Dlatego należy, oczywiście głaskać niedźwiedzia w takim samym stylu, jak rozmawia się z kidnaperem, który przystawia nóż do szyi porwanego dziecka. Nigdy jednak nie można utwierdzać go w przekonaniu, jaki to on jest wspaniały i elegancki. Nie można go jeszcze wpuszczać na salony, choćby skłonny do tego był Berlusconi, czy inny Sarkozy (oni nie mają takich doświadczeń jak my).”

Teraz, w wyniku zarobienia grubych pieniedzy na eksporcie kopalin – Rosja się wzmocniła, jej armia się wzmocniła, teraz pojawiły sie poważne problemy z Putinem. Te problemy, to wynik durnego obamowskiego i tuskowego resetu z Rosją, to stracone 6 lat dla ucywilizowania barbarzyńcy, to pozwolenie na umocnienie się barbarzyńcy na wschodzie…

Bezpieczeństwo w pracy. Gdzie jesteśmy szczególnie narażeni na wypadki i choroby?

$
0
0

Praca jaka jest każdy widzi. Z zasady jest bezpieczna i nie wywołuje większych strat i zniszczeń. Jest stresująca, lecz przecież jesteśmy w stanie się do tego przyzwyczaić. Niemniej, istnieją takie profesje, w jakich istnieje spore zagrożenie uszczerbku na zdrowiu, a nawet śmierci. W tego typu miejscach więc trzeba szczególnie przestrzegać przepisów BHP, gdyż mogą nas ochronić przed niepotrzebnymi kłopotami.

 

Budownictwo można zaliczyć do tych najbardziej niebezpiecznych branż. Odnotowujemy tam więcej przypadków śmiertelnych niż w innych dziedzinach. Te statystyki odnoszą się zarówno do Unii Europejskiej, jak i Stanów Zjednoczonych. Najczęściej dzieje się to przez upadki. Właściwe urządzenia zabezpieczające, jak taśmy czy barierki są w stanie ograniczyć ryzyko takich wypadków. Każde z takich wydarzeń ma zawsze katastrofalne skutki dla całej organizacji, z tego względu w każdej chwili powinniśmy zagwarantować odpowiednie bezpieczeństwo (więcej tutaj).

 

Inną grupą zawodową mocno narażoną na różnego rodzaju zagrożenia w czasie pracy, są zatrudnieni w górnictwie i gazownictwie. Wielu z takich pracowników pracuje stanowczo zbyt długo. Statystyki pokazują, że 50% pracuje więcej czaus niż 48 godzin w tygodniu, a 25% nawet więcej niż 60 godzin tygodniowo. Osoby te jednakże były bardziej narażone na zagrożenia fizyczne i chemiczne. Przykładowo w roku 2010, 39% miało częsty kontakt skóry z różnorodnymi substancjami chemicznymi.

 

Także zatrudnieni w rolnictwie są często narażeni na różnego typu zagrożenia, na przykład, choroby płuc, utratę słuchu, które mogą być wywołane hałasem, choroby skóry czy nawet pojawienie się nowotworów, jakie mogą mieć związek z używaniem substancji chemicznych. W uprzemysłowionych gospodarstwach istnieją również innego typu zagrożenia, te związane z wykorzystaniem maszyn rolniczych.

 

Jednocześnie w sektorze usług, czyli w sumie tam, gdzie pracuje większość z nas spotkać możemy różne zagrożenia. Objawiają się one różnymi zdrowotnymi objawami, a spowodowane są przez siedzący tryb życia. Przyczynia się to do większej otyłości (przez brak ruchu), a także wpływa na wyższy poziom stresu. Niestety, zdarzają się też niecne praktyki, jak zastraszanie w miejscu pracy czy zjawisko przepracowania. Takie sytuacje wpływają negatywnie na całe życie.

 

No i co nie powinno zadziwiać – pracownicy służby zdrowia. Są oni bardzo narażeni na wiele zagrożeń, jakie mają negatywny wpływ na ich zdrowie i samopoczucie. Z jednej strony możemy powiedzieć o takich negatywach, jak za długa praca, gdyż lekarze często muszą robić nadgodziny, z drugiej są oni narażeni na zakaźne choroby, którymi mogą zarazić się od swoich pacjentów.

RZECZPOSPOLITA OBOJGA NARODÓW Z ŻONĄ Z BEZPIEKI W TLE

$
0
0

RZECZPOSPOLITA OBOJGA NARODÓW Z ŻONĄ Z BEZPIEKI W TLE

Paweł Jasienica był zachwycony swoją nową żoną. A tymczasem ona codziennie pisała na niego… raporty dla SB. Słynny pisarz ożenił się z jedną z najlepszych agentek bezpieki w historii PRL-u.

Zofia O’Bretenny, zwana Neną, pisała swoje raporty w łazience, żeby Jasienica się nie zorientował. Często szła pisać do esbeckiego „lokalu konspiracyjnego”, a mężowi wmawiała, że idzie na zakupy. Bywało, że już trzy godziny po odwiedzinach u Jasienicy Melchiora Wańkowicza czy Stefana Kisielewskiego, bardzo szczegółowy raport Neny leżał na biurku oficera SB. A kobieta pobierała za donosy na męża sowite wynagrodzenia.

Jasienica miał niezwykły dar: jego książki porywały młodych ludzi i budziły w nich historyczną pasję. Jednak jego dzieł w księgarniach nie znajdziesz, bo zdrada Neny O’Bretenny do dzisiaj wydaje zatrute owoce. Te książki nie są wznawiane. Dlaczego? Bo prawa autorskie należą nie tylko do jedynej córki pisarza, Ewy Beynar-Czeczott. Także do jego pasierba Marka, syna agentki. Pasierb był już dorosły, kiedy jego matka usidliła Jasienicę. Słabo się z pisarzem znał. Kiedy pani Ewa poznała całą prawdę o „pracy” swojej macochy, powiedziała: nie, nie będę już dzielić praw autorskich z jej synem. Bo to byłby dalszy ciąg wynagradzania za zdradę. Pani Ewa skierowała sprawę do sądu. Jednak dopiero przed dwoma tygodniami, po kolejnym odwołaniu, sąd przyznał jej pełnię praw autorskich.

LEON LECH BEYNAR

„Paweł Jasienica” to tylko pseudonim literacki. Naprawdę nazywał się Leon Lech Beynar. Beynarowie to stary szlachecki ród herbu Nowina. Jasienica był dumny ze swojego przodka, który podpisywał akt polsko- -litewskiej Unii Horodelskiej – ze strony litewskiej. Jego pierwszą miłością była Władysława, sierota wychowana przez starsze siostry. Poznali się w „Klubie Włóczęgów Wileńskich”, organizacji studentów, którzy spędzali czas na dyskusjach i wspólnych wędrówkach.

Jednym z ich kolegów – włóczęgów był Czesław Miłosz. Leon i Władysława pobrali się w 1934 roku. Urodziła im się córka Ewa. W czasie wojny Leon walczył w AK przeciw Niemcom, a później przeciw komunistom. Był zastępcą słynnego majora AK Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Jednak w sierpniu 1945 roku w czasie potyczki kula rozszarpała mu udo. Leona ukrył proboszcz z Jasienicy. To tam narodził się jego pseudonim „Paweł Jasienica”. Jego żona Władysława zmarła w 1965 roku. A bezpieka podsunęła mu agentkę o pseudonimie „Ewa” – czyli Nenę O’Bretenny.

NENA O’BRETENNY – TW ZOFIA DAROWSKA “EWA”

Nena za młodu nazywała się Zofia Darowska. Brała udział w powstaniu warszawskim. Później trafiła do obozu w Niemczech i wyszła za Irlandczyka. To małżeństwo jednak się rozpadło. Nena wróciła z synem do Polski, już pod nazwiskiem O’Bretenny. Miała wielkie ambicje, chciała błyszczeć, a tymczasem zarabiała grosze na chałupniczej produkcji słomianych serwetek dla Cepelii. Znała jednak sławnych ludzi z opozycji, choćby Janusza Szpotańskiego, poetę i satyryka. Dlatego tajniacy złożyli jej propozycję współpracy… Przyjęła. Bezpieka załatwiła jej lepszą pracę, w dziekanacie na uczelni. Donosiła tam na studentów i profesorów. Spisała się, więc dostała pracę w recepcji Grand Hotelu. Była dosyć ładna i wyjątkowo bystra, trudno było jej nie lubić. Budziła zaufanie. W jej raportach roiło się od bardzo przydatnych dla komunistycznych służb szczegółów.

W połowie lat 60. Nena dostała nowe zadanie operacyjne: zbliżyć się do Leona Beynara, czyli Jasienicy. Agentka siadała więc z przodu na jego spotkaniach autorskich. Zadawała mądre pytania, które ułożyli dla niej esbeccy konsultanci. Prosiła o autografy. Ale wokół Jasienicy zawsze był taki tłum, że pisarz nie zwracał na nią uwagi. A jednak w końcu się udało. Zaczepiła go na ulicy. – Ja w sprawie romansu… – zaczęła. Pisarz przystanął, zaskoczony. Nena poprosiła, żeby pomógł jej zdobyć materiały o XVII-wiecznej miłosnej historii Halszki Ostrogskiej. Udawała, że pisze o tym książkę. Historyk połknął ten haczyk. Zainteresował się, dał się zaprosić na kawę. A po śmierci żony bez pamięci zakochał się w tej uwodzącej go agentce. On miał 56 lat, ona 40.

INTRYGA I DONOS

W 1968 r. Jasienica ostro wystąpił przeciw władzom. Potępił antysemityzm, który rozpętali komuniści. Pierwszy sekretarz Władysław Gomułka zaczął wtedy publicznie atakować Jasienicę. Obrzucał go z trybuny fałszywymi zarzutami. Wkrótce do mieszkania pisarza zaczęli dzwonić jacyś ludzie z pogróżkami albo też panowało w słuchawce głuche milczenie. Nena przekonała wtedy pisarza, że dostała „cynk” o ludziach z Białegostoku i Narewki, gdzie w 1945 roku działał partyzancki oddział Jasienicy. Mówiła, że ludzie ci chcą się na nim fizycznie zemścić. Namawiała, żeby pisarz się do niej na jakiś czas przeprowadził. Jasienica się zgodził.

„…mieszka u mnie Paweł Jasienica. Nastąpiło to (…) po wypadku pobicia Kisielewskiego” – napisała Nena dla SB 19 marca. – „Obecnie jest pod moją zupełną kuratelą, dzięki czemu wiem, z kim się kontaktuje i kto do niego dzwoni i przychodzi” – przechwalała się tydzień później. Jasienica zabierał ją na przyjęcia. Nena wreszcie zaczęła brylować w towarzystwie. Zaufali jej tacy czołowi opozycjoniści jak mecenas Jan Olszewski z żoną.

A ona przeprowadzała intrygi i informowała bezpiekę o wszelkich ich kontaktach i nazwiskach współpracowników. 6 czerwca 1969 roku raportowała: słynny AK-owiec pułkownik Rzepecki powiedział Jasienicy, że na granicy złapano parę młodych Polaków, którzy przemycali paryską „Kulturę” i inne pisma. Znaleziono przy nich imienny wykaz polskich opozycjonistów, którym należy tę „bibułę” przekazać. Miało tam być też nazwisko Jasienicy.

„Powyższe wiadomości przyniósł płk. Rzepeckiemu jego znajomy i współpracownik z okresu okupacji (z Komendy Głównej AK), który jest od szeregu lat pracownikiem w Prokuraturze. To już nie pierwsza wiadomość, którą przynosi J. Rzepeckiemu z terenu prokuratury (nazwiska nie znam)”. Po tak precyzyjnym raporcie SB miało spore szanse, żeby tego informatora opozycji namierzyć. Jeśli ten człowiek dostał się w ręce SB, jego los mógł być straszny.

BEZPIECZNIACKIE  ŁZY NA POGRZEBIE

W końcu Jasienica oświadczył się Nenie. Wyszła za niego osiem miesięcy przed śmiercią pisarza.
Tylko nieliczni zaczęli w końcu podejrzewać, że Nena może być agentką. Od pierwszej chwili sceptycznie oceniał ją słynny „Kisiel”. „Byłem u Jasienicy, postanowił mi bowiem przedstawić “swoją panią”. Jest to osoba wyszczekana, inteligentna, bywała, jeszcze “akówka”, ale coś mi za mądra” – zanotował Stefan Kisielewski. Na ich ślub przysłał kartkę, w której życzył panu młodemu rozumu. Jasienica zmarł w 1970 roku. Wdowa założyła na pogrzeb czarne okulary. Mecenas Siła-Nowicki swoją mowę nad grobem zakończył nieco patetycznie: „A święta ziemia polska, którą tak ukochał, niech go ogarnie swoimi ramionami i przytuli jak matka, jak małżonka, jak córka i siostra, jak ramiona jego towarzyszy broni” – powiedział.

Nena w tym momencie zapłakała.

Zresztą łez używała częściej, budziła nimi zaufanie. Donosiła na opozycjonistów jeszcze długo. Żyła dostatnio. Wkrótce zaczęła wyprzedawać wspaniałą bibliotekę Pawła Jasienicy. Zmarła w 1997 roku.

Historycy wytykają zbytnie uproszczenia w historii według Pawła Jasienicy. Jego książki rzeczywiście nie nadają się na podręczniki dla studentów. Jednak ich siła leży gdzie indziej. One, w przeciwieństwie do wielu nudnych naukowych „cegieł”, budzą ogromne zainteresowanie historią. Po przeczytaniu Jasienicy wielu ludzi sięgnęło po bardziej specjalistyczne książki. Jeśli pasierb pisarza nie odwoła się od wyroku sądu, jeszcze w tym roku na półki księgarń wrócą słynne książki Jasienicy: „Polska Piastów”, „Polska Jagiellonów” czy „Rzeczpospolita Obojga Narodów”.

Źródła:

http://gosc.pl/doc/761493.Zona-z-bezpieki/3

Wyroki sądów, decyzja ministra, a wójt swoje

$
0
0

WYROKI SĄDÓW, DECYZJA MINISTRA, A WÓJT SWOJE (za biuletyn Serwis21 z lutego 2015)

Jedną z cech naszego państwa jest jego arbitralny charakter. W szczególności widać to w tzw. Polsce powiatowej, gminnej.

Pani Joanna Piotrowska jest właścicielem działki w gminie Kampinos, dla której stara się o warunki zabudowy. W teorii nie powinno być z tym problemu, nie ma żadnych przeciwwskazań do przyznania warunków zabudowy danego terenu. Nie ma, a jednak już od ponad 9 lat pani urzędnicy gminy, Parku Narodowego i Ministerstwa Środowiska, na wszelkie sposoby próbowały uniemożliwić jej zabudowę.

Wreszcie 15 września 2014 r. Minister Środowiska wykonując wyroki Sądów Administracyjnych z 2012 i 2013 roku postanowił uchylić postanowienie Dyrektora Kampinoskiego Parku Narodowego z 2007 r. w całości (o nieuzgodnieniu realizacji w zabudowie zagrodowej w gospodarstwie rolnym, budowy budynku mieszkalnego oraz przyłącza energetycznego) i uzgodnić projekt decyzji. Wymóg uzgodnień wynikał z faktu, iż działka znajduje się we wsi Komorów, na terenie otuliny Parku Narodowego.

Jak stwierdza Minister w decyzji – Nie stwierdzono by planowana inwestycja stanowiło zagrożenie zewnętrzne dla Parku, gdyż jest znacznie oddalona od jego granic, w szczególności od obszaru ochrony ścisłej Przyćmień, na który powołuje się Dyrektor Parku. Dodatkowo nieaktualne stały się argumentu z obowiązującego postanowienia Dyrektora Parku, iż inwestycja położona w otoczeniu terenów niezabudowanych, w bezpośredniej bliskości jednej z odnóg Kanału Olszowieckiego. Działka inwestora graniczy z rowem melioracyjnym, a nie Kanałem na co wskazują mapy udostępnione przez skarżącą, dla sąsiednich działek wydano już warunki zabudowy, lub uchwalono plan miejscowy pozwalający  na zabudowę. Co więcej przytoczona część zabudowy już istnieje, a działki położone naprzeciwko są ogrodzono na długość kilkudziesięciu metrów, równolegle do granicy Parku, co uniemożliwia pełnienie funkcji korytarza ekologicznego przez ten fragment otuliny.

Mogłoby się wydawać, że sprawa wreszcie się zakończy. Mogłoby … Wójt gminy Kampinos jednak wciąż próbuje nie dopuścić do zabudowy. 7 maja 2014 r. umorzył jako bezprzedmiotowe postępowanie w/s wznowienia z urzędu postanowienia zakończonego decyzją z 29 kwietnia 2009 r. o odmowie ustalenia warunków zabudowy, chociaż były już wydane wyroki sądów administracyjnych przyznające rację pani Joannie. Zdaniem wójta nie było podstaw do stwierdzenia, że decyzja ostateczna z kwietnia 2009 r. o odmowie ustalenia warunków zabudowy została wydana bez uzyskania wymaganego prawem stanowiska innego organu. Wprawdzie wszystkie postanowienia odmowne dyrektora Parku Narodowego i Ministra Środowiska zostały przez Sąd następnie uchylone, ale zdaniem wójta decydujące jest, iż niezgodne z prawem decyzje znajdowały się w obrocie prawnym w dniu wznowienia postępowania czyli 5.01.2011 roku. Dziwnym trafem wójt nie zauważa, iż te postanowienia w dniu wydania decyzji o umorzeniu postępowania były już wyeliminowane z obiegu prawnego. Co prawda radca prawny gminy przyznaje, iż postanowienie ministra środowiska z 15 września to nowa okoliczność (zapomina przy okazji o wcześniejszych wyrokach WSA), ale jakoś gmina nie kwapi się by z tego faktu wyciągnąć wniosek.

Jak się sprawa zakończy? Po wyrokach sądowych, po decyzji Ministra Środowiska z 15 września 2014 r. nie ulega wątpliwości, iż wcześniej czy później wójt decyzja ws warunków zabudowy będzie trzeba wydać. Jednak władze gminy Kampinos nie wiadomo czemu upierają się, by utrudnić życie pani Piotrowskiej i odroczyć tą decyzję. Bezsensowny upór, strata czasu i pieniędzy podatników?

zob. też http://serwis21-czerwiec-wrzesien-2013.html


“Żołnierze Niezłomni, więc Wyklęci” wczoraj i dziś

$
0
0

polak

 

Żołnierze Wyklęci – niezłomni żołnierze II Rzeczpospolitej. Nie złożyli broni po kapitulacji jednego z okupantów, by walczyć z drugim – spod znaku sierpa i młota. Nie uznając marionetkowej władzy, walczyli ze zbrodniczym systemem aż do końca. Ukrywając się w lasach, prowadzili partyzancką walkę marząc tylko o jednym – o wolnej Polsce. Bezskutecznie skazani na zapomnienie przez komunistyczne służby bezpieczeństwa, zajmują obecnie zaszczytne miejsce w panteonie polskich bohaterów narodowych.

 

http://surgepolonia.pl/product-pol-402-Koszulka-patriotyczna-Zolnierze-Wykleci-Wilki.html

 

Uważni Obserwatorzy “kloaki politykierskiej” twierdzą, iż “główny ściek medialny” chce Polski Patriotyzm sprowadzić już tylko do “piosenki i chorągiewki“, co by w tym “getcie nadwiślańskim” (do jakiego to poziomu polską państwowość chce ograniczająco sprowadzić Unijna Targowica) szczytem Polskiej Niepodległości było paradowanie w patriotycznych koszulkach (a to i tak tylko do pewnego czasu, gdyż “poprawność polityczna” w końcu i za nie się weźmie – w pierwszym rzucie eliminując z obiegu te z naszywką “Red is Bad”, aby pozostawić już tylko te odpowiednio zneutralizowane, chociażby poprzez takie pejoratywne określenia jak “wyklęci”… na co zresztą trzeźwo uwagę zwróciła jedna z komentatorek ostatniej audycji “Rozmów Niedokończonych”).

 

Marzena pisze:

Szanowni państwo, przestańcie żołnierzy niezłomnych nazywać wyklętymi. Wyklęci to określenie pejoratywne.

 

 

http://www.radiomaryja.pl/multimedia/wykleci-bo-niezlomni-pamietamy-cz-i-tv-trwam/

 

http://www.radiomaryja.pl/multimedia/wykleci-bo-niezlomni-pamietamy-cz-ii/

 

 

Dlatego też warto mieć doskonałą świadomość tego, że tj. powojenni Niepodległościowcy byli skazywani na śmierć przez PRLowskie “Sądownictwo”:

 

https://

//www.youtube.com/watch?v=-2elOo6jii4

 

Tak też i bez jakiejkolwiek dekomunizacji Wymiaru (Nie)sprawiedliwości (którego nawet PiS w czasie swoich rządów w latach 2005-2007 nie raczył zdeUBekizować, co jasno dowodzi, że PO-PiS sprzyja Wrogom Polski) ich następcy dalej po staremu gnębią Naród Polski ze szczególnym uwzględnieniem tych najbardziej Ofiarnych z Nas…

 

https://

//www.youtube.com/watch?v=jlZX7lPODbc

 

…, aby tym sposobem resztę zastraszyć i zniechęcić do jakichkolwiek patriotycznych uniesień, skoro te zaraz dyspozycyjni Sędziowie względem reżimowej Prokuratury analogicznie “nagrodzą“, co ich żydokomunistyczni mentorzy z czasów ZSRS/ZSRR.

 

http://new.livestream.com/premiummediapl/events/3837074 – dalsza część wraz z załganą mową osobnika, podszywającego się pod “Sędziego RP”, kiedy z Polską nic go nie łączy.

 

https://

//www.youtube.com/watch?v=NqcYDyfYQQM

 

Stąd też musimy sobie w końcu zadać pytanie: w jakiej Polsce chcemy żyć?!

 

http://parezja.pl/system-sie-boi-grzegorz-braun-skazany-po-6-latach-za-rzekome-pobicie/

 

I jeśli stwierdzimy, że jednak w takiej, o którą bohatersko walczyli Nasi przodkowie, to nie pozostaje Nam już na prawdę nic innego, jak tylko stanąć po stronie tych, którzy za Nas samych walczą w pierwszej linii natarcia i potrzebują jedynie Naszego poparcia:

 

https://

//www.youtube.com/watch?v=641EK-Cd1dg

 

DO BOJU RODACY!!! SIŁA JEST W NASZEJ JEDNOŚCI!

 

https://

//www.youtube.com/watch?v=HeaQzfE2kHw

 

 

Grzegorz Braun – ku prawdzie i wolności

 

http://new.livestream.com/premiummediapl/events/3837086

ŻydoKomuna Kaczyńskiego vs. Polak-Katolik Grzegorz Braun

$
0
0

prezydent

 

https://

//www.youtube.com/watch?v=ufZqyjyJsQk

 

https://

//www.youtube.com/watch?v=w4FtmQDjlQs

 

https://

//www.youtube.com/watch?v=OFPmDLndDUw

 

 

Sami zdecydujcie, komu chcecie służyć: UnioBolszewickim zdrajcom Polskiej Racji Stanu z Kaczolandu, czy też Pobożnie Patriotycznemu Mężowi Stanu Grzegorzowi Braunowi?!

 

 

https://

//www.youtube.com/watch?v=kyGZGBBVORo

 

https://

//www.youtube.com/watch?v=1T8idUbDXIM

 

 

Jak już się z tego PO-PiS’owskiego Matrixu wybudzicie, to pomóżcie odesłać go w diabły, czyli na “śmietnik historii“, skoro tam jest właśnie miejsce tego całego okrągłostołowego układu antypolskiego, który już od dziesięciu lat w tej nowej odsłonie po staremu w magdalenkowym duchu powszechnego skłócenia i rozbicia (zgodnie z wytycznymi Kiszczaka) okupuje Polskę:

 

 

https://

//www.youtube.com/watch?v=47kRj2b8SXw

 

https://

//www.youtube.com/watch?v=641EK-Cd1dg

 

 

http://grzegorzbraun2015.pl/

 

 

http://podpisydlabrauna.wix.com/podpisydlabrauna

Komornicy łamią prawo

$
0
0

Zaremba miał czyste konto, żadnych zaległości.
Kobieta zadzwoniła do zięcia. – Wsiadłem w samochód i przyjechałem tak szybko, jak tylko mogłem – opowiada zdenerwowany rolnik. Dowiedział się od asesora komorniczego, że egzekucja dotyczy długów… sąsiada. – Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę – relacjonuje. Zaremba przedstawił dokumenty potwierdzające zakup maszyny. Komornik nie chciał go słuchać.
(http://niezalezna.pl/63035-rolnik-stracil-ciagnik-bo-sasiad-mial-dlugi )

1.

Dalszy ciąg, niestety, przewidywalny do bólu. Komornik ciągnik sprzedał, nie czekając, aż sąd w Mławie rozpatrzy skargę.
Dopiero rozdmuchanie afery medialnej przyniosło jaki taki efekt – o sprawie stało się głośno. Bo przecież to nie jedyna kradzież pana komornika, zastępowanego w terenie przez asesora – wcześniej w podobny sposób zajumał trzy samochody osobowe, nie należące do dłużników.
Prokuratura prowadzi sprawę.
Pokazany w ostatnią niedzielę odcinek „państwa w państwie” w sposób praktycznie jednoznaczny pokazał na istniejącą w Łodzi „spółdzielnię windykacyjną” – windykator wybiera łup, asesor komorniczy pod nieobecność komornika zajmuje go, potem następuje sprzedaż zajętego sprzętu znacznie poniżej wartości zaprzyjaźnionej firmie.
Ta niezwłocznie sprzedaje dalej, już po bardziej realnych cenach.
Krótki urzędniczo-windykatorski deal daje uczestnikom ok. 100% przebicie, nie licząc kosztów komorniczych.
http://www.panstwowpanstwie.polsat.pl/Panstwo_W_Panstwie__Oficjalna_Strona_Programu,6067/News,6068/Komornicza_Zmowa,1431848/index.html

2.

Południowy koniec Polski. Jelenia Góra. Komornik Jerzy Wydro. Opisywany na 3obieg.pl prawie rok temu ( Igraszki z prawem – lex imperfecta* w Jeleniej Górze ).
Mimo nieuprawomocnienia się operatu szacunkowego nieruchomości jak gdyby nigdy nic pan Wydro prowadzi licytacje. Dwa terminy. Sąd w Jeleniej Górze w ogóle nie odnosi się do meritum skargi.
Sędzia Rafał Kuśmierek przemilcza podstawowy zarzut skargi. Bo z punktu widzenia prawa nie jest istotne, czy biegły Karpiński oglądał nieruchomość Barbary, czy też nie, gdyż w wyznaczonym przez niego terminie była nieobecna.
Faktem, który powinien skutkować zawieszeniem postępowania jest brak prawomocności opisu i oszacowania dokonanego 9 lipca 2013 r.
Fakt ten jednak sędzia Kuśmierek skwapliwie pominął!
http://3obieg.pl/igraszki-z-prawem-lex-imperfecta-w-jeleniej-gorze

3.

4de3f6de1507ac31597dd943877c7763,640,0,0,0

Tymczasem kwestia łamania prawa przez komorników była podnoszona w interpelacji posłanki Lidii Staroń jeszcze w 2008 roku (Sejm VI kadencji).
Szanowny Panie Ministrze! Opinia publiczna zaniepokojona jest licznymi sygnałami dotyczącymi ujawniających się nieprawidłowości w prowadzonych przez komorników postępowaniach egzekucyjnych z nieruchomości.
Konstytucja RP wskazuje, iż Rzeczpospolita Polska chroni własność i prawo dziedziczenia (art. 21 konstytucji). Orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego wskazuje, że dom to dobro podstawowe, o podstawowym, szczególnie cennym dla każdego znaczeniu1). Pozbawienie człowieka domu musi odbywać się pod szczególnym nadzorem i w sposób cywilizowany. Ustawodawca wskazał, że egzekucja z nieruchomości znajduje się pod szczególnym nadzorem sądu. Niestety sprawy obywateli, które do mnie trafiają, wskazują, że nie funkcjonuje system nadzoru czynności komornika z urzędu przez sąd (art. 759 § 2 i 960 K.p.c.), bowiem żadna z tych nieprawidłowości poniżej przedstawionych nie została ˝wyłapana˝ i usunięta na etapie przedlicytacyjnym.
Największe nieprawidłowości mają miejsce na etapie sporządzenia wyceny przez biegłych oraz protokołu opisu i oszacowania przez komorników (art. 942 i następne K.p.c.) oraz niezlecenia z urzędu przez komornika ponownej wyceny nieruchomości, mimo iż między datą wyceny a licytacją upłynął czas, w którym nastąpił radykalny wzrost wartości nieruchomości, np. na skutek wejścia Polski do Unii Europejskiej.
Takie zjawiska patologiczne wystąpiły m.in. w toku postępowań prowadzonych w sprawach przez komornika ze Szczytna (7 spraw), komornika z Elbląga (1 sprawa), komornika z Biskupca (1 sprawa), komornika z Olsztyna (2 sprawy), komornika z Giżycka (1 sprawa), komornika z Ostródy (1 sprawa), komornika z łodzi (1 sprawa) czy komornika z Mrągowa (2 sprawy) – w załączeniu opis spraw.
We wszystkich tych sprawach biegły powołany przez komornika do oszacowania nieruchomości dokonywał czynności nierzetelnie, prawdopodobnie świadomie zaniżając jej wartość, np. nie ujawniając w swoim operacie wszystkich budynków, urządzeń czy też ich stanu. W części z nich biegły dokonywał swojej wyceny, nawet nie oglądając nieruchomości, której szacunku miał dokonać.
Komornik mający za zadanie nadzorować pracę tego biegłego nie weryfikował zawartych w tym operacie błędnych danych. Nierzetelny komornik mający sporządzić protokół opisu i oszacowania w miejscu położenia nieruchomości czynił to zza biurka w swojej kancelarii, ˝przyklepując˝ wadliwą opinię biegłego albo sporządzając operat ˝zza płotu˝, tłumacząc przy tym, iż zastał nieruchomość zamkniętą, a żaden przepis prawa nie nakazywał mu takiej weryfikacji.
Tymczasem działający przede wszystkim w interesie wierzyciela komornik ma obowiązek i możliwości prawne (asysta Policji) wejścia na teren nieruchomości i dokonania rzetelnego opisu i oszacowania (art. 765 K.p.c. w związku z rozporządzeniem z dnia 28 stycznia 2002 r. w sprawie udzielania pomocy lub asystowania komornikowi przez Policję – Dz. U. Nr 10, poz. 106).
Protokół opisu i oszacowania stanowi formalną podstawę ustalenia stanu nieruchomości oraz wszelkich okoliczności faktycznych i prawnych decydujących o jej wartości szacunkowej. Podkreśla się, że ustalenia komornika powinny odpowiadać rzeczywistemu stanowi rzeczy. (…)

Nierzetelne operaty, a co za tym idzie wycena nieruchomości prowadzą do tego, że dłużnik traci dom nie zaspokoiwszy wierzycieli, a na licytacji za „okazyjną cenę” ktoś „wtajemniczony” kupuje nieruchomość.

Czy organy ścigania nie powinny podejmować stanowczych kroków w celu wyeliminowania tego procederu poprzez przykładne ukaranie winnych popełnienia takich czynów?
Warszawa, dnia 17 czerwca 2008 r.

4.

Tymczasem mamy rok 2015 – od wniesienia interpelacji posłanki Staroń minęło 7 lat. Nie tylko, że nie widać zmian, ale rzeczywistość jeszcze się pogorszyła.
Przypadek łódzkiego windykatora zdaje się wskazywać, że gdzieniegdzie komornik stał się znaczącym elementem grupy, która z przeprowadzanych w „majestacie prawa” egzekucji uczyniła sobie sposób na dostatnie życie.
Działalność kancelarii komorniczych w Polsce niewątpliwie jest potrzebna. Ale uczynienie z komorników najlepiej opłacanych w kraju przedsiębiorców, wyposażonych na dodatek w prawdziwą i autentyczną władzę, doprowadziła do powstania patologii, dających negatywny odbiór społeczny całego wymiaru sprawiedliwości.
Bo, podobnie jak nad sędziami, społeczeństwo nie sprawuje żadnej kontroli nad tą najlepiej zarabiającą grupą zawodową w kraju.
Co więcej, praktyka sądowa wskazuje, że nad nimi brak jest jakiejkolwiek realnej kontroli!
Są komornicy, którzy utrzymują prawdziwe przedsiębiorstwa windykacyjne, z działem call center, niczym renomowana firma windykacyjna.
Fakt, że prócz Jacka Bogiela w Warszawy, który potrafi robić wszystko, aby tylko jak najdłużej i jak najwięcej „złupić” z niewinnego człowieka takich „wielkich windykatorów” jest w kraju kilkunastu.
http://3obieg.pl/komornik-zagrozony
Niestety, mniejsze kancelarie często bywają jeszcze bardziej „chciwe”.
Nie zmienia to jednak faktu, że skarżenie nawet naruszających prawo czynności legalnych windykatorów jest w 99% skazane na porażkę.
Albo na przetrzymywanie skargi w aktach tak długo, aż stanie się bezprzedmiotowa.
Ustawodawca na dodatek zadbał, aby majątek komorników (w końcu urzędników państwowych) pozostał niejawny dla społeczeństwa.
Otóż zgodnie z art. 16 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o komornikach sądowych i egzekucji

…………..

2. Komornik jest obowiązany do złożenia oświadczenia o swoim stanie majątkowym. Oświadczenie o stanie majątkowym dotyczy majątku odrębnego oraz objętego małżeńską wspólnością majątkową. Oświadczenie to powinno zawierać w szczególności informacje o posiadanych zasobach pieniężnych, nieruchomościach, udziałach i akcjach w spółkach prawa handlowego, a ponadto o nabytym przez tę osobę albo jej małżonka od Skarbu Państwa, innej państwowej osoby prawnej, gminy lub związku międzygminnego mieniu, które podlegało zbyciu w drodze przetargu. Oświadczenie to powinno również zawierać dane dotyczące prowadzenia działalności gospodarczej oraz pełnienia funkcji w spółkach prawa handlowego lub spółdzielniach, z wyjątkiem funkcji w radzie nadzorczej spółdzielni mieszkaniowej.
3. Oświadczenie, o którym mowa w ust. 2, komornicy składają właściwemu terytorialnie prezesowi sądu apelacyjnego.
4. Analizy danych zawartych w oświadczeniu, o którym mowa w ust. 2 i 3, dokonuje właściwe kolegium sądu apelacyjnego.
5. Oświadczenie, o którym mowa w ust. 2 i 3, składa się przed objęciem stanowiska, a następnie co roku do dnia 31 marca, według stanu na dzień 31 grudnia roku poprzedniego, a także w dniu opuszczenia stanowiska komornika.
6. Informacje zawarte w oświadczeniu o stanie majątkowym stanowią tajemnicę prawnie chronioną i podlegają ochronie przewidzianej dla informacji niejawnych o klauzuli tajności „zastrzeżone” określonej w przepisach o ochronie informacji niejawnych, chyba że komornik, który złożył oświadczenie, wyraził pisemną zgodę na ich ujawnienie. W szczególnie uzasadnionych przypadkach podmiot uprawniony, zgodnie z ust. 3 lub 4, do odebrania oświadczenia może je ujawnić pomimo braku zgody składającego oświadczenie. Oświadczenie przechowuje się przez 6 lat.

……………
To skandal, że zgodnie z ustawą możemy poznać oświadczenie majątkowe radnego z najmniejszej gminy, pracownika samorządu, posła czy senatora, a komornicy, osiągający czasem dochód blisko milion zł miesięcznie, są chronieni przed ujawnieniem majątku opinii publicznej!
Czy dlatego, że „układ” boi się ujawnienia skali grabieży, od lat dokonywanej na Narodzie ?

http://www.fakt.pl/wydarzenia/wybudowali-droge-dla-komornik-z-okolic-mlawy,artykuly,484920.html

Przecież te fortuny, czasem tylko podpatrzone i ujawnione przez dziennikarzy, wyrosły przede wszystkim na krzywdzie dzieci, których alimenty są pomniejszone o „wziątek” windykacyjny.
http://www.elblag24.pl/87772-oto-palac-komorniczki-ona-zabrala-ludziom-majatek.html
W skali 25 lat, jakie liczy sobie niepodległa Polska, są to miliardy złotych, które trafiły do prywatnych kieszeni urzędników!
Te pieniądze zostały odebrane dzieciom, schorowanym rodzicom, dziadkom, zmuszonym brać kredyt po to tylko, by mogła przeżyć rodzina itp.
Jaki procent polskich dłużników za Odrą trafiłby do opieki społecznej zamiast do komornika?

…………..
c.d.n.

2.03 2015.

Co się zdarzyło nocą na Donbasie? O czym nawet gazety boją się pisać

$
0
0

A mianowicie:
20 Lutego 2015 roku w rejonie miasta Rowienki (ługański obwód) kontrolowany przez terrorystów, „ŁNR” nieznany spec pododdział przeprowadził udaną operację przechwycenia supertajnego kompleksu łączności. Urządzenie jest tak tajne, że o jego obecności nie wiedziało nawet dowództwo rosyjskich wojsk na Donbasie. W rezultacie wszczętych poszukiwań urządzenia śmierć poniosło 39 żołnierzy rosyjskiego specnazu. O tym poinformował na swoim blogu Oleg Jarczuk: PO przechwyceniu obiektu specpododdział nie tylko bardzo szybko opanował jego obsługę i kierowanie, ale również udało mu się odłączyć urządzenie od kosmicznego systemu pozycjonowania, co jest niewątpliwie działaniem, świadczącym o głębokiej wiedzy na temat obsługi i kierowania tym urządzeniem. Wkrótce po tym fakcie, na niewielkim obszarze, w warunkach przeprowadzania przez wroga masowych działań poszukiwawczych spec pododdział „X” kraju „X”, nie dopuścił do znalezienia /odzyskania przez wroga/ przechwyconego obiektu i w wyniku działań ochronnych zlikwidowano 39 i raniono 12 przedstawicieli elitarnych spec oddziałów RF i zwycięsko a także ze wspomnianym urządzeniem ewakuowało się ze strefy zagrożenia.

Cóż to, więc było? Z tego punktu widzenia, ta operacja była niedwuznacznym uprzedzeniem dla pana Putina, który był widocznie ostatnimi czasy zbyt mocno uspokojony zwycięskimi relacjami mr. Gałkina. I widocznie na tej „fali” pan Putin chciał zrobić coś, czego robić nie należy, więc mu delikatnie/w miarę/posłano sygnał.A dookładniej parę sygnałów, Kraj „X” w taki sposób dał mu znak, że:
1. Po pierwsze – on/KrajX/ wie o wielu sekretach RF o wiele więcej, niż to RF może sobie pan Putin przedstawić
2. Po drugie – na każdą groźbę skierowaną przez pana Putina u niego /KrajuX/ znajdzie się błyskawiczna i efektywna odpowiedź.
3. Po trzecie – w jego /KrajuX/ dyspozycji znajdą się siły i środki o wiele przewyższające te, jakie są w dyspozycji pana Putina.
4. I ostatnie, ale najważniejsze – Kraj „X” przestaje od teraz uważać się za związany umiejscowieniem państwowych granic i będzie prowadził swoją politykę tam, gdzie będzie uważał to za stosowne i potrzebne.

Czy usłyszał to pan Putin, nie wiadomo? Ale pierwszy raz od dłuższego czasu armaty umilkły….. Co za kraj mógł i się odważył? Nie wiem, ale w każdej bajce jest cząstka prawdy, co by dowodziło, że i w tym coś jest, bo faktycznie do śmierci Borysa Niemcowa było parę dni ciszy,) Są panie Paździoch na tym świecie zdarzenia, o których się nawet fizjologom nie śniło – jak mawia celebryta i facecjonista.;)

Pikiety w obronie Polaków w Niemczech

$
0
0

4Liga Obrony Suwerenności od wielu lat walczy o prawa naszych rodaków poza granicami Polski. W dniach 26-27 marca przed placówkami dyplomatycznymi RFN w Gdańsku i Opolu odbyły się pikiety w obronie praw Polaków mieszkających w Niemczech. Data przedsięwzięcia związana jest z 75. rocznicą podpisania przez Hermana Goeringa dekretu, odbierającego Polakom mieszkającym na terenie III Rzeszy status mniejszości narodowej. Pomimo formalnego odżegnywania się od czasów hitlerowskich, dokument ten obowiązuje u naszych zachodnich sąsiadów po dzień dzisiejszy.

 

Pikieta w Gdańsku rozpoczęła się o godz. 15.00 odczytaniem przez kol. Rafała Żaka Oświadczenia w sprawie odrzucenia przez niemiecki rząd wniosku o nadanie Polakom mieszkającym w Niemczech statusu mniejszości narodowej, oraz wygłoszeniem przemówienia, w którym poruszona została kwestia dyskryminacji Polaków mieszkających w Niemczech. Wystosowane przez Ligę Obrony Suwerenności oświadczenie, wrzucone zostało do skrzynki pocztowej konsulatu, ponieważ jego pracownicy, jak zwykle, odmówili przyjęcia dokumentu. W zgromadzeniu uczestniczyło około 20 osób.

 

Pikieta w Opolu rozpoczęła się o godz. 12.00. W imieniu LOS, głos zabrał kol. Edward Popyk. Tak samo jak w Gdańsku, pracownikom konsulatu przekazane zostało stosowne oświadczenie. W pikiecie wzięło udział kilkanaście osób, obecni byli również przedstawiciele mediów.

 

Temat zrównania praw mniejszości polskiej w RFN do poziomu przywilejów, na jakie mogą liczyć Niemcy w Polsce, nie po raz pierwszy podnoszony jest przez LOS. Podobne demonstracje miały miejsce w 2013 i 2014 roku, gdzie działacze naszej organizacji podnieśli również problem germanizacji polskich dzieci przez niemieckie urzędy ds. młodzieży – Jugendamty. Jawna asymetria w relacjach polsko-niemieckich w kwestii mniejszości narodowych zamieszkujących oba kraje jest zatrważająca. Sytuacja Niemców w Polsce oraz posiadane przez nich przywileje nie przekładają się w żaden sposób na los Polaków zamieszkujących terytorium RFN. Polskie władze nie dostrzegają jednak problemu i bagatelizują sprawę, po raz kolejny przyjmując wobec naszych zachodnich sąsiadów pozycję służalczą. Bez nagłośnienia problemu i reakcji szerokich mas społecznych nie ma co liczyć na istotne zmiany w tej materii. Dlatego Liga Obrony Suwerenności apeluje do wszystkich, którym bliska jest przyszłość naszego narodu do wsparcia naszej inicjatywy.

Viewing all 16410 articles
Browse latest View live